Katechizm inaczej. Modlitwa

Skarbiec wiary Kościoła jest ogromny. Są w nim "nova et vetera" - rzeczy nowe i stare. Te "stare" nie starzeją się nigdy. A "nowe" nie są nowe. Trzeba jedynie najdawniejszą tradycję Kościoła odczytywać na nowo.- abp Alfons Nossol

Reklama

88. Nie potrafię się modlić…

To prawda. Bo głęboko w sercu zapisana jest potrzeba kontaktu ze Stwórcą, a równocześnie doświadczamy kruchości tego kontaktu. Powody bywają bardzo różne. Skutek ten sam: nie potrafię się modlić - mówimy. Jakie są tego przyczyny?

Żyjemy w epoce ogromnej aktywności. Liczy się skuteczność działania oceniana przez efekty. A im szybciej osiągane - tym lepiej. Skuteczność modlitwy jest innego rodzaju - przede wszystkim rzadko bywa wymierna, widzialna i uchwytna materialnie. Po drugie - skuteczność modlitwy sięga wieczności i rozliczanie jej w małych odcinkach czasu jest zwykłym nieporozumieniem. Jednak wszyscy temu ulegamy. W rezultacie odkładamy modlitwę na później, by zająć się tym, co może przynieść efekt szybki i widoczny. A tyle jest do zrobienia! Nie mamy więc na modlitwę czasu (jakżeż pokrętne i nadużywane powiedzonko: “Nie mam czasu”). Zajęci zewnętrzną aktywnością możemy już tylko powiedzieć: nie potrafię się modlić… Patrząc zaś na kogoś, kto więcej czasu poświęca modlitwie, łatwo o wyrok: on ucieka od świata. Czy ta trudność w modlitwie nie rodzi się z naszej zbyt małej wiary?

Z innego wypaczenia wiary rodzi się inna trudność modlitwy. Nazwałbym to wypaczenie pogańskim. Otóż człowiek ulega pokusie bycia bogiem. I ten bóg chciałby Boga sięgnąć, sobie podporządkować, coś na Nim wymusić. Taki sens mają magiczne zaklęcia i rytuały pogańskie. Przeczytaj barwną opowieść o proroku Eliaszu walczącym orężem wiary z prorokami bożka Baala (1 Krl 18, 20nn). Czciciele Baala, patrząc powierzchownie, też się modlili. Ale tak naprawdę usiłowali wymusić odpowiedź, która nie przyszła - bo to bóstwo po prostu nie istnieje. Eliasz modlił się - w jego postawie, w krótkiej prośbie jest zawarta cała moc wiary. Więcej: Eliasz na pierwszym miejscu postawił Boga. W jego modlitwie było zatroskanie o prawdę. Ilekroć na modlitwie stawiamy na pierwszym miejscu siebie, ilekroć usiłujemy na Bogu coś wymusić wedle swojego pomysłu - tyle razy ulegamy ogromnemu rozczarowaniu. Kończy się to zawsze podobnie: nie potrafię się modlić - mówimy. I zniechęceni próbujemy sami stać się bogami. A modlitwę trzeba zaczynać z Jezusem, powtarzając: “Ojcze mój, niech się stanie twoja wola” (Mt 26, 42).

Zbyt słaba wiara rodzi kolejną trudność: fatalizm. Skoro wszystko jest Bożą wolą, to po co w ogóle się modlić? Co ma być - będzie. To zbytnie uproszczenie. W realizację Bożych planów należy się włączać świadomie, z przekonaniem, że zamysły dobrego Ojca są najlepsze. Na modlitwie zaś szukać zharmonizowania swojej woli z wolą Boga i zrozumienia (na ile to możliwe) Bożych planów. A wszystko po to, by stać się narzędziem - wolnym i świadomym - dobra, jakie zamierzył Bóg. Jeśli jednak górę weźmie fatalizm, prędzej czy później człowiek powie sobie: nie potrafię się modlić. Albo popadnie w zabobon - wypaczoną modlitwę formuł i rytuałów, którym przypisuje magiczne znaczenie.

Na modlitwie - jak w każdych osobowych kontaktach człowieka - przychodzą czasem oschłości. Największa miłość na takie chwile jest narażona. Jeśli wiara zbyt słaba i chwiejna, oschłości na modlitwie powodują zniechęcenie. Wydaje się wtedy, że “Bóg daleko a niebo wysoko”, że może inni to mogę nawiązać z Nim kontakt, ale ja…? Łatwo wtedy o zniechęcenie, nawet o odrzucenie modlitwy. A tymczasem właśnie wtedy, “gdy nie umiemy modlić się tak, jak trzeba, sam Duch [Święty] przyczynia się za nami” (Rz 8, 26). W czas największego ludzkiego zmagania się Jezusa, gdy konał na krzyżu, niebo zdawało się milczeć. Wołał On wtedy słowami psalmu: “Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił” (Mt 27, 46). Gdy przychodzą na nas chwile podobnej próby, warto sobie powiedzieć: “Wierzę w słońce - nawet, gdy nie świeci. Wierzę w miłość - nawet, gdy skryta. Wierzę w Boga - nawet gdy milczy”…

…a może nie milczy? A może to tylko ja nie potrafię usłyszeć? Może jest ze mną tak, jak z owym młodym człowiekiem, którego Jezus zaprosił, by poszedł za nim. “Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości” (Mk 10 22). Dlatego modlitwa potrzebuje ascezy, świadomego ograniczania swych - także słusznych - potrzeb. Zaniedbania czystości i wolności serca, zmniejszenie czujności wobec zła wkradającego się w życie - to wszystko powoduje duchową głuchotę człowieka, a tym samym bardzo utrudnia, a bywa że i uniemożliwia modlitwę. To też jest brak wiary, który “objawia się nie tyle przez wyznane niedowiarstwo, co przez faktyczny wybór” [2732].

“Nie potrafię się modlić!” Tak, nikt nie potrafi na tyle, by móc uważać swoją modlitwę za doskonałą. Wzrastanie w modlitwie, zagłębianie się w jej orzeźwiający strumień - to wysiłek na całe życie. A warto go podjąć, bo odnajdując Boga, odnajdujemy siebie.

Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 2725 - 2733.

«« | « | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama