Podoba mi się koncepcja budowania tożsamości "rzeczpospolickiej". Tożsamości, która nie konkuruje z innymi, także we mnie samej.
Z okazji sześćdziesięciolecia "Więzi" zorganizowano wczoraj w Warszawie konferencję "Ocalić patriotyzm". Propozycja tematu wyrosła z przekonania, że patriotyzm jest czymś, co warto ocalić, że nawet najbardziej skandaliczne wypowiedzi i działania nie powinny go przekreślać. Istotnie, można spotkać się z reakcjami, które nie widzą już miejsca dla patriotyzmu utożsamiając go ze źródłem agresji czy przemocy. To duży błąd. Patriotyzm jest potrzebny. Jest tym, co łączy wspólnotę ludzi, którym zależy na ich kraju.
Pytanie, na czym tę wspólnotę mamy budować? Co ma być jej spoiwem?
W dyskusji, do której wprowadził abp Wojciech Polak, zaproszone zostały różne środowiska: prof. Aleksandra Hnatiuk, prof. Michał Bilewicz, dr Paweł Rojek, ks. prof. Alfred Wierzbicki i prof. Jan Żaryn. Ten ostatni, niestety, w ostatniej chwili odwołał swoją obecność. Szkoda, jego koncepcja patriotyzmu też powinna wybrzmieć. Wracając jednak do tematu.
Myślę, że pytanie postawione wyżej stanowiło podstawowy motyw rozmowy. Mamy różne koncepcje budowania wspólnoty. Są takie, dla których oparciem jest etniczność, rasa czy religia. W społeczeństwie, które nie jest homoetniczne (a nie jesteśmy, nawet mimo zmian granic w 1945 roku i wysiłków PRL w tym kierunku), w którym istnieją od wieków różne wyznania i religie (a istnieją) podejście etniczno-religijne będzie prowadziło do wykluczenia. Z natury rzeczy część obywateli państwa pominie. Potrzebujemy zatem innego spoiwa.
Koncepcje w dyskusji pojawiały się różne. Wymieniano kulturę i tradycję Polski Jagiellonów, powołując się tu na Jana Pawła II. Wskazywano na ideę polskiego mesjanizmu (swoistego "powołania"), które miałoby pozwolić na wyjście poza etniczność i kulturę (czy warunkiem przynależności do wspólnoty na pewno powinna być inkulturacja?). A może właściwym kryterium jest obywatelstwo polskie, które mieści w sobie różne etniczności, różne religie, różne kultury współ-budujące na równych prawach to, co wspólne? Prof. Aleksandra Hnatiuk "wrzuciła" ważne spostrzeżenie: być może część naszego problemu z polskością i patriotyzmem polega na tym, że nie powstał przymiotnik "rzeczpospolicki"? To ciekawa myśl: słowo "polski" ma podwójne znaczenie, państwowe i etniczne, w "rzeczpospolickim" mogłyby się na równych prawach spotkać polski - ukraiński - żydowski - śląski - kaszubski - litewski - niemiecki... syryjski (?) Tożsamości etniczne, których nie trzeba by odrzucać, by budować wspólnotę Rzeczpospolitej.
Tak, syryjski brzmi jak prowokacja. Ale pokazuje jedno: ta koncepcja nie ma granic. Będzie działała także w zmieniającym się świecie.
A może jesteśmy w stanie znaleźć wspólne wartości, które nas połączą? Choćby za przykładem czechosłowackim: nie bać się, nie kraść, nie kłamać? A może trzeba spojrzeć na siebie z perspektywy i przenieść poziom budowania wspólnoty o poziom wyżej, na Europę? To już propozycje z dyskusji.
Opisuję koncepcje celowo nie wartościując. Warto, byśmy mieli świadomość, jakie jest źródło tego, z czym się nie zgadzamy, nawet jeśli jesteśmy zdania, że jest nie do przyjęcia. Tylko znając sens i cel konkretnego pomysłu możemy szukać wspólnej drogi. Przeżywanie relacji do własnego kraju może oczywiście być różne. Ale jednak, jeśli coś ma nas łączyć, potrzebujemy wspólnego spojrzenia.
Podoba mi się koncepcja budowania tożsamości "rzeczpospolickiej". Tożsamości, która nie konkuruje z innymi, także we mnie samej. Mogę czuć się członkiem swojego narodu, mogę czuć się członkiem małej ojczyzny, która jest moim domem, mogę czuć się członkiem wspólnoty wyznaniowej czy religijnej i nie wyklucza to w najmniejszym stopniu mojej tożsamości "rzeczpospolickiej". Wręcz przeciwnie: wnoszę w nią to, co cenne ze wszystkiego, kim jestem.
Ta koncepcja działa też dalej: moja "rzeczpospolickość" nie wyklucza tożsamości europejskiej, wręcz przeciwnie, ją buduje. Nie wyklucza tożsamości judeochrześcijańskiej, związku z Kościołem powszechnym. Nie wyklucza w końcu tożsamości ludzkiej: związku z każdym człowiekiem na ziemi.
Tak, podoba mi się. Pytanie jednak pozostaje: na czym tę naszą wspólną tożsamość budować? Mam poczucie, że samo obywatelstwo to zbyt mało. Idee (wszelakie) uważam za niebezpieczne, zbyt łatwo wyrastają z nich ideologie. Wartości?
Pytanie pozostawiam otwarte.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.