Abp Skworc ostrzega przed zagubieniem owoców polsko-niemieckiego pojednania

Podsycanie nastrojów antyniemieckich może mieć znaczenie nie tylko dla naszych bilateralnych stosunków, ale i dla przyszłości Europy – ostrzega abp Wiktor Skworc, metropolita katowicki i wieloletni współprzewodniczący Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec. - Kościół jest świadomy swojej krytyczno-profetycznej misji i dystansuje się od takich działań polityków, które mogą zagrażać dobru wspólnemu – dodaje

Reklama

Marcin Przeciszewski, Krzysztof Tomasik (KAI): Ksiądz Arcybiskup był jednym z inicjatorów niedawnego apelu biskupów, członków Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec, w którym wyrażone zostało zaniepokojenie obecnym stanem stosunków z zachodnim sąsiadem, co może skutkować zagubieniem wieloletniego procesu pojednania. Czy dokument ten jest reakcją na kryzys w relacjach polsko-niemieckich, spowodowany szczególnie zapowiedzią domagania się reparacji?

Abp Wiktor Skworc: Nie tylko. To głos wobec tendencji do pogłębiania kryzysu w relacjach polsko-niemieckich. Negatywne nastroje widoczne są po obu stronach granicy. W Polsce antyniemieckie nastroje stymulowane są przez medialną retorykę. Głównym zadaniem wspomnianego apelu było wskazanie na wypracowane efekty trwającego od kilkudziesięciu lat polsko-niemieckiego dialogu i gestów pojednania. Przypomnieliśmy o tym, co nas łączy, a o czym coraz częściej zapominamy. Rachunków krzywd nikt nie kwestionuje, ale nie można ich eksponować na pierwszy plan; zaczynać ab ovo.

KAI: Mówiąc o pomyśle, aby Niemcy wypłacili nam teraz wojenne reparacje, chyba zapomina się, że – na skutek decyzji mocarstw – przejęliśmy od Niemiec kawał ich kraju, co jest formą odszkodowania. Nie dostaliśmy natomiast żadnych odszkodować ze wschodu.

Analiza spraw odszkodowań leży w gestii historyków, prawników, polityków i dyplomatów. Włączanie w te trudne kwestie nastrojów społecznych oraz ich eskalacja mogą prowadzić do burzenia tych wartości, które z takim mozołem przez lata budowano, m.in. na poziomie parafii, różnych środowisk społecznych i kościelnych oraz bezpośrednich relacji międzyludzkich. Apelowaliśmy więc, aby nie zniszczyć tego historycznego, pozytywnego dorobku! Kiedy w listopadzie 2015 roku na Jasnej Górze – wraz z reprezentacjami biskupów z Niemiec i z Polski – świętowaliśmy 50-lecie wymiany listów, to prezydenci Niemiec i Polski – Gauck i Duda wystosowali „Wspólne przesłanie…”. Kończą je następujące słowa: „…jesteśmy ze sobą powiązani – jako sąsiedzi i partnerzy w Zjednoczonej Europie. I właśnie wzmacnianie tej więzi jest naszym wielkim zadaniem i wezwaniem na przyszłość”.

Tym bardziej, że proces pojednania polsko-niemieckiego został zainicjowany dzięki wielkiemu wkładowi Kościoła. Dopiero za Kościołem poszli politycy.

Owszem, pojednanie polsko-niemieckie dokonało się w dużej mierze dzięki Kościołom chrześcijańskim, w tym także dzięki Kościołowi ewangelickiemu. Podsycanie nastrojów antyniemieckich może mieć znaczenie nie tylko dla naszych bilateralnych stosunków, ale i dla przyszłości Europy. Jesteśmy przecież sąsiadami pojednanymi! Tak postrzegają nas również inne narody. Dotąd dawaliśmy im czytelne świadectwo i przykład, że po okresie wojen i zbrodni dalszym etapem współistnienia państw jest dialog i ostatecznie wzajemne przebaczenie. Tylko ono prowadzi do pojednania. Tylko w takim kluczu możliwe jest osiągnięcie trwałego pokoju. Warto, by o tym pamiętano po obu stronach Odry.

A może, skoro Kościół tak wiele zrobił dla procesu pojednania między Polakami i Niemcami, jego głos powinien być bardziej wysłuchiwany przez kreatorów obecnej polityki zagranicznej?

Oczywiście, że wzajemnie respektowana autonomia Kościoła i wspólnoty politycznej nie wyklucza współpracy. Trudno jednak oczekiwać od sprawujących władzę konsultowania z Kościołem fundamentów polityki zagranicznej. Tym bardziej warto przypominać historyczny gest polskich biskupów z 1965 r.

Odnosząc się jeszcze do relacji polsko-niemieckich, podkreśliłbym, że nasz apel niesie także inne ważne przesłanie. Mianowicie to, że Kościół jest świadomy swojej krytyczno-profetycznej misji i dystansuje się od takich działań polityków, które mogą zagrażać dobru wspólnemu.

Apel polskich biskupów spotkał się z bardzo życzliwym przyjęciem ze strony Konferencji Biskupów Niemieckich. Jej przewodniczący kard. Reinhard Marx rozpoczął konferencję prasową podsumowującą zebranie niemieckiego episkopatu właśnie od kwestii apelu episkopatu Polski.

Nawet w programie jej obrad w Fuldzie znalazł się punkt: „Versöhnung zwischen Polen und Deutschen”. Kardynał Marx oświadczył, że niemieccy biskupi dziękują za jasne słowa wypowiedziane przez polskich współbraci w biskupstwie.

Czy Ksiądz Arcybiskup mógłby powiedzieć, jako wieloletni członek, a były współprzewodniczący Grupy Kontaktowej, nad czym konkretnie dziś ta grupa pracuje?

Jej głównym zadaniem jest wymiana informacji pomiędzy konferencjami biskupimi: polską i niemiecką. Na wspólnym forum wskazujemy na tematy, nad którymi obradują nasze konferencje. Poza tym dzielimy się pasterską troską na temat sytuacji Kościoła w obu krajach. W gruncie rzeczy zauważamy podobne problemy w świecie, który coraz bardziej się unifikuje i sekularyzuje.

Obecnie Konferencja Episkopatu Niemiec, podobnie jak większość społeczeństwa niemieckiego, jest zaniepokojona radykalizacją nastrojów, w tym sukcesem politycznym Alternatywy dla Niemiec (AfD). Warto dodać, że niemieccy biskupi bardzo popierali przekonania Angeli Merkel w kwestiach dotyczących uchodźców, choć często są bezradni wobec problemów związanych z ich asymilacją. Obecnie otrzymali negatywny sygnał ze strony tej części społeczeństwa, która poparła AfD. We wschodnich landach partia ta uzyskała nawet do 30% głosów.

A kwestie duszpasterstwa Polaków w Niemczech? Wchodzą one w kompetencje Grupy Kontaktowej obu Episkopatów?

Temat ten poruszaliśmy marginalnie. Zajmuje się nim przede wszystkim ks. Stanisław Budyn, rektor Polskiej Misji Katolickiej. Niedawno instrumentalnie strona polska przedstawiła sprawę jakoby przeznaczonego do wyburzenia kościoła w Essen, służącego także Polakom. Kiedy usłyszałem o tym w wiadomościach telewizyjnych, poprosiłem ks. prałata Budyna o rozeznanie i sprostowanie tej informacji, wszak nie można opierać się na plotkach. A przy okazji warto wyjaśnić, że ta i inne diecezje w Niemczech umożliwiają duszpasterstwo Polaków, podobnie i innych narodowości, użyczając miejsc sakralnych i gratyfikując duszpasterzy.

Dlatego nie pozwalajmy, aby grały nami emocje budowane na informacji typu: „Niemcy zabrali nam kościół!”. Trzeba najpierw rozeznać i wysłuchać racji drugiej strony. Wspomniana Diecezja Essen położona jest w górniczym Zagłębiu Ruhry. Kiedy ta branża przemysłu była w rozkwicie, diecezja wzrosła do 1,5 mln mieszkańców. Dziś ma zaledwie 800 tys., zaś z 70 czynnych kopalni obecnie pozostała jedna. Ongiś trzeba było budować kościoły: szybko, z betonu i żelaza. Potem, kiedy niemiecka gospodarka przestawiła się na inne źródła energii i zamknięto kopalnie, pojawiła się nowa rzeczywistość. Kościoły bez większej wartości architektonicznej; parafie bez wiernych podlegają reformom strukturalnym prowadzonym przez diecezje; dochodzi nawet do zamykania kościołów a nawet przeznacza się je do rozbiórki. Za takimi – zapewne trudnymi dla tamtejszego biskupa i Kościoła – decyzjami kryją się bardzo poważne racje.

Ksiądz Arcybiskup włożył bardzo wiele wysiłku w propagowanie idei wolnej niedzieli, która jest przecież jednym z podstawowych praw pracowniczych. Na jakim jesteśmy etapie w zakresie starań o niedzielę wolną od pracy?

Związek Zawodowy „Solidarność” i strona rządowa w ramach komisji sejmowej pracują nad ostatecznym kształtem ustawy. Są propozycje, że ewentualnie dwie niedziele w miesiącu byłyby wolne od pracy. Spodziewane jest wkrótce drugie czytanie i głosowanie w Sejmie i Senacie.

Taki kompromisowy projekt nie uzyska akceptacji Kościoła?

Uważam, że każdy krok w kierunku wolnej od pracy niedzieli jest dobry, chociaż co druga wolna niedziela nas nie satysfakcjonuje. Zawsze przypominamy Boże przykazanie: „Pamiętaj, abyś dzień święty święcił!”. Jeśli politycy deklarują się jako osoby wierzące i opowiadają się za chrześcijańskimi i europejskimi wartościami, to powinni być w tej sprawie bardziej konsekwentni.

Brak zabezpieczenia wolnej od pracy niedzieli w polskim prawie to skutek zaniedbań po 1989 roku. Zabrakło wyobraźni, co się może stać z niedzielą w czasach zachłyśnięcia się wolnością gospodarczą. A można było ją zabezpieczyć wtedy, kiedy tworzyło się nową Konstytucję. Zapis zabezpieczający niedzielę jako dzień wolny od pracy i dla „duchowego rozwoju człowieka” znajduje się w konstytucji naszych zachodnich sąsiadów.

Pamiętamy długie zmaganie, wręcz walkę o uroczystość Objawienia Pańskiego – Trzech Króli. Też mówiono, że wprowadzanie w tym dniu wolnego od pracy spowoduje, że gospodarka się załamie. Bogu dzięki, nic się takiego nie stało. Ponadto katolickie społeczeństwo zagospodarowało tę uroczystość masowym udziałem w rodzinnych orszakach Trzech Króli i tak powstała nowa, piękna tradycja wspólnego świętowania.

Właśnie niedziela – jako dobro kulturowe – religijne powinno być czasem budowania wspólnoty narodowej, więzi rodzinnych, czasem wspólnego świętowania i szansą na duchowy rozwój każdego.

Rozmawiali: Marcin Przeciszewski i Krzysztof Tomasik

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama