Ludzie biznesu w Polsce zwykle wierzą w Boga. Kiedy jednak przychodzą do biura, nakazy i zakazy moralne towarzyszące religii zostawiają na wieszaku, wraz z okryciem wierzchnim. Porozmawiaj o tym na FORUM :.
Jednostka ludzka musi być podmiotem, a nie przedmiotem gry rynkowej. Dlatego też jej praca nie jest towarem, a jednocześnie musi być godziwie wynagradzana. Bliźni i wspólna dobra robota stają się centralnym punktem katolickiej nauki społecznej. „Solidarność pomaga nam dostrzec drugiego człowieka nie jako narzędzie, którego zdolność do pracy można tanim kosztem wykorzystać, a potem, gdy przestanie być użyteczny, odrzucić (...)” - dodaje Jan Paweł II w encyklice „Solliciudo rei socialis”.
Kościół katolicki poddał bowiem bardzo dogłębnej analizie cały współczesny system kapitalistyczny z jego najdrobniejszymi i najbardziej kontrowersyjnymi elementami, takimi jak inwestycje, spekulacje, rynki finansowe czy też kwestie polityki pieniężnej. „W sprawach zaś walutowych trzeba starać się, by nie ucierpiało dobro ani własnego narodu, ani innych ludów” - zaznacza soborowa konstytucja.
Biznesmeni maja kłopot z tak wyraźnym stawianiem sprawy, przez co popadają w etyczną schizofrenię. Chociaż kochają swoje rodziny, to niekoniecznie obdarzają tym samym uczuciem swoich pracowników. Prowadząc biznes, raczej starają się nie myśleć o czymś tak kłopotliwym jak etyka i stan ducha bliźniego. Aby rozgrzeszyć skołataną duszę, wspierają bądź powołują do życia fundacje charytatywne.
Część biznesmenów twierdzi, że konflikty moralne im się nie zdarzają.
- Szczęśliwie się składa, że w branży, w której działam, nie ma wrogich przejęć, zwolnień grupowych, ostrej konkurencji, nie ma też zatem problemów etycznych - mówi Sławomir Majman, prezes zarządu Targów Warszawskich, niewierzący. Inni - jak Cezariusz Szlachcic, właściciel Cezeksu, największej w Polsce hurtowni papieru - uważają, że większość zachowań na rynku, włącznie ze zwolnieniami pracowników, jest elementem gry, na którą godzą się dobrowolnie jej uczestnicy.
Najdobitniej zaprotestował przeciwko mieszaniu moralności z biznesem George Soros, po tym jak w roku 1992 przeprowadził spekulacje walutowe na funcie szterlingu, doprowadził do załamania brytyjskiej polityki walutowej, zarobił miliard dolarów i zdobył przydomek człowieka, który złamał Bank Anglii. „Rynek nie jest niemoralny, tylko amoralny. Nie zna kryteriów dobra i zła, jedynym miernikiem jest zysk” - bez ogródek tłumaczył amerykański miliarder. Nieco subtelniej to samo twierdzi dziś Tadeusz Kurek, prezes spółki produkującej komputery NTT System.
- Wiara ma niewiele wspólnego z pracą. Biznes reguluje prawo, a nie chrześcijańska moralność - mówi Kurek, skądinąd gorliwy katolik.
Z wypowiedzi wielu przedstawicieli biznesu wyłania się obraz świata pękniętego na pól. W życiu prywatne-społecznym rządzą wartości chrześcijańskie, islamu czy jakiekolwiek inne, a w drugim, globalnym i kapitalistycznym chodzi tylko i wyłącznie o maksymalizację zysku. Niewidzialna ręka rynku już parę wieków temu sporządziła listę przykazań, jakimi musi się kierować przedsiębiorca. Reguły się nie zmieniły: jeden wygrywa, drugi przegrywa, a reszta się nie liczy. Nauki udzielane przez duchownych różnych maści traktowane są jako zbyt wyidealizowane i nieprzystające do bardzo zawiłej rzeczywistości. Człowiek biznesu nie ma wyboru: jeśli nie podejmie tej walki, może od razu zająć się czymś innym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).