Kościół zawsze podchodził z ostrożnością, a nawet nieufnością, do prywatnych objawień i innych nadprzyrodzonych zjawisk, których doświadczali późniejsi święci.
Pokorę - tak archaicznie brzmiące dziś słowo - ukochał skromny włoski zakonnik św. o. Pio.
Jego życie niczym cudownie fiołkami pachnący bukiet pokory naznaczone było nie tylko bólem stygmatów Chrystusowych, ale także bólem upokorzenia i krzywdy. Nic nie zostało mu oszczędzone. Trzeba być naprawdę wielkim człowiekiem, aby nie zachłysnąć się aplauzem tłumu, który raz wyśmiewał o. Pio podejrzewając go o bluźniercze pragnienie utożsamiania się z Jezusem, innym zaś razem fanatycznie szukał z nim kontaktu. Trzeba być człowiekiem niezwykłej wiary i pokory, aby nie zbuntować się, gdy w trosce o dobro Kościoła został odsunięty na długie 3 lata od sprawowania wszelkich funkcji kapłańskich z wyjątkiem odprawiania Mszy św.
Jak ogromna musiała być siła jego modlitwy skoro wszystko pokornie przyjmował. 3 lata bólu i upokorzenia naznaczone niewybrednymi atakami ze wszystkich stron przygotowały wspaniały tryumf Boga, modlitwy, pokory i miłości.
To takie ludzkie chcieć być kimś, zostać zauważonym pośród wielu, po prostu zaistnieć. Któż o tym nie marzy! Ale wbrew powszechnemu odczuciu to nie sukces wymaga odwagi, ale życie w pokorze, posłuszeństwie i zaprzeczeniu własnemu „ja”.
Rytm życia o. Pio wyznaczały: konfesjonał, klęcznik i ołtarz, gdzie uczył się upodobania w cichym i skromnym życiu, choć otaczający go tłum ludzi pragnął uczynić go gwiazdą. Jego słowa: „Jestem tylko bratem, który się modli” stały się najpełniejszą realizacją przykazania miłości, szczególnie wtedy, gdy przyszło mu zmierzyć się z mnóstwem anonimowych listów pełnych nieprawdopodobnych oszczerstw.
Warto więc zwrócić uwagę na tę szczególną postać choćby ze względu na jego jakże niepopularną i wyśmiewaną postawę pokory, często mylnie nazywanej niezaradnością, zwłaszcza dziś, w dobie nacisku na odniesienie spektakularnego sukcesu. A efekt znamy. Coraz więcej ludzi rozczarowanych i smutnych wokół nas. A może dobrze byłoby na nowo zauważyć służbę dla drugich i cichą pracę bez fanfar i rozgłosu.
Warto ciszej przejść przez życie doceniając wskazaną nam przez o. Pio wartość pokory i skromności wspomaganej wytrwałą modlitwą, która jest najskuteczniejszą bronią w przezwyciężaniu trudności i ataków świata, wobec których współczesny chrześcijanin staje się coraz częściej bezsilny.
ks. Piotr Szweda
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.