Wszystko, co mamy, to prezent od św. Józefa – mówią Jan i Weronika. – Powierzamy mu synka i samych siebie…
Józef, syn Jana
Dwutygodniowy Józef przysysa się do mamy. Subtelne rysy, jasny meszek na główce, spokojny. Ssie miarowo, czasem otwiera ciemne oczy. I obserwuje z bliska mamę. Gdy się do niego mówi, poważnie słucha. – Jeszcze przed ślubem umówiliśmy się, że nasi synowie będą mieli drugie imię po tacie, a córki – po mamie. Więc pierworodny nosi imiona Józef Jan. Józef, syn Jana – opowiada Weronika. – Pierwsze imię naszego pierworodnego nie jest jednak przypadkowe, nie wynika z jakiejś mody czy sentymentu do ukochanego dziadka (o co często pytają nas znajomi), tylko z zawierzenia i podziękowania świętemu. Kto, jeśli nie św. Józef, będzie o niego najlepiej dbał? Nie ma lepszego patrona!
Gdy Kostrzewowie przygotowywali się do ślubu, na kursie przedmałżeńskim padła propozycja: wybierzcie patrona rodziny. – Jednogłośnie wybraliśmy Świętą Rodzinę – opowiada Jan. – Przecież tu każdy z nas ma Kogoś na wyłączność, a jednocześnie Święta Rodzina chroni nas wszystkich.
Ale już wcześniej Józef i Maryja towarzyszyli parze. – Weronika opowiada, że przez wstawiennictwo św. Józefa modliła się o dobrego męża. Twierdzi, że takiego dostała – śmieje się Jan. – Jak więc moglibyśmy nie dziękować św. Józefowi?
– To prawda, modliłam się do św. Józefa o męża, bo czułam, że to zbyt poważna sprawa, zbyt trudna, żeby samodzielnie się za to zabierać. Jednak już gdy byłam małą dziewczynką, moja mama powierzyła mnie św. Józefowi. Gdy dorosłam, postanowiłam sama modlić się do tego świętego, niejako odkryć go dla siebie – Weronika tuli małego Józefa w ramionach, spoglądając z czułością na męża. – Zaczęłam się modlić do św. Józefa za siebie i z prośbą o dobrego męża. W dodatku wysoko postawiłam poprzeczkę: prosiłam, by mój przyszły mąż był osobą dojrzałą, ukształtowaną, niejako uformowaną. Tak, byśmy byli przygotowani, żebyśmy nie musieli wspólnie „dorastać”, „docierać się”.
Weronika robi pauzę. I dodaje z mocą, choć cicho – by nie obudzić zasypiającego Józefa: – Dostałam więcej, niż prosiłam…
Józef, prezent poślubny
Jan, ojciec Józefa, pół żartem, pół serio opowiada, że do niedawna sądził, że wszystkie pary mają problem z poczęciem dziecka. – Weronika prowadzi w radiu audycję „Kościół, wydarzenia, komentarze”. Często porusza w niej trudny temat niepłodności małżeńskiej, bo faktycznie jest to poważny społeczny problem. Podświadomie zacząłem więc myśleć, że wszystkie pary mogą mieć podobne trudności. Tymczasem dwa tygodnie po naszym ślubie począł się Józef. Wspaniały poślubny prezent. Wielka radość, choć na początku i niedowierzanie!
Poślubny prezent, zadowolony i najedzony, śpi w bujanym foteliku dla niemowląt. – Józef z przytupem pojawił się wśród nas – uśmiecha się Weronika. – Pracowałam niemal do końca ciąży, bo – poza pierwszym trymestrem – czułam się świetnie. Pierwszy poród to było trudne doświadczenie, jednak jest z nami przecudowna nagroda – Weronika przykrywa synka kocykiem. – Tak się stało, że niemal tuż po porodzie Józef musiał trafić na intensywną terapię. Jego stan zdrowia załamał się…
Rozpoczął się szturm do nieba za małego Józefa. Oczywiście przez wstawiennictwo św. Józefa, patrona. – Modlili się przyjaciele, rodzina, nawet osoby, które nas nie znały. Mimo że stan dziecka początkowo był niepokojący, czuliśmy siłę modlitwy. Byliśmy nią otuleni i w jakiś niewytłumaczalny sposób pewni opieki św. Józefa – opowiada Weronika. – Wierzę, że gdyby nie św. Józef, nasz synek nie doszedłby tak szybko do zdrowia…
– On opiekował się i naszym synkiem, i nami – przestraszonymi rodzicami – wtóruje Jan. – To były chwile, które po raz kolejny (choć może pierwszy raz w sposób bardzo realny) wymusiły odpowiedzi na ważne pytania: do Kogo należymy? Dokąd zmierzamy? – mówi. A Weronika dodaje: – Nasz synek jest depozytem, wspaniałym prezentem od Pana Boga. Jednak jego życie należy w całości do Ojca w niebie. My jesteśmy jego ziemskimi rodzicami i bez wsparcia z góry niewiele możemy.
Teraz, gdy już cała rodzina jest w domu, Weronika rozpoczęła nowennę do św. Józefa. – Mam świadomość, że trzeba mocno chwycić się modlitwy. Trzeba wierzyć i ufać. Ufać, mimo że nie zawsze w życiu wszystko układa się idealnie, książkowo i tak, jak byśmy chcieli.
Święty Józef bez wizerunku
Kostrzewowie nie mają wizerunku ani nawet małej rzeźby św. Józefa. – Szukałam i nie znalazłam takiego obrazu, który by nam odpowiadał, który byłby godny naszego świętego. Wszędzie są wizerunki starszego mężczyzny, trochę wycofanego dziadka, prawie lękliwego. Nie chcielibyśmy takiego nieprawdziwego przedstawienia św. Józefa w domu – mówi Weronika. – Ale mam nadzieję, że prędzej czy później św. Józef zawita do naszego domu pod postacią odpowiedniej rzeźby czy obrazka.
Jan i Weronika twierdzą, że św. Józef jest trochę zapomniany, trochę niedoceniany. I niezbyt rozumiany. – Trzeba chyba na nowo odkryć prawdziwego św. Józefa: odważnego, prawego, wiernego. Twardego faceta. To idealny patron dla rodzin młodych, które muszą wejść we wspólne życie, poradzić sobie z setkami problemów, przyjąć dzieci, co bywa z wielu powodów trudne – uważa Weronika.
– Dla mnie to ideał męża, wzór do naśladowania. Czuły i silny jednocześnie, dający poczucie pełnego bezpieczeństwa. Naśladownictwo – to zadanie na lata – uśmiecha się Jan, specjalista od ziemskiego bezpieczeństwa. I bierze małego Józefa na ręce. Bo synek właśnie się przebudził i skrzywioną minką prosi o ukołysanie.
Weronika przypomina też hierarchię, której nauczyli się od Świętej Rodziny: najpierw ojciec i matka, wzajemne relacje i szacunek, dopiero potem dziecko. – Gdy Jezus się zagubił, a rodzice szukali Go przerażeni, Matka powiedziała odnalezionemu Synowi: „Twój ojciec i ja szukaliśmy Cię”. Najpierw wskazała na Józefa jako głowę rodziny, okazała mu szacunek, mimo że nie był biologicznym ojcem Jezusa. Dopiero potem powiedziała o sobie. To bardzo konkretna wskazówka na wspólne, małżeńskie i rodzicielskie życie…
Mały Józef rozbudził się na dobre. Ojciec Jan przekazuje go mamie. Podczas kolejnego karmienia będzie czas na modlitwę, na kolejny dzień nowenny. Święty Józef czeka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.