Medjugorje znowu ma swoje pięć minut. Opinia watykańskiej komisji teologicznej, która opowiada się za autentycznością tylko pierwszych objawień, jest pewnym przełomem w sprawie Kralicy Mira – Królowej Pokoju.
Medjugorie może się okazać bardziej złożonym przypadkiem, niż wydawało się w ostatnich latach. Dotąd bowiem oczekiwano konkretnego rozstrzygnięcia: albo objawienia są prawdziwe, albo nie. Tymczasem okazuje się, że możliwe jest jeszcze trzecie rozwiązanie: część objawień może być autentyczna, część niekoniecznie. I w takim układzie lista pytań wcale nie maleje.
Objawienia pod lupą
Dotąd sytuacja była w pewnym sensie patowa. Kościół, zgodnie z tradycją, nie może orzec o autentyczności objawień, dopóki rzekomo trwają. A według wizjonerów – trwają nieprzerwanie od 1981 roku. Pat polegał więc na tym, że z jednej strony potrzebna była cierpliwość w oczekiwaniu na zakończenie domniemanych objawień, z drugiej zaś – trwa to już tak długo, a wyzwania duszpasterskie na miejscu i widoczne owoce duchowe, w tym liczne nawrócenia, przy jednoczesnych wątpliwościach co do charakteru tego zjawiska, są na tyle angażujące, że trudno ignorować cały ruch wokół Medjugoria.
Trzeba przyznać, że Watykan w ostatnim czasie robi, co może, by sprawę wyjaśnić i jednocześnie objąć opieką miliony ludzi, którzy rocznie przyjeżdżają do niewielkiej miejscowości w południowej części federacji Bośni i Hercegowiny. Duża w tym zasługa arcybiskupa Wiednia kard. Christopha Schönborna, który w czasie swojej prywatnej wizyty w Medjugoriu zobaczył, jak duże są duchowe owoce tego miejsca. Wyszedł też z postulatem poważniejszego niż dotąd zbadania fenomenu. Dzięki jego zabiegom w 2010 roku papież Benedykt XVI powołał specjalną komisję teologiczną, która miała kompleksowo zająć się Medjugoriem, a w tym roku papież Franciszek poprosił abp. Henryka Hosera o zbadanie na miejscu i przygotowanie raportu na temat potrzeb duszpasterskich, bez przesądzania o autentyczności objawień.
Przełomem może okazać się opinia komisji teologicznej, która – choć nie są to informacje oficjalne – miała opowiedzieć się za autentycznością pierwszych objawień Królowej Pokoju w 1981 roku. Pozostaje pytanie, które pogłębia złożoność sprawy: co z trwającymi rzekomo do dzisiaj widzeniami? Dlaczego komisja i sam papież wyrażają duże wątpliwości co do ich charakteru? Co z widzącymi, którzy twierdzą, że objawienia trwają? I co, jeśli okaże się, że późniejszy etap objawień jest częścią urojeń lub, co gorsza, jakiejś formy oszustwa?
Jedno jest pewne: jeśli mówimy, że Medjugorie ma znowu swoje medialne pięć minut, to warto dodać, że w kościelnej praktyce minuty mogą oznaczać lata. I dobrze. Bo ta ostrożność, z jaką Kościół bada ten i inne przypadki domniemanych objawień, a nawet powstające przy tym napięcia i spory między rozeznającymi sprawę osobami i instytucjami, budzi zaufanie i daje poczucie pewności, że opinia końcowa będzie wiarygodna. Do tego potrzeba jednak cierpliwości wszystkich: i sceptyków, i entuzjastów Medjugoria.
Pielgrzymka czy wycieczka?
O tym zagadkowym miejscu zrobiło się ponownie głośno parę miesięcy temu, gdy papież Franciszek poprosił abp. Henryka Hosera o zbadanie potrzeb duszpasterskich przybywających do Medjugorja pielgrzymów. Sytuacja bowiem od lat jest trochę dziwna: z jednej strony nie można organizować oficjalnych pielgrzymek parafialnych i kościelnych do tego miejsca, z drugiej – rocznie przyjeżdżają tam miliony indywidualnych pielgrzymów i zorganizowanych grup z parafii, oficjalnie jako… wycieczki, aby formalnie nie łamać zakazu pielgrzymowania do tego miejsca. Wspomniana na początku komisja teologiczna (o której więcej za chwilę) miała rekomendować zniesienie tego zakazu, a misja abp. Hosera, którego sugestie duszpasterskie zawarte w przygotowywanym raporcie mają pomóc papieżowi w podjęciu konkretnych kroków, jest też częścią tej próby uregulowania przynajmniej kwestii opieki duchowej dla pielgrzymów, bez przesądzania o charakterze domniemanych objawień.
Arcybiskup Hoser po powrocie z Medjugoria podkreślił, że obserwowany tam kult Matki Bożej jest w jego ocenie zdrowy i nie musi zależeć od objawień. Największym dobrem tego miejsca – jego zdaniem – jest dostępność spowiedzi w ponad 50 konfesjonałach. Każdy, kto był w Medjugoriu, wie, że to robi naprawdę duże wrażenie. A świadectwa wielkich i czasem głośnych nawróceń każą uznać, że dzieją się tam dobre rzeczy.
Arcybiskup przyznał też, że choć oficjalnych pielgrzymek nie może organizować diecezja, to jest „możliwe i wskazane”, by odbywały się spontaniczne pielgrzymki wiernych z towarzyszeniem kapłanów. Byłem w Medjugoriu dwukrotnie i przyznam, że ten głos abp. Hosera, a wcześniej kard. Schönborna, był tym, czego najbardziej brakowało przez wiele lat. Przybywający tam licznie pielgrzymi, poza oczywistą opieką duszpasterską otrzymywaną na miejscu od franciszkanów i przyjeżdżających z całego świata księży, w pewnym sensie byli pozostawieni sami sobie przez Rzym i diecezję Mostar-Duvno, na której terenie leży Medjugorje. Po części był to wynik ciągnącego się napięcia między kolejnymi biskupami a franciszkanami. Ale właśnie z tego powodu bezpośrednie zaangażowanie Watykanu może rozwiązać przynajmniej problem statusu owego nieoficjalnego sanktuarium.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.