Warto być nad Wartą

Słynna rodzina Borejków zaśpiewa kanony? I to w pękającej w szwach hali Międzynarodowych Targów Poznańskich? Stolica Wielkopolski czeka na kilkadziesiąt tysięcy młodych z całej Europy.

Reklama

Po powrocie do kraju poszliśmy z Anią do naszej parafii z pytaniem: Czy możemy się modlić kanonami? Jasne – powiedział proboszcz – żeby wam się tylko nie znudziło po dwóch tygodniach. O dziwo, nie znudziło im się. Zapał nie ostygł. Stopniowo przybywało młodych. Dziś Andrzej pracuje na pełnych obrotach w biurze przygotowań. I bardzo często rusza w Polskę, by zachęcić młodych do przyjazdu do Poznania.

Czkawka brata Aloisa
Gdy kilka lat temu poznaniacy organizowali spotkanie dla osób odpowiedzialnych za punkty przygotowań kolejnej pielgrzymki, przyszedł na nie arcybiskup Stanisław Gądecki – wspomina brat Marek. – „Jeździcie na koniec świata. A dlaczego nie zorganizować takiego spotkania u nas?” – rzucił. Młodzi chwycili go za słowo. Zaczęli organizować wyjazdy z Poznania do Taizé. Co tydzień jechała inna ekipa (nad Wartą mówią „wiara”).

Uknuli chytry plan: codziennie po wieczornej modlitwie dwójka poznaniaków zostawała w kościele, podchodziła do brata Aloisa i zagajała: „Jesteśmy z Poznania. Zapraszamy do naszego miasta”. – Na słowo „Poznań” wasz przełożony dostawał chyba czkawki? – pytam brata Marka. – Tak – wybucha śmiechem. – Potem młodzi przyjechali z konkretem: pisemnym zaproszeniem arcybiskupa. Zaproszenie od prezydenta miasta przywieźli na rowerach, bo chcieli być zauważeni. Czy można się oprzeć sile takich argumentów? Zwłaszcza że sam założyciel wspólnoty brat Roger dotarł do burgundzkiej wioski na rowerze.

Spodnie wpuszczone w relaksy
Dwa razy Wrocław, Praga, Wiedeń i Budapeszt. To mój bilans zimowych spotkań. Wspomnienia? Przenikliwe zimno, nocne jazdy metrem, długie godziny spędzone na adoracji. W czasie „pierwszego Wrocławia” Polacy, których na kilometr rozpoznać można było po szaroburych kurtkach i nieśmiertelnych relaksach, w które obowiązkowo wpuszczali swe dekatyzowane dżinsy, stali z boku. Z zazdrością patrzyli na bawiących się na ulicach Hiszpanów, Francuzów i Włochów. Byli niemi. Na szczęście wszystkich jednoczyły śpiewane w wielu językach kanony. „Bless the Lord my soul” – śpiewał tłum. Nie było w nim już „Żyda ani Greka”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama