(...) Gdy uczestniczył w drugim Soborze Powszechnym w 381 r., został wybrany biskupem Konstantynopola i objął przewodnictwo na Soborze. Wkrótce jednak zawiązała się przeciw niemu silna opozycja, aż sytuacja stała się nie do zniesienia. Dla duszy tak wrażliwej te nastroje wrogości były nie do wytrzymania...
Drodzy bracia i siostry!
W ubiegłą środę mówiłem o wielkim nauczycielu wiary, Ojcu Kościoła św. Bazylim. Dzisiaj chciałbym porozmawiać o jego przyjacielu Grzegorzu z Nazjanzu, który również, podobnie jak Bazyli, pochodził z Kapadocji. Ten znakomity teolog, mówca i obrońca wiary chrześcijańskiej w IV wieku był znany ze swego daru wymowy a jako poeta był duchem subtelnym i wrażliwym.
Grzegorz urodził się w rodzinie arystokratycznej. Matka poświęciła go Bogu już w chwili narodzin, które nastąpiły około roku 330. Odebrawszy najpierw wychowanie w gronie rodzinnym uczęszczał następnie do najświetniejszych szkół swoich czasów: najpierw w Cezarei Kapadockiej, gdzie zaprzyjaźnił się z Bazylim, przyszłym biskupem tego miasta, a następnie przebywał w innych metropoliach świata starożytnego, jak Aleksandria w Egipcie, a zwłaszcza Ateny, gdzie ponownie spotkał Bazylego (por. Mowa 43,14-24: SC 384, 146-180). Wspominając tę przyjaźń Grzegorz napisze później: "Wtedy nie tylko ja odczuwałem szacunek do mojego wielkiego Bazylego ze względu na powagę jego zwyczajów oraz z uwagi na dojrzałość i mądrość jego przemówień, ale nakłoniłem do uczynienia tego samego również innych, którzy jeszcze go nie poznali... Kierowało nami to samo pragnienie wiedzy... Była to nasza rywalizacja: nie o to, kto będzie pierwszy, ale kto pozwoli na to drugiemu. Wydawało się, jakbyśmy mieli jedną duszę w dwóch ciałach" (Mowa 43,16.20: SC 384, 154-156.164). Są to słowa, stanowiące trochę jakby autoportret tej szlachetnej duszy. Ale można też sobie wyobrazić, że człowiek ten, który mocno wybiegał spojrzeniem ponad wartości ziemskie, cierpiał bardzo z powodu spraw tego świata.
Po powrocie do domu Grzegorz przyjął chrzest i nastawił się na życie mnisze: pociągały go samotność oraz rozważania filozoficzne i duchowe. Sam napisze: "Nic nie wydaje mi się większe niż to: doprowadzić do wyciszenia własnych uczuć, do opuszczenia ciała świata, do skupienia się w samym sobie, niezajmowania się już sprawami ludzkimi, poza tymi najbardziej niezbędnymi; rozmawiać z sobą samym i z Bogiem, prowadzić życie, które przenika rzeczy widzialne; nosić w duszy zawsze czyste obrazy Boże, nie mieszając ich z formami ziemskimi i błędnymi; być prawdziwie nieskalanym zwierciadłem Boga i rzeczy boskich i stawać się nim coraz bardziej, czerpiąc światło ze światła...; cieszyć się, w obecnej nadziei, dobrem przyszłym i rozmawiać z aniołami; już porzucić ziemię, nawet pozostając na ziemi, będąc duchowymi przeniesionymi na wysokości" (Mowa 2,7: SC 247,96).
W swej Autobiografii (por. Poematy [historyczne] 2,1,11 o swoim życiu 340-349: PG 37,1053) wyznał, iż przyjął święcenia kapłańskie z pewnymi oporami, wiedział bowiem, że później musiałby stać się pasterzem, zajmować się innymi i ich sprawami, a zatem nie mógłby oddawać się czystym medytacjom; a jednak zaakceptował później to powołanie i podjął posługę duszpasterską w duchu pełnego posłuszeństwa, zgadzając się, jak to często zdarzało mu się w życiu, być prowadzonym przez Opatrzność tam, dokąd nie chciał iść (por. J 21,18). W 371 r. jego przyjaciel Bazyli, biskup Cezarei, wbrew pragnieniu samego Grzegorza, zechciał konsekrować go na biskupa Sasimy - ważnej strategicznie krainy w Kapadocji. On jednak - ze względu na różne trudności - nigdy nie objął jej w posiadanie i pozostał w mieście Nazjanzie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.