W chwili obecnej (początek grudnia 2009) Prymas Polski jest wyłącznie tytułem honorowym. Przysługuje on nadal kard. Glempowi, ale po ukończeniu przezeń 80 roku życia 18 grudnia 2009 r., tytuł ten powróci do arcybiskupa gnieźnieńskiego.
Zwalczany symbol polskości
Konsekwencje rozbiorów uderzyć musiały także w urząd Prymasa Polski. Po I rozbiorze król pruski Fryderyk Wilhelm, uznając tytuł Prymasa Polski za symbol polskości, zakazał w 1795 r. używać go i przyznał w to miejsce tytuł książęcy. Po Kongresie Wiedeńskim rząd pruski dążył w czasie pertraktacji ze Stolicą Apostolską do całkowitego zniesienia prymasostwa wraz z archidiecezją gnieźnieńską. Nie powiodło się to dzięki zdecydowanemu sprzeciwowi Rzymu. W kompromisowym porozumieniu papież Pius VII (1821) wyniósł Poznań do godności arcybiskupstwa i połączył go unią personalną z Gnieznem.
W XIX w. tylko dwóch arcybiskupów przypomniało narodowi polskiemu swoją prymasowską godność: Leon Przyłuski (1861) i Mieczysław Ledóchowski (1870), co wywołało gwałtowną reakcję władz pruskich. Inni nie używali przysługującego im tytułu z przyczyn politycznych.
Na terenach, które przypadły Rosji po rozbiorach Polski została podjęta inicjatywa utworzenia urzędu prymasowskiego dla nowej metropolii mohylewskiej, utworzonej w 1798 r., której podporządkowano diecezję wileńską, żmudzką i łucką. Gdy Stolica Apostolska nie wyraziła zgody na takie rozwiązanie, car Aleksander I uzyskał tytuł Prymasa Królestwa Polskiego dla nowo utworzonej w 1818 r. metropolii warszawskiej. Intencją władzy zaborczej nie było bynajmniej dążenie do waloryzacji polskich hierarchów, lecz – dzięki nadziei na możliwość wpływania na wybór osób na to stanowisko – dążenie do podporządkowania sobie Kościoła katolickiego działającego w granicach imperium.
Z podobnych względów powołaniem osobnego prymasa – dla zajmowanych przez siebie polskich diecezji – zainteresowana była Austria. Cesarz Franciszek I w 1817 r. wydał patent ustanawiający tytuł „prymasa Galicji i Lodomerii”, który przysługiwać miał łacińskim metropolitom lwowskim. Pierwszym został abp Andrzej Antkwicz. Po kilkunastu latach cesarz przekazał ten tytuł greckokatolickiemu metropolicie Lwowa, Michałowi Lewickiemu. Tytuł prymasa Galicji i Lodomerii nie uzyskał nigdy potwierdzenia Stolicy Apostolskiej, wobec czego administracja austriacka zaniechała używania go w 1856 r.
Rzeczpospolita niepodległa
Gdy w 1918 r. państwo polskie odzyskało niepodległość, pojawiła się delikatna kwestia: komu przysługuje tytuł Prymasa Polski? Do godności tej poczuwali się zarówno arcybiskup warszawski Aleksander Kakowski, który reaktywował tytuł Prymas Królestwa Polskiego (w nawiązaniu do bulli z 1818 r.), jak i metropolita gnieźnieński Edmund Dalbor. Kakowski ze względu na korzystną sytuację polityczną mógł wcześniej rozpocząć działalność w tym kierunku, czego wyrazem było zwołanie przezeń w 1916 r. Konferencji Episkopatu do stolicy. Zjazd ten odbył się 13 marca 1917 r.
Z kolei kard. Dalbor w 1919 r. zwołał Konferencję Episkopatu do Gniezna. W tym samym czasie utworzył kancelarię prymasowską w Warszawie. Sprawę komplikował jednak fakt, że przeciwni wznowieniu jurysdykcji prymasowskiej byli rezydujący w Warszawie od 1918 r. nuncjusze apostolscy, a w szczególności nuncjusz Lorenzo Lauri, który zabiegał nawet o zamknięcie kancelarii prymasa gnieźnieńskiego w Warszawie.
W tej sytuacji prymas Dalbor zwrócił się do papieża Piusa XI z prośbą o ostateczną decyzję w spornej kwestii. Wówczas Kongregacja dla Nadzwyczajnych Spraw Kościoła dekretem z 5 lutego 1925 r. znalazła rozwiązanie salomonowe, zatwierdzając arcybiskupowi Gniezna tytuł Prymasa Polski, a kard. Kakowskiemu dozywotnio – Prymasa Królestwa Polskiego oraz potwierdziła obu hierarchom prawo do noszenia szat purpurowych. Przy okazji jednak zniosła jurysdykcję prymasowską wobec innych polskich diecezji.
Wspomniane decyzje Stolicy Apostolskiej nie przekreśliły tradycji prymasowskich związanych z Gnieznem. Na skutek presji opinii publicznej kard. Kakowski nie używał później tytułu Prymasa Królestwa Polskiego, a następca kard. Dalbora, prymas August Hlond – dzięki wyjątkowym osobistym zdolnościom i talentom dyplomatycznym pełnił rolę lidera w całym Kościele w Polsce.
Specjalne pełnomocnictwa
Umocnieniu pozycji Prymasa Polski sprzyjała sytuacja jak nastąpiła bezpośrednio po II wojnie światowej. Powracający do znajdującego się w strefie wpływów radzieckich kraju kard. Hlond uzyskał tymczasowo od Piusa XII (15 sierpnia 1945 r.) – nadzwyczajne uprawnienia w zakresie jurysdykcji. Powołując się na nie utworzył na ziemiach zachodnich i północnych pięć nowych administracji apostolskich. Kolejne rozwiązanie umacniające prerogatywy arcybiskupa gnieźnieńskiego nastąpiło 4 marca 1946 r. kiedy papież mianował go także arcybiskupem warszawskim, tworząc unię personalną Gniezna i Warszawy.
Prymas Tysiąclecia – model kard. Wyszyńskiego
Po śmierci kard. Hlonda 12 grudnia 1948 r. papież mianował nowym Prymasem Polski biskupa lubelskiego Stefana Wyszyńskiego, powierzając mu zarówno metropolię gnieźnieńską, jak i warszawską. Wówczas przewodniczącym Konferencji Episkopatu był kardynał krakowski Adam Sapieha, jednak po jego śmierci w 1951 r. przewodnictwo w Episkopacie objął prymas Wyszyński. Występując w roli legata papieskiego miał także decydujący wpływ na obsadę wyższych stanowisk kościelnych w Polsce. On także konsekrował większość biskupów.
Prymas Wyszyński reprezentował Kościół na zewnątrz zarówno w zakresie kontaktów z władzami świeckimi jak i relacji zagranicznych. Dwukrotnie doprowadził do ustalenia modus vivendi miedzy Kościołem a państwem: w 1950 oraz w 1956 r.
Osobisty autorytet, wzmocniony internowaniem, wyjątkowe cechy osobowości kard. Stefana Wyszyńskiego oraz szczególna sytuacja Kościoła za „żelazną kurtyną” pozwoliły mu stworzyć model posługi prymasowskiej na skalę dotąd nieznaną. I umożliwiło zabieranie głosu w sprawach publicznych w formie, na którą mógł sobie pozwolić jako jedyna osoba w państwie. Konsekwentnie bronił praw człowieka i narodu, stwarzając – mimo prześladowań – przestrzeń wolności dla Kościoła, jaką nie cieszył się on w żadnym z krajów bloku sowieckiego. Nic dziwnego, że umierając 28 maja 1981 r. przeszedł do historii jako „Prymas Tysiąclecia”. Jest też kandydatem na ołtarze.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.