W mediach, polityce, biznesie i na planie filmowym. Tak, tutaj też trafiają ludzie z oazową przeszłością. Mają niezłe przygotowanie.
Działalność gospodarczą (a wcześniej polityczną) z oazą łączy Andrzej Raj. Z Ruchem związany od 1983 r., przeżył nawrócenie po wizycie Jana Pawła II. Dziś jest prezesem Fundacji Światło–Życie (od 20 lat). – Do biznesu ciągnęło mnie zawsze, ale zająłem się nim dopiero w 1984 r. Podejmując decyzje biznesowe, zawsze zawierzam je Bogu – mówi. Formacja w oazie to przede wszystkim rozwój wewnętrzny. Ale po co ten rozwój? Ks. Blachnicki uczył: Twoja wiara i wolność są po to, abyś służył innym. Tak powstało Górnośląskie Towarzystwo Gospodarcze, którego byłem jednym z trzech pomysłodawców i założycieli.
Po 1989 roku uznał, że jego miejsce jest w polityce. Został wybrany na posła I kadencji. – W Sejmie było wówczas kilka osób, które były również po formacji oazowej. Spotykaliśmy się na modlitwie różańcowej w hotelu sejmowym wraz z innymi posłami ze Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego – wspomina Andrzej Raj. Później był radnym Katowic, w końcu zajął się tylko biznesem i prezesowaniem Fundacji.
Szkoła liderów, nie spryciarzy
Ksiądz Adam Wodarczyk, moderator generalny Ruchu Światło–Życie, uważa, że formacja oazowa z natury przygotowuje do działalności publicznej. – Jest w niej położony nacisk na kreatywność człowieka. Nowa kultura nie dotyczy tylko wymiaru modlitwy, ona wymaga też zaangażowania na zewnątrz – mówi. – Merytorycznie formacja oazowa jest tak ustawiona, że człowiek ma uczyć się samodzielności i odpowiedzialności. Chodzi o wychowanie takich liderów, którzy sami będą w stanie prowadzić innych – dodaje. Ksiądz Wodarczyk uważa, że dobrą rzeczą jest pewna rozpiętość poglądów społeczno-politycznych, w których mieszczą się członkowie Ruchu. – Tutaj mogą znaleźć się ludzie o dość szerokim wachlarzu spojrzeń, dlatego oazowicze są i w PiS, i w PO, i w PSL – przyznaje.
Ksiądz Henryk Bolczyk, były moderator generalny Ruchu, uważa, że oaza formuje liderów społecznych z dwóch powodów: ponieważ rozumie pełnię człowieczeństwa jako dar z siebie dla innych oraz prowadzi do doświadczenia żywego Kościoła we wspólnocie. – Oazowicze wiedzą, że Kościół to nie jest wspólnota spryciarzy, ale uczą się w nim odpowiedzialności za siebie i innych. Być osobą publiczną – znaczy być diakonem, sługą – to dzięki podstawowej teologii Ruchu – Chrystusa Sługi. Oaza leczy z egoizmu i pokusy ulegania przekupstwom. A wiem od znajomych oazowiczów pracujących w samorządach, że codziennie przychodzą ludzie z propozycjami korupcyjnymi, więc pokusy są ogromne – dodaje. – To są codzienne zmagania – przyznaje Artur Moczarski z TVN24. – Mam jednak nadzieję, że inni widzą po mojej pracy, z jakich źródeł czerpię.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.