Irlandzkie wyzwania

O Polakach w Irlandii, słabości i nadziejach Kościoła na Zielonej Wyspie mówi ks. Stanisław Hajkowski SChr.

Reklama

Ks. Tomasz Jaklewicz: Ilu Polaków żyje dziś w Irlandii?

Ks. Stanisław Hajkowski SChr: Obecnie 160 tys. na całej wyspie, z tego 70 tys. w samym Dublinie, a w Irlandii Północnej ok. 20 tys.

Irlandia Północna to już część Wielkiej Brytanii.

Ale Irlandia ma jeden episkopat. Siedziba prymasa jest w Armagh, które leży w Irlandii Północnej. To jest irlandzkie Gniezno. W Dublinie rezyduje prymas Irlandii, a w Armagh prymas całej Irlandii. To wynika z historycznych zaszłości.

Wróćmy do polskiej emigracji. To w większości młodzi ludzie, prawda?

Przed 2004 r. Polaków w Irlandii prawie nie było. Cała tutejsza polska emigracja to ludzie, którzy przyjechali za pracą po wejściu Polski do Unii Europejskiej. W 2007 r. doliczono się aż 250 tys. Polaków. Po 2009 r., kiedy w Irlandii pojawił się kryzys ekonomiczny, ta fala emigracji opadła, część Polaków wróciła do kraju.

Jak wygląda religijne zaangażowanie Polaków na tym terenie?

Około 10 proc. utrzymuje kontakt z polskim duszpasterstwem. Z tego połowa regularnie praktykuje. W Dublinie mamy trzy główne ośrodki prowadzone przez chrystusowców, dominikanów i jezuitów. W sumie na niedzielne Msze św. w języku polskim uczęszcza około 2 tys. osób.

Z tych 70 tys. Polaków mieszkających w Dublinie na niedzielne Msze chodzi regularnie tylko 2 tys.?

Są i tacy, którzy chodzą na Msze św. do irlandzkich kościołów. To głównie rodzice dzieci przygotowujących się do Komunii św. w szkołach katolickich. Oczywiście pojawia się ważne pytanie, jak dotrzeć do tych Polaków, którzy utracili kontakt z Kościołem.

Jak funkcjonują polskie ośrodki duszpasterstwa?

Są trzy formy. Jedną z nich jest działalność duszpasterza Polaków na terenie diecezji. Pierwszego takiego duszpasterza odpowiedzialnego za cały kraj wysłał do Irlandii, w porozumieniu z irlandzkim episkopatem, jeszcze prymas Glemp. Później poszczególne diecezje prosiły o kapelana dla Polaków, głównie w dużych miastach. Druga forma duszpasterstwa to opieka sprawowana przez zakonników. Poszczególne zgromadzenia, widząc, że w ich parafiach jest sporo Polaków, zapraszały zakonników z Polski. Ostatni rodzaj duszpasterstwa stanowi posługa polskiego duszpasterza, który jest wikarym w irlandzkiej parafii i duszpasterzem Polaków. Ta trzecia forma jest najpopularniejsza, ponieważ Irlandczycy cierpią na brak powołań.

Ilu jest w tej chwili księży prowadzących duszpasterstwo dla Polaków?

Mamy 30 kapelanów pracujących w tych trzech rodzajach posługi na terenie 20 diecezji irlandzkich. Około 15 księży z Polski pracuje wśród samych Irlandczyków.

W Polsce na niedzielne Msze św. chodzi ok. 40 proc. katolików. W Irlandii ten procent jest znacząco mniejszy. Dlaczego tak się dzieje?

Pamiętajmy, że ta emigracja jest bardzo młoda. To ludzie od 20. do 35. roku życia. Przypuszczam, że w Polsce liczba uczestników niedzielnej Mszy w tym przedziale wiekowym też byłaby dużo poniżej 40 proc. Na emigracji znika nacisk społeczny, nie ma już w pobliżu mamy czy babci, która przypomina o kościele. Ludzie nie żyją w zwartych środowiskach, blisko Kościoła. Przyjeżdżają, by zarobić, czasem szukają przygody lub uciekają od rodzinnych kryzysów. Są pozbawieni korzeni, część z nich gubi się.

Irlandzcy katolicy mieli nadzieję, że Polacy ożywią ich parafie?

Tak było na początku. Wierzący Irlandczycy liczyli na dobry przykład Polaków. W każdym chcieli widzieć Jana Pawła II. Ale dość szybko zobaczyli, że 90 proc. Polaków zintegrowało się raczej z tymi, którzy nie chodzą do kościoła. Część duchownych oczekuje, że Polacy włączą się w struktury Kościoła irlandzkiego. Kiedyś jeden z proboszczów pytał mnie, jak długo Polacy w Irlandii będą potrzebowali polskich duszpasterzy. Powiedziałem, że około 50 lat. Tak długo? – dziwił się. Wtedy zapytałem go: „A dlaczego Irlandczycy żyjący w Londynie potrzebują swojego duszpasterza, wasi ludzie znają przecież język angielski”. Tak, odpowiedział, ale Irlandczycy mają inną kulturę i trudno im integrować się z Anglikami. (śmiech)

Zalecenia Kościoła mówią wyraźnie, że imigranci mają prawo do duszpasterstwa w ojczystym języku.

Ale podejście jest często takie, że dokument trzeba szanować, jednak rzeczywistość jest kształtowana przez lokalnego proboszcza.

Jaka jest dziś kondycja Kościoła w Irlandii?

Powiedziałbym, że jest to ciężko chory pacjent na oddziale intensywnej terapii. Szacuje się, że z 4 mln Irlandczyków praktykuje około 800 tys. Cała Irlandia ma w tej chwili 20 seminarzystów.

Czemu sekularyzacja nastąpiła tak szybko?

Powodów jest wiele. Jednym z nich jest to, że Irlandczycy utracili kontakt z bogatym dziedzictwem kultury celtyckiej, która była przeniknięta wartościami chrześcijańskimi. W okresie dominacji brytyjskiej przestali mówić swoim językiem. Skutkiem tego jest utrata całego dorobku wielkiej chrześcijańskiej tradycji średniowiecznej.

Połączenie celtyckiej wrażliwości religijnej i chrześcijańskiego życia monastycznego było charakterystyczne dla Irlandii. Mnisi iroszkoccy ewangelizowali przecież Stary Kontynent.

Te tradycje są już tylko reliktem przeszłości. Bez języka ta ciągłość kulturowa została zerwana. Poza tym w wyniku reformacji i działań Henryka VIII zlikwidowano w Irlandii wszystkie klasztory. W XVI wieku działało tu wiele kwitnących ośrodków zakonnych. Niektóre miały 1000-letnią tradycję. To wszystko zostało zniszczone. Katolicyzm schodzi do podziemia, irlandzkie seminaria działają na emigracji. Dopiero od 1850 r. odbudowują się struktury Kościoła katolickiego na terenie całej Wielkiej Brytanii. W latach 1860–1870 dokonuje się w Irlandii rewolucja religijna, powrót do katolicyzmu. Kościoły stają się centrami narodowymi. Pójście do kościoła katolickiego staje się manifestacją irlandzkości, tożsamości narodowej. W 1916 r. zrodził się ruch narodowowyzwoleńczy, który doprowadził do powstania rządu irlandzkiego w 1922 r., a republiki w 1948 r. Elity irlandzkie bardzo mocno podłączyły się wtedy pod Watykan. Wszystko, co katolickie, kojarzyło im się z wolnością, niezależnością i postępem. To, co brytyjskie, kojarzyło się z niewolą, przemocą i biedą. Tak to trwało do lat 70. XX wieku. Gdy w 1973 r. Irlandia weszła do Unii Europejskiej, sytuacja szybko uległa zmianie. Jest dużo inwestycji, średnia klasa szybko się bogaci. Teraz to demokracja liberalna kojarzy się młodszemu pokoleniu z postępem, wolnością, nowoczesnością, wiara katolicka staje się passé. Bruksela staje się tym, czym wcześniej był Watykan.

Ale dlaczego ta zmiana nastąpiła tak szybko?

Przymierze ołtarza z tronem okazało się zgubne. Kościół miał wielki wpływ na szkolnictwo, na służbę zdrowia, na politykę. Funkcja proboszcza do lat 70. XX wieku przypominała funkcję I sekretarza Komitetu Powiatowego PZPR. Proboszcz decydował o obsadzie lokalnych stanowisk. Często działało to dobrze, ale pojawiały się także nadużycia. Największy zarzut ze strony przeciętnego Irlandczyka wobec hierarchii jest taki, że Kościół nie reagował na nadużycia w swoim środowisku i władz politycznych. System szkolnictwa w Irlandii opierał się na parafiach i zakonach. Ale dziś uległ on sekularyzacji. Z katechezy zrobiono religioznawstwo. Osoby uczące religii w szkołach bardzo często nie praktykują. Ks. Vincent Twomey, werbista, emerytowany profesor teologii moralnej, napisał książkę „Koniec irlandzkiego katolicyzmu?”. Określił w niej Irlandczyków jako protestantów chodzących na Mszę katolicką w niedzielę. Są jednak ośrodki, które dają nadzieję na odrodzenie wiary w Irlandii.

Jakie to są ośrodki?

Wspomniany ks. Twomey podkreśla, że odrodzenie zależy od łaski Bożej i czynnika ludzkiego. Wskazuje, że wciąż są dobre ziarna w katolicyzmie irlandzkim. Wymienia starą celtycką tradycję, która tu i ówdzie się odradza. Pozytywnym przykładem może być opactwo benedyktynów w Glenstal koło Limerick – miejsce odnowy liturgicznej. Poza tym Iona Institute – ośrodek założony przez Davida Quinna, który przeszedł długą drogę od obojętności religijnej do żarliwej wiary. Iona Institute to grupa ludzi, którzy bronią rodziny, życia nienarodzonych i obecności religii w życiu publicznym. Rozwija się ruch młodzieżowy Youth 2000, inspirowany nauczaniem Jana Pawła II. Ciekawa postać to Cathleen Sinnott, posłanka do Parlamentu Europejskiego, działaczka pro life, zaangażowana w tworzenie uniwersytetu katolickiego opartego na zasadach bł. Johna Newmana. To jest inicjatywa świeckich widzących potrzebę edukacji elit zakorzenionych głęboko w katolicyzmie. Pani Sinnott wraz z dr. Nicholasem Healyem (Amerykanin, były rektor Uniwersytetu Ave Maria) mówili mi, że liczą na pomoc polskich uczelni. Marzą o tym, by ten uniwersytet stał się ośrodkiem odnowy religijnej. Pani Sinnott była także inicjatorką akcji Różaniec na Wybrzeżu.

Inspirowali się polskim Różańcem do Granic?

Tak, pani Sinnott wyraźnie to podkreślała. Irlandczycy modlili się w ponad 300 punktach. Ona napisała list do wszystkich organizatorów grup modlitewnych, w którym wyjaśniła cel akcji. To była duchowa mobilizacja przed referendum w sprawie aborcji, które ma się odbyć w maju przyszłego roku.

Problemem Irlandii jest chyba to, że duchowni utracili autorytet...

W tej chwili skojarzenie księdza z pedofilią jest bardzo silne. Winę za to na pewno ponosi hierarchia, która długo nie reagowała na złe sytuacje. Ale za tymi bolesnymi sprawami stoją także czynniki polityczne i ekonomiczne. Innym problemem jest działalność tzw. The Association of Catholic Priests. To jest organizacja promująca tzw. Kościół otwarty, czyli opowiadająca się za zniesieniem celibatu, kapłaństwem kobiet. W referendum w 2015 r. poparli oni oficjalnie tzw. małżeństwa gejowskie. Ta organizacja utrzymuje, że należy do niej ok. 1000 księży na 4 tys. w całej Irlandii. Obawiam się, że gdyby biskupi zasuspendowali tych księży, to katolicy chodzący do kościoła poparliby raczej tych księży niż biskupów.

Czy Światowy Dzień Rodzin, który ma się odbyć w Irlandii w 2018 r., jest nadzieją?

Trwają przygotowania, jest pozytywny ferment i oczekiwanie na papieża Franciszka. Ale na spotkaniu grupy koordynującej przygotowania jedna z zakonnic stwierdziła: „Nie wyobrażam sobie, żeby na tym spotkaniu zabrakło przedstawicieli »małżeństw« homoseksualnych”. Więc widać, jak to wszystko jest trudne. Irlandia to pierwszy kraj, w którym prawo do zawierania „małżeństw” gejowskich wprowadzono na drodze referendum. Aż 80 proc. młodych ludzi głosowało za. To pokazuje, jak zmieniona jest mentalność ludzi. I z jak wielkim wyzwaniem mamy do czynienia.

Ks. Stanisław Hajkowski (ur. 1956) chrystusowiec, doktor filozofii. Był duszpasterzem Polonii w USA, Anglii i Irlandii Płn. Aktualnie rektor kościoła św. Audoena w Dublinie i Koordynator Duszpasterstwa Polskiego w Irlandii.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama