Znów wędrujemy

Co roku w drogę wyrusza prawie 7 mln Polaków. Skąd bierze się szczególne zamiłowanie naszego narodu do pielgrzymowania?

Reklama

Podczas pielgrzymek studenci często poznają swoich przyszłych współmałżonków. Później, już jako pełne rodziny, zabierają w drogę dzieci. I tak ten zwyczaj jest przekazywany kolejnemu pokoleniu – tłumaczy GN prof. Antoni Jackowski z Zakładu Geografii Religii UJ. Od lat zajmuje się analizą fenomenu niesłabnącego zainteresowania Polaków tzw. miejscami świętymi. Materiału badawczego nie brakuje: w naszym kraju istnieje ok. 500 sanktuariów regularnie odwiedzanych przez pielgrzymów. Około 80 proc. tych miejsc jest związanych z kultem maryjnym, a pozostałe z pasyjnym, Bożego Miłosierdzia oraz działalnością świętych lub pustelników. Większość ma zasięg regionalny lub krajowy, ale kilka może pochwalić się ogólnoświatową popularnością. – To Jasna Góra, Łagiewniki, Warszawa, Kalwaria Zebrzydowska i Licheń – wymienia prof. Jackowski.

Pielgrzymujemy pieszo, rowerem, samochodem lub autokarem. Ostatnio wzrosło zainteresowanie podróżami zagranicznymi, odbywanymi samolotem. Liczba pątników od ponad 20 lat utrzymuje się na stałym poziomie – stanowimy 20 proc. wszystkich chrześcijan pielgrzymujących w Europie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w tym czasie aż o 10 proc. spadła liczba osób uczestniczących w niedzielnych Mszach św. – Pielgrzymki stały się pewnego rodzaju tradycją, która jest silniejsza niż obowiązek chodzenia do kościoła. To społeczność, która co roku wędruje w tym samym składzie, to regularne spotkania z braćmi i siostrami – zauważa prof. Jackowski.

Oddani Maryi

Polskie tradycje pielgrzymowania sięgają czasów pogańskich. Plemiona odwiedzały wtedy miejsca, które uważały za święte, związane z górą, drzewem, rzeką czy jeziorem. Kiedy na naszych ziemiach pojawiło się chrześcijaństwo, szybko zaadaptowało te zwyczaje. Ten fakt potwierdzają nazwy miejsc, w których znajdują się maryjne sanktuaria, m.in. Święta Lipka czy Góra św. Anny. Za pierwszą pielgrzymkę chrześcijańską na ziemiach polskich uważa się wyprawę Ottona III do Gniezna w 1000 r. Dzięki temu wydarzeniu kult św. Wojciecha rozwinął się w całej Europie, a pielgrzymki na stałe weszły do naszej świadomości społecznej. Początkowo brały w nich udział głównie osoby wykształcone, a dopiero od XIV w. także niższe warstwy społeczeństwa. Pierwszym obiektem, który przyciągał wszystkich, niezależnie od pozycji społecznej, był Święty Krzyż. Pielgrzymowali tam królowie, dyplomaci oraz prosty lud. – To było najświętsze miejsce w Polsce. Warto pamiętać, że jeszcze przed obroną Jasnej Góry dominował u nas kult chrystocentryczny, a nie maryjny – mówi prof. Jackowski. Wydarzenia związane z potopem szwedzkim sprawiły, że w ruchu pielgrzymkowym i całej polskiej religijności nabrała znaczenia pobożność maryjna.

W czasie zaborów udział w pielgrzymkach był wyrazem uczuć patriotycznych. W tamtym czasie do Gietrzwałdu oraz do innych sanktuariów tłumnie przybywali nawet ewangelicy, którym dobro ojczyzny leżało na sercu. Chociaż historia nas nie rozpieszczała, ruch pielgrzymkowy przez kolejne lata nie słabł, a w czasach PRL-u stał się jeszcze silniejszy. – Ta tradycja nigdy u nas nie zanikła. W przeciwieństwie do Zachodu nie dotknęło nas zobojętnienie religijne – mówi prof. Jackowski.

Południe górą

Do końca lat 60. XX w. w pielgrzymkach uczestniczyły głównie osoby starsze i słabo wykształcone. Zmiany przyniósł pontyfikat Jana Pawła II, wtedy pielgrzymować zaczęły inteligencja oraz młodzież. Obecnie pielgrzymują właściwie wszystkie grupy społeczne i zawodowe z różnych obszarów Polski. Prof. Jackowski zwraca uwagę, że na tle całego kraju wyróżnia się jego południowa część. W samych Karpatach jest aż 130 sanktuariów. – Mieszkańcy tego regionu chodzą na pielgrzymki od dziecka, mają to we krwi – mówi geograf. Dużo ośrodków znajduje się także na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej, tuż obok Jasnej Góry, która od lat pozostaje najważniejszym polskim miejscem kultu.

Dla częstochowskiego sanktuarium od początku istnienia charakterystyczne są wielkie pielgrzymki piesze. Prof. Jackowski zwraca uwagę, że pod względem frekwencji są one porównywane do muzułmańskich pielgrzymek do Mekki czy hinduskich wypraw wzdłuż Gangesu. W pieszych wędrówkach na Jasną Górę zdecydowanie dominuje młodzież. W ostatnich latach widać jednak zmniejszenie zainteresowania pątników tą praktyką religijną: w 2002 r. do sanktuarium Czarnej Madonny pieszo przyszło 172 tys. osób, a w 2015 r. już tylko 133 tys. Rośnie za to popularność sanktuarium w Łagiewnikach, które odwiedza już 2 mln osób rocznie. Chociaż do Łagiewnik przybywa nadal mniej pielgrzymów niż do Częstochowy, prof. Jackowski zapewnia, że spośród polskich sanktuariów to właśnie krakowskie ma największą siłę oddziaływania. – Porównywaliśmy je z Lourdes i z Fatimą. Okazuje się, że ma większy zasięg. Przybywają tam pielgrzymi z ok. 100 krajów, nawet z małych wysepek Oceanii – mówi geograf. Nasz rozmówca porównuje szybki rozwój łagiewnickiego sanktuarium do historii ośrodka w Santiago de Compostela, który Polacy odwiedzają dość chętnie, podobnie jak sanktuaria w Lourdes, Fatimie, Medjugorju oraz San Giovanni Rotondo.

Pielgrzym czy turysta?

– Malutkie sanktuaria powstają jak grzyby po deszczu – mówi prof. Jackowski. Zwraca uwagę, że co roku przybywa kilka nowych, zatwierdzonych dekretem papieskim ośrodków. Popularność regionalnych miejsc kultu często ogranicza się do najbliższego otoczenia, ale niektóre przyciągają pielgrzymów z całej Polski. Wśród nich znajdują się sanktuaria maryjne na Krzeptówkach i w Kalwarii Pacławskiej. Dużym zainteresowaniem cieszą się także ośrodki kultu św. Faustyny w Łodzi oraz św. Antoniego w Radecznicy. W całym kraju znane jest również sanktuarium maryjne w Ludźmierzu. Prof. Jackowski podkreśla, że małe sanktuaria aktywizują społeczność lokalną. Z jednej strony mobilizują ją do podejmowania wysiłku pielgrzymowania, a z drugiej – pomagają w promocji miejscowości. Już sama rozbudowa infrastruktury, potrzebnej do przyjmowania pielgrzymów, sprawia, że miejscowość jest atrakcyjniejsza dla odwiedzających. W tym kontekście można mówić o tzw. turystyce religijnej. – To bardzo dobry sposób na rozwój małych miejscowości – mówi profesor.

Pojęcie turystyki religijnej po raz pierwszy pojawiło się we Francji, w okresie międzywojennym. Tamtejszy Kościół przechodził wtedy poważny kryzys, a księża zastanawiali się, jak sobie z nim poradzić. W końcu wymyślili, że w celu przyciągnięcia wiernych zaczną organizować wyjazdy łączące duchowość z innymi atrakcjami. Wkrótce podobne rozwiązania przyjęły się na całym świecie. – Kościół to akceptuje. Nawet na Uniwersytecie Papieskim w Krakowie jest specjalność turystyka religijna i pielgrzymki – mówi prof. Jackowski. Podkreśla, że czynnik poznawczy od początku towarzyszył pielgrzymowaniu, ale liczyła się przede wszystkim wiara. – To dzięki niej turystyki religijnej nie dotyka kryzys. Wędrowanie do sacrum jest i będzie duchową potrzebą człowieka – podsumowuje profesor.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama