Dojrzewanie do wolności

Czasem najmniej wiemy o najbliższych sąsiadach. Jeśli do tego wydają się bardzo do nas podobni – łatwiej o ignorancję. Słowaków nieraz mylimy ze Słoweńcami. Myślimy, że mówią tym samym, co Czesi, językiem. I że ich trudna historia i życie Kościoła niewiele różnią się od naszych doświadczeń.

Reklama

Najlepsze tulipany rosną na Słowacji. A dokładnie to tylko w Trnavie. Nawet kościół tu rośnie tulipanowy. I można by tak dalej bawić się słowami. Wystarczy jednak zajrzeć na ulicę Tulipanovą w „słowackim Rzymie”, by przekonać się, że tak jest. Przechodnie na hasło Tulipanova podpowiadają zgodnie: no, to tam, gdzie jest ten kościół. Oficjalna nazwa parafii nie gra roli. – Pod wezwaniem?... No, na Tulipanie przecież – odpowiadają.

Tulipańcy

Środek tygodnia, środek wakacji, upalny lipiec. Tradycyjny czas urlopu, nierzadko również odpoczynku od wiary. Zwłaszcza dla młodych. Tak się przynajmniej mówi. Na Tulipanovej jednak wszystko odwrócone do góry nogami. Niektórzy parafianie już na godzinę przed Mszą stoją przed zamkniętym jeszcze kościołem i się modlą. W środku upalnego tygodnia na wieczornej Mszy młode głosy dołączają do zdartych kilkudziesięcioletnią wiernością sopranów i basów. W piątek będzie ich jeszcze więcej, na Mszy młodzieżowej. W Polsce nierzadko zawieszamy takie młodzieżowe liturgie w okresie wakacji. Tutaj ekipa „Społeczności Tulipańcy” przyjdzie ze swoimi instrumentami, chociaż w trochę okrojonym składzie. – Byliśmy w tym roku w Polsce na festiwalu Song of Songs w Toruniu – mówi Zuzana. – A my na pielgrzymce do Częstochowy pogubiliśmy się w Katowicach – śmieje się Pavol.

W jego i Moniki mieszkaniu spędzamy pierwszą noc. Okazuje się, że świetnie znają polskich reżyserów, filmy, muzyków. Ze wstydem przyznaję w duchu, że nie mogę wykazać się taką samą znajomością słowackich twórców. Siedzimy w ich domu z Janą, Zuzaną, Marią i ojcem Markiem, paulinem, jedynym poza naszą dwójką Polakiem. Mam wrażenie, że „Tulipańcy” są jedną rodziną. Może nawet czymś więcej. – Ludzie potrafią organizować tu wiele rzeczy oddolnie, nie oglądając się na księdza – mówi paulin z Polski, od roku pracujący ze Słowakami. – „Tulipańcy” to dobry przykład takiej samoorganizacji – dodaje. Grupa ma swój zespół, spotyka się na modlitwie, dzieleniu się Słowem, pomaga dzieciom z parafii, a w czasie wakacji opiekuje się młodszymi na taborach, czyli obozach.

Nie ma mocnych

Przykładem tego samodzielnego chrześcijaństwa są też tradycyjne „Dziewiątki”. Na dziewięć dni przed Bożym Narodzeniem dziewięć rodzin umawia się spontanicznie i odwiedza się nawzajem z obrazem Maryi i Józefa pukających do drzwi. Takich „Dziewiątek” jest ok. 20. Czasy komunizmu nie zdołały zdusić przywiązania do wiary u Słowaków. Przy trnavskim rynku stoi wieża, z której można zobaczyć panoramę tej romańsko-gotycko-barokowej perły kultury, „słowackiego Rzymu”. Na szczycie wieży od lat stoi figura Maryi. Kiedyś lokalne władze komunistyczne wynajęły człowieka, który miał potajemnie zrzucić figurę. Najemnik jednak podczas tej operacji zleciał i zabił się. Od tego czasu komuniści dali spokój niepoprawnie religijnej wieży.

Po starszych mieszkańcach widać jednak, że dawny system pozostawił w ludziach dużo nieufności wobec wszystkich, którzy próbują się czegoś dowiedzieć. Z Jozefem Starką próbujemy rozmawiać w zakrystii kościoła paulińskiego. Trochę podejrzliwie początkowo odpowiada półzdaniami. W końcu udaje się nam przełamać lody. – Pamiętam, jak organizowaliśmy pielgrzymki do Częstochowy – wspomina. – Dało się, ale po prostu nie mówiliśmy, gdzie idziemy. Inaczej wszyscy mieliby kłopoty – dodaje.
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama