Święty Grzegorz z Nazjanzu

Katecheza Benedykta XVI z 8 sierpnia 2007

publikacja 09.08.2007 11:48

(...) Gdy uczestniczył w drugim Soborze Powszechnym w 381 r., został wybrany biskupem Konstantynopola i objął przewodnictwo na Soborze. Wkrótce jednak zawiązała się przeciw niemu silna opozycja, aż sytuacja stała się nie do zniesienia. Dla duszy tak wrażliwej te nastroje wrogości były nie do wytrzymania...

Święty Grzegorz z Nazjanzu

Drodzy bracia i siostry!
W ubiegłą środę mówiłem o wielkim nauczycielu wiary, Ojcu Kościoła św. Bazylim. Dzisiaj chciałbym porozmawiać o jego przyjacielu Grzegorzu z Nazjanzu, który również, podobnie jak Bazyli, pochodził z Kapadocji. Ten znakomity teolog, mówca i obrońca wiary chrześcijańskiej w IV wieku był znany ze swego daru wymowy a jako poeta był duchem subtelnym i wrażliwym.

Grzegorz urodził się w rodzinie arystokratycznej. Matka poświęciła go Bogu już w chwili narodzin, które nastąpiły około roku 330. Odebrawszy najpierw wychowanie w gronie rodzinnym uczęszczał następnie do najświetniejszych szkół swoich czasów: najpierw w Cezarei Kapadockiej, gdzie zaprzyjaźnił się z Bazylim, przyszłym biskupem tego miasta, a następnie przebywał w innych metropoliach świata starożytnego, jak Aleksandria w Egipcie, a zwłaszcza Ateny, gdzie ponownie spotkał Bazylego (por. Mowa 43,14-24: SC 384, 146-180). Wspominając tę przyjaźń Grzegorz napisze później: "Wtedy nie tylko ja odczuwałem szacunek do mojego wielkiego Bazylego ze względu na powagę jego zwyczajów oraz z uwagi na dojrzałość i mądrość jego przemówień, ale nakłoniłem do uczynienia tego samego również innych, którzy jeszcze go nie poznali... Kierowało nami to samo pragnienie wiedzy... Była to nasza rywalizacja: nie o to, kto będzie pierwszy, ale kto pozwoli na to drugiemu. Wydawało się, jakbyśmy mieli jedną duszę w dwóch ciałach" (Mowa 43,16.20: SC 384, 154-156.164). Są to słowa, stanowiące trochę jakby autoportret tej szlachetnej duszy. Ale można też sobie wyobrazić, że człowiek ten, który mocno wybiegał spojrzeniem ponad wartości ziemskie, cierpiał bardzo z powodu spraw tego świata.

Po powrocie do domu Grzegorz przyjął chrzest i nastawił się na życie mnisze: pociągały go samotność oraz rozważania filozoficzne i duchowe. Sam napisze: "Nic nie wydaje mi się większe niż to: doprowadzić do wyciszenia własnych uczuć, do opuszczenia ciała świata, do skupienia się w samym sobie, niezajmowania się już sprawami ludzkimi, poza tymi najbardziej niezbędnymi; rozmawiać z sobą samym i z Bogiem, prowadzić życie, które przenika rzeczy widzialne; nosić w duszy zawsze czyste obrazy Boże, nie mieszając ich z formami ziemskimi i błędnymi; być prawdziwie nieskalanym zwierciadłem Boga i rzeczy boskich i stawać się nim coraz bardziej, czerpiąc światło ze światła...; cieszyć się, w obecnej nadziei, dobrem przyszłym i rozmawiać z aniołami; już porzucić ziemię, nawet pozostając na ziemi, będąc duchowymi przeniesionymi na wysokości" (Mowa 2,7: SC 247,96).

W swej Autobiografii (por. Poematy [historyczne] 2,1,11 o swoim życiu 340-349: PG 37,1053) wyznał, iż przyjął święcenia kapłańskie z pewnymi oporami, wiedział bowiem, że później musiałby stać się pasterzem, zajmować się innymi i ich sprawami, a zatem nie mógłby oddawać się czystym medytacjom; a jednak zaakceptował później to powołanie i podjął posługę duszpasterską w duchu pełnego posłuszeństwa, zgadzając się, jak to często zdarzało mu się w życiu, być prowadzonym przez Opatrzność tam, dokąd nie chciał iść (por. J 21,18). W 371 r. jego przyjaciel Bazyli, biskup Cezarei, wbrew pragnieniu samego Grzegorza, zechciał konsekrować go na biskupa Sasimy - ważnej strategicznie krainy w Kapadocji. On jednak - ze względu na różne trudności - nigdy nie objął jej w posiadanie i pozostał w mieście Nazjanzie.

Około 379 r. Grzegorza wezwano do Konstantynopola - stolicy, aby przewodniczył tam niewielkiej wspólnocie katolickiej wiernej Soborowi Nicejskiemu i wierze trynitarnej. Większość była jednak przywiązana do arianizmu, który był "poprawny politycznie" i cesarze uważali go za użyteczny politycznie. W ten sposób znalazł się w warunkach mniejszości, otoczony wrogością. W kościółku Anastasis (Zmartwychwstania) wygłosił pięć Mów teologicznych (Orationes 27-31: SC 250,70-343) właśnie w celu obrony i uczynienia zrozumiałą wiary trynitarnej. Mowy te stały się sławne ze względu na pewność nauczania i umiejętność rozumowania, która rzeczywiście pozwala zrozumieć, że jest to logika boska. A także wspaniałość formy czyni je dzisiaj pociągającymi. Dzięki tym przemówieniom Grzegorz zyskał miano "Teologa". Tak jest nazywany w Kościele prawosławnym: "Teolog". A to dlatego, że teologia była dlań nie refleksją czysto ludzką ani tym bardziej wyłącznie owocem skomplikowanych spekulacji, ale wypływała z życia w modlitwie i świętości, ze stałego dialogu z Bogiem. I właśnie w ten sposób sprawia, że naszemu rozumowi ukazuje się rzeczywistość Boga, tajemnica trynitarna. W ciszy kontemplacji, przeniknięta zdumieniem w obliczu cudów objawionej tajemnicy, dusza przyjmuje piękno i chwałę Bożą.

Gdy uczestniczył w drugim Soborze Powszechnym w 381 r., został wybrany biskupem Konstantynopola i objął przewodnictwo na Soborze. Wkrótce jednak zawiązała się przeciw niemu silna opozycja, aż sytuacja stała się nie do zniesienia. Dla duszy tak wrażliwej te nastroje wrogości były nie do wytrzymania. Powtarzano to, co Grzegorz mówił z ubolewaniem wcześniej: "Podzieliliśmy Chrystusa, my, którzy tak bardzo kochaliśmy Boga i Chrystusa! Oszukiwaliśmy się nawzajem z powodu Prawdy, żywiliśmy uczucia nienawiści z powodu Miłości, oddzieliliśmy się nawzajem od siebie!" (Mowa 6,3: SC 405,128). I tak to, w atmosferze napięcia, doszło do jego ustąpienia. W przepełnionej katedrze Grzegorz wygłosił przemówienie pożegnalne naznaczone wielkim uczuciem i godnością (por. Mowa 42: SC 384,48-114). Zakończył swe przygnębiające przemówienie tymi słowy: "Żegnaj, wielkie miasto, umiłowane przez Chrystusa... Dzieci moje, błagam was, strzeżcie depozytu [wiary], który został wam powierzony (por. 1 Tm 6,20), pamiętajcie o moich cierpieniach (por. Kol 4,18). Niech łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa pozostanie z wami wszystkimi" (por. Mowa 42,27: SC 384,112-114).

Powrócił do Nazjanzu i przez prawie dwa lata troszczył się duszpastersko o miejscową wspólnotę chrześcijańską. Później wycofał się ostatecznie w samotność do pobliskiego Arianzosu - swej ziemi ojczystej, oddając się nauce i życiu ascetycznemu. W owym czasie napisał większość swych dzieł poetyckich, szczególnie autobiografię: De vita sua, będącą odczytaniem na nowo wierszem własnej drogi ludzkiej i duchowej, drogi będącej przykładem cierpiącego chrześcijanina, człowieka o bogatym życiu wewnętrznym w świecie pełnym konfliktów. Jest on człowiekiem, który pozwala nam odczuć prymat Boga i dlatego mówi także do nas, do tego naszego świata: bez Boga człowiek traci swoją wielkość, bez Boga nie ma prawdziwego humanizmu. Toteż wsłuchujmy się w ten głos i próbujmy - my także - rozpoznać oblicze Boga. W jednym ze swym wierszy napisał on, zwracając się do Boga: "Bądź błogosławiony, Ty, Ponad wszystkim" (Poematy [dogmatyczny] 1,1,29: PG 37,508). A w 390 r. Bóg przyjął w swe ramiona tego sługę wiernego, który dzięki wyrafinowanej inteligencji bronił wiary w swych pismach i którą z tak wielką miłością opiewał w swej poezji.

Część II katechezy Benedykta XVI o św. Grzegorzu z Nazjanzu