O tym, jak chrzcili pierwsi chrześcijanie, i czy warto przed V Synodem przemyśleć przygotowanie do tego sakramentu, mówi patrolog ks. prof. Antoni Żurek.
Grzegorz Brożek: Jak długo chrześcijanie pierwszych wieków przygotowywali się do sakramentu chrztu?
Ksiądz Antoni Żurek: W II wieku ukształtował się zwyczaj, że przygotowanie do chrztu dorosłego trwało minimum trzy lata. Sakrament chrztu przyjmowali głównie dorośli, dlatego – ze względu na wagę tego wydarzenia i możliwości katechumenów – odbywało się długie i sumienne przygotowanie.
Takie jak dziś?
Można było zgłosić się do wspólnoty chrześcijańskiej i zostać kandydatem do chrztu, czyli katechumenem. Wolno było chodzić na liturgię, ale człowiek nieochrzczony mógł tylko słuchać czytań, Ewangelii i kazania. Potem musiał wyjść. Słuchanie miało ogromne znaczenie. W cesarstwie rzymskim szkoły opierały się na słuchaniu i nauce pamięciowej. W Kościele było podobnie. Katechumen chodził do kościoła parę lat i zapamiętywał. Po paru latach słuchania Pisma Świętego, kazań i komentarzy katechumeni mieli treść Ewangelii i zasady wiary w głowie. Tak też żyli, radykalnie ich przestrzegając. Była również dyscyplina kościelna, w IV wieku za zbezczeszczenie grobu można było dostać 5 lat pokuty: 1,5 roku stania na liturgii poza kościołem, 1,5 roku można było przebywać w kościele, ale trzeba było wyjść po kazaniu, jak katechumeni, a 2 lata można było uczestniczyć w Eucharystii, ale nie wolno było przyjmować Jezusa.
Prześladowania, radykalny styl życia i dyscyplina kościelna… a chrześcijan przybywało?.
Pogan pociągało życie chrześcijan. Tertulian ładnie o tym mówił cytując pewnego poganina, który opowiadał, że jego sąsiad to bardzo uczciwy człowiek, serdeczny, uczynny, dotrzymuje słowa, nie oszukuje w podatkach… Ma tylko jedną wadę – jest chrześcijaninem. Ludzie chcieli być tacy jak oni.
Kiedy pojawia się chrzest dzieci?
Istnieje od początku, ale był udzielany w sytuacji, kiedy chrzciła się cała rodzina. Chrzest dzieci był jednak rzadkością. Dorośli szli do chrztu, bo żyli w radykalnie ewangelicznych rodzinach. Stąd w ogóle pojawiają się całe święte rodziny. Przypomnę Bazylego Wielkiego. Jego dziadkowie też zostali uznani za świętych, podobnie jego rodzice i czworo rodzeństwa. W tej rodzinie nikt nie był ochrzczony jako dziecko. Wszyscy jako dorośli.
Zalecenia IV Synodu Diecezji Tarnowskiej były dalekie od wzoru chrześcijan pierwszych wieków?
Niekoniecznie. To było 30 lat temu, w innym kontekście kulturowym i społecznym. W starożytności to katechumen sam decydował, czy chce przyjąć chrzest ze wszystkimi tego konsekwencjami. Synod 30 lat temu zalecał jak najwcześniejszy chrzest, a przygotowaniem obejmował rodziców i chrzestnych. Tyle że 30 lat temu wszystkie rodziny w sąsiedztwie, we wsi, w parafii były chrześcijańskie i jakoś po chrześcijańsku żyły. Jak ktoś nie chodził do kościoła, to był wtedy wyjątkiem. Przyjmowało się zatem, że skoro całe otoczenie – w tym rodzice – jest chrześcijańskie, to nie ma za bardzo możliwości, aby dziecko mogło być wychowane w innej tradycji, w innych wartościach, w innej wierze. Mało tego, będąc dorosłym, prawdopodobnie można było poznać też tylko chrześcijaństwo. Więc wybór życia z Jezusem dokonywany przez rodziców antycypował naturalny wybór dziecka.
Jak jest dziś?
Trzydzieści lat po IV Synodzie rzeczywistość jest inna. Trzeba na nowo przemyśleć także kwestię chrztu świętego. Przemyśleć przygotowanie, bo wydaje się, że krótka katecheza przedchrzcielna nie wystarcza, skoro ludzie chrzczący dzieci nie zawsze żyją wiarą. Znam przypadek, gdy dziewięcioletni chłopak przygotowujący się do Pierwszej Komunii św. ze zdziwieniem zareagował na księdza w sutannie, bo nigdy kogoś takiego nie widział. Poza własnym chrztem, którego przecież nie pamięta, nigdy nie był w kościele, bo jego rodzice tam nie chodzą. Chrztu udziela się wtedy, kiedy jest nadzieja na katolickie wychowanie dziecka. Może trzeba to rygorystycznie weryfikować?
A może warto przesunąć wiek chrztu lub wrócić do tradycji chrztu dorosłych?
Ale ona nie została nigdy zarzucona. Znajomy na Tajwanie był zaskoczony dużą liczbą chrztów dorosłych. Przyjrzał się temu i okazało się, że to nie są nawróceni, tylko dorośli ludzie, którzy urodzili się w chrześcijańskich rodzinach. Jako dorośli podejmują decyzję, czy chcą przyjąć chrzest, czy nie. To jest wczesnochrześcijańska praktyka.
Dobra?
W starożytności się sprawdzała.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).