O mądrym pomaganiu potrzebującym, także w rzeczywistości 500 Plus, mówi ks. prał. Marian Subocz, wieloletni dyrektor Caritas Polska.
Nieraz jest tak, że nie tylko tej refleksji nie ma, ale też pomagający spotyka się z niewdzięcznością czy z podejściem roszczeniowym. Mówią o tym nieraz wolontariusze z Parafialnych Zespołów Caritas. Jak podejść do takich potrzebujących?
Myślę, że dobrą odpowiedzią jest scena z Ewangelii, w której Jezus uzdrawia dziesięciu trędowatych, a tylko jeden z nich wraca, aby Mu podziękować. Jezus nie przywraca trądu pozostałym dziewięciu uzdrowionym, ponieważ byli niewdzięczni. Rzeczywiście, są ludzie roszczeniowi, ale to ja realizuję przykazanie miłości, to ja mam okazać miłość i szacunek wobec tego człowieka. A ten człowiek, który otrzymuje... Może kiedyś refleksja pojawi się także u niego? Trzeba umieć przyjąć niewdzięczność.
Uważa Ksiądz, że Polska jest ciągle biednym krajem? Ostatnio sytuacja rodzin bardzo się poprawiła dzięki rządowemu projektowi Rodzina 500 Plus. Czy ten projekt jest jakimś wyzwaniem dla Caritas? Czy sposób pomagania musi się zmienić?
Nawet jeżeli mielibyśmy program Rodzina 1000 Plus, bieda będzie zawsze. Zawsze będą bezdomni, maltretowane kobiety, niezaradni mężczyźni, uzależniona od narkotyków młodzież. Bieda ma różne oblicza, nie tylko to materialne. Dlatego Caritas musi dziś sięgać po różne formy pomocy, aby wspierać osoby w różny sposób zagubione.
Caritas Polska prowadzi wiele projektów pomocowych skierowanych do ludzi w różnych krajach świata. Są to akcje doraźne w nagłych przypadkach, jak np. tsunami na Haiti, tajfun na Filipinach, ale także długofalowe projekty, jak choćby te dla kobiet w Autonomii Palestyńskiej czy dla dzieci w Ghanie. Ktoś mógłby zapytać: „Nie brak nam własnej biedy? Czy musimy pomagać całemu światu? Co nas obchodzi Ghana?”
Trzeba odróżnić biedę od... biedy. Weźmy np. Sudan. Tam ludzie umierają z głodu. W Syrii od siedmiu lat na mieszkańców spadają bomby, dzieci nie chodzą do szkoły, a dorośli nie mają pracy. W Libanie w obozach dla uchodźców są ludzie, którzy od sześciu lat mieszkają w namiotach. Na Haiti 65 proc. społeczeństwa to analfabeci. Nasza polska bieda jest jednak inna. Chrześcijaństwo polega na tym, że potrafimy dzielić się tym, co mamy z tymi, którzy mają jeszcze mniej.
Czy jest jakiś poziom niedostatku, który zwalnia mnie z pomagania, czyli pozwala powiedzieć, że mam wystarczająco mało, żeby nie pomagać?
To ciekawe, ale często jest tak, że pomagają właśnie ci, którzy sami mają niewiele. Przypomnijmy sobie ewangeliczną scenę z ubogą wdową. Nie ma takiej sytuacji, w której zupełnie nie mogę pomóc. Trzeba się tylko zastanowić, co konkretnie mogę zrobić. Ważne jest to ukonkretnienie. Są organizacje, jak choćby Caritas, które mogę wesprzeć. Mogę się też pomodlić. Nie możemy zapominać o stronie duchowej. Modlitwa czyni cuda. Naprawdę każdy z nas może coś zmienić. Nie wystarczy się wzruszyć.
Nieraz nawet i z tym wzruszeniem jest problem, ponieważ coraz bardziej ulegamy procesowi znieczulenia. Dzięki mediom docierają do nas wiadomości z różnych obszarów dotkniętych biedą, kataklizmami, wojną. Potrafimy patrzeć na to wszystko, popijając kawę, a następnie po prostu wyłączyć telewizor i zająć się swoimi sprawami, jak gdyby nigdy nic.
Może faktycznie tak jest. Ja widziałem Aleppo na własne oczy. Ten widok chwyta za serce tak, że nie można już obok tej sprawy przejść obojętnie.
Co Księdza poruszyło tam najbardziej?
Zdałem sobie sprawę, że ja będę tam przez tydzień, jakoś sobie poradzę w niełatwych warunkach, ale potem wrócę do siebie, a oni zostaną. Poruszyła mnie ta niesprawiedliwość. Wojnę prowadzą mocarstwa, a cierpią niewinni ludzie, żyjący w permanentnym stresie.
Mówił Ksiądz o ukonkretnieniu. Oglądając kolejną relację z Syrii, co mogę zrobić?
W ramach projektu Rodzina Rodzinie wspieramy stale ponad 4 tys. rodzin tam, na miejscu. Chodzi o pomoc w wysokości ponad 500 złotych miesięcznie dla jednej rodziny przez pół roku. Tę kwotę może wpłacać jedna rodzina dla konkretnej rodziny. Można też znaleźć grupę osób, które złożą się na jeden pakiet. Jeżeli ktoś nie dysponuje takimi pieniędzmi, może też wpłacić miesięcznie choćby 20 złotych. Gdy takich osób będzie więcej, uzbiera się kwota potrzebna na pomoc konkretnej rodzinie.
Moje 20 złotych może zmienić życie konkretnych ludzi?
Tak. To ma znaczenie. W tej chwili w ramach projektu mamy zadeklarowaną kwotę 20 mln złotych. Widać, że Polacy są hojni. To ważne, żeby pomagać długofalowo. Czasami potrafimy zmobilizować się, kiedy jest potrzebna pomoc doraźna, ale trudniej jest pamiętać dłużej i pomagać dłużej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.