Kościół zawsze podchodził z ostrożnością, a nawet nieufnością, do prywatnych objawień i innych nadprzyrodzonych zjawisk, których doświadczali późniejsi święci.
Ojciec Pio nie potrzebuje reklamy. To najpopularniejszy włoski święty. Nie zaszkodzi mu także burza wokół ostatniej książki o nim.
Wokół osoby ojca Pio we Włoszech rozpętała się medialna burza. Fałszował swoje stygmaty – pisały gazety. To kanonizowany szarlatan – trąbiły radio i telewizja. Te opinie powtórzyły i polskie media. Dyskusję sprowokowała książka prof. Sergio Luzattiego „Ojciec Pio: cuda i polityka w XX-wiecznych Włoszech”. Tak naprawdę zamieszanie wywołały cztery wyrwane z kontekstu fragmenty 410-stronicowej książki. Na ich podstawie okrzyknięto Świętego z Pietrelciny oszustem. Nikt jednak nie sięgnął do źródła i nie zadał sobie trudu przeczytania całej książki.
Chwyt marketingowy
Wydawcy udało się osiągnąć zamierzony cel: o książce, która właśnie trafia do księgarń, jest głośno. Z całego świata napływają propozycje od wydawców zainteresownych książką. Ten marketingowy manewr wydawnictwa Einaudi skrytykował nawet sam autor. Sergio Luzatto jest profesorem na Uniwersytecie Turyńskim. Jako pierwszemu historykowi z zewnątrz Watykan udostępnił mu całe archiwum dotyczące ojca Pio. Zawiera ono krytyczne wypowiedzi Świętego Oficjum, pisma świętego kapucyna oraz dokumenty potwierdzające dokonane za jego wstawiennictwem cuda. – Nie chciałem zasiewać wątpliwości. Po prostu przedstawiłem i omówiłem udostępnione mi materiały, uwzględniając kontekst historyczny – mówi Radiu Watykańskiemu Sergio Luzatto. – Pisałem nie przeciw komuś, czy dla kogoś, ale o kimś – dodaje. Przyznaje, że w książce pojawia się wiele pytań, zaprezentowane zostały też nieznane dokumenty. O. Florio Tessari, postulator generalny zakonu kapucynów, uważa, że to cenna pozycja. – Kwestie, które wzbudzają teraz tyle emocji, zostały dokładnie przebadane i opisane przy okazji procesu beatyfikacyjnego. Do tej pory jednak informacje te nie były rozpowszechniane – mówi.
Tajemnica stygmatów
W rozdziale „Ojciec Pio i tajemnica stygmatów” Luzatto cytuje dokumenty zawierające zeznania aptekarza Valentino Visty i jego kuzynki Marii De Vito. Złożone zostały w 1920 r., pod przysięgą, przed biskupem Foggii Salvatorem Bellą. Kiedy Maria przybyła z pielgrzymką do San Giovanni Rotondo, ojciec Pio przekazał jej bilecik, w którym prosił aptekarza o dyskretne dostarczenie 100 g fenolu. Prośbę kilkakrotnie ponawiał. Fenol jest środkiem wywołującym oparzenia, aptekarz pomyślał więc, że o. Pio wykorzystuje go do sztucznego wywołania stygmatów, z których słynął. Skreślone ręką ojca Pio karteluszki z zamówieniami trafiły do Świętego Oficjum, podobnie jak zeznania aptekarza. Miały świadczyć o tym, że ojciec Pio to oszust. Ale jego stygmaty były wcześniej wielokrotnie badane przez różnych naukowców. Nawet najwięksi sceptycy, którzy podejrzewali kapucyna o to, że sam się ranił, w końcu uznali nadprzyrodzony charakter ran.
Do San Giovanni Rotondo zaczęły ściągać tłumy wiernych. Zaniepokojony Watykan wysyłał kolejnych lekarzy, by przebadali nie tylko rany, ale i stan zdrowia psychicznego ojca Pio. Już pierwsze badanie wykluczyło, że kapucyn sam się poranił, lub że zranił go ktoś inny. Prof. Amico Bignami nakazał jednak obandażować rany i opatrzyć opatrunki pieczęcią w obecności dwóch świadków. Aby mieć pewność, że stygmaty nie były dotykane, pieczęcie kontrolowano przez osiem dni. Profesor sądził, że w tym czasie rany zagoją się. Nic takiego się nie stało. Stygmaty ojca Pio dokładnie opisał profesor Giorgio Festa. „Ręce są przebite na wylot; otwór jest taki, że można przez niego zobaczyć to, co znajduje się po drugiej stronie. Dłoń można tylko przymknąć, z wielkim wysiłkiem i niecałkowicie. Na stopach są okrągłe rany. Ciągle sączy się z nich krew, która moczy buty. Naciśnięcie tych ran palcem sprawia bardzo silny ból. Na lewym boku klatki piersiowej jest zranienie w formie odwróconego krzyża. Ojciec ma ją zawsze zabandażowaną i co parę godzin zmienia opatrunek, który przemięka krwią” – czytamy w jego relacji.
Podejrzenia Jana XXIII
Przy okazji publikacji książki Luzattiego wyciągnięto notatki Jana XXIII, w których powołując się na zaufanego informatora, napisał o „niepokojącym zjawisku”, za jakie uważał, jak to ujął, „zarazę, która od dobrych 40 lat dotyka setki tysięcy ogłupiałych dusz”. Papież zaniepokoił się, gdy doniesiono mu, że w najbliższym otoczeniu zakonnika znajdują się kobiety, z którymi utrzymuje nie tylko duchowe kontakty. Zanotował wówczas: „Odkrycie za pomocą nagrania (...) jego intymnych i niewłaściwych stosunków z kobietami każe myśleć o ogromnych rozmiarów katastrofie dusz, diabelsko przygotowanej”. „Jeśli te rzeczy, o których mi mówią, są prawdziwe” – zastrzegł Papież.
Ojca Pio kontrolowano nieustannie. Rozmównicę, w której spotykał się z wiernymi, faszerowano mikrofonami. Na jednej z taśm słychać nagrany pocałunek. Okazało się, że było to spotkanie zakonnika z siostrą, a ona – jak zeznała – zawsze całowała dłoń brata. Aby znaleźć dziurę w całym, wystarczy jej dobrze poszukać. Dziś mamy kamery, telefony komórkowe i Internet. Dawniej papieże swą wiedzę opierali na mniej lub bardziej godnych zaufania informatorach. Sugerowanie na podstawie kilku wyrwanych z kontekstu fragmentów książki, że Jan Paweł II kanonizował oszusta, to bzdura. Ojciec Pio jest najbardziej popularnym włoskim świętym. Do San Giovanni Rotondo co roku pielgrzymuje ponad 7 mln ludzi. Watykan nie skomentował medialnej burzy wokół książki. Chyba że za komentarz uznać ogłoszenie przez Benedykta XVI tematu przyszłorocznego Dnia Środków Społecznego Przekazu, który brzmi: „Media na rozdrożu między gwiazdorstwem a służbą. Szukać prawdy, by się nią dzielić”, wtedy gdy na pierwszych stronach gazet potępiano ojca Pio. Papież próbuje zachęcić do refleksji nad rozpowszechnioną w mediach pokusą zwracania przez gazety czy stacje telewizyjne i radiowe uwagi na siebie, zamiast służyć prawdzie. Świętemu z Pietrelciny nie zaszkodzi nawet najbardziej żrący kwas. To media uważają, że potrzebują „kwasu”, by przyciągnąć publiczność.
Beata Zajączkowska
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).