Na pozór oddzielone od świata, siostry z klasztoru Mniszek Klarysek od Wieczystej Adoracji w Kętach powierzają Bogu sprawy wielu ludzi.
Sanktuarium Wieczystej Adoracji Najświętszego Sakramentu jest oddzielone od ruchliwej ulicy tylko chodnikiem. Modlitwa uwielbienia Zbawiciela obecnego w Hostii trwa tu nieprzerwanie od 6 lutego 1910 roku. Wtedy bp Anatol Nowak dokonał uroczystego wystawienia Najświętszego Sakramentu i rozpoczęła się adoracja, która trwa do dzisiaj. – To jedyne sanktuarium eucharystyczne w naszej diecezji i jedyne z takim tytułem Wieczystej Adoracji Najświętszego Sakramentu w całej Polsce – przypomina s. Rafaela, wprowadzając do neogotyckiego kościoła. Rangę sanktuarium nadał świątyni w 1999 r. dekret bp. Tadeusza Rakoczego. Zgodnie z postanowieniem bp. Romana Pindla obecnie trwa tu także codzienna posługa spowiedników: stały konfesjonał.
Klamki tylko od środka
W tym kościele prezbiterium nie jest zamknięte ścianą. Otoczony kwiatami, usytuowany na podwyższeniu tron eucharystyczny wieńczy monstrancja, którą z jednej strony widzieć mogą adorujący w kościele wierni, a z drugiej – modlące się w kaplicy klasztornej za ołtarzem siostry: klaryski od Wieczystej Adoracji. Każdy może w ciągu dnia przyjść do kościoła o dowolnej porze, a siostry adorują całą dobę.
– Służymy cichą modlitwą i ofiarą. Tak realizuje się nasze apostolstwo – tłumaczy przełożona, m. Franciszka. Obecnie wspólnotę zakonną tworzy tu 26 sióstr. Najstarsza ma 94 lata, a najmłodsza profeska czasowa 32 lata. Od 1913 r. w klasztorze kęckim zaprowadzona została klauzura papieska, więc siostry żyją w swoim odrębnym świecie, do którego nikt z zewnątrz nie ma swobodnego dostępu poza biskupem diecezji. Wymownie ilustrują to drzwi, prowadzące do tej części klasztoru: pozbawione na zewnątrz klamki, otwierane jedynie od środka. – Odbywa się to uroczyście, kiedy przychodzi do naszej wspólnoty nowa siostra. Wtedy puka, prosząc o przyjęcie, a pozostałe siostry czekają, żeby ją powitać – mówi przełożona. Siostry z otoczeniem kontaktują się przez kratę. Za zgodą bp. Pindla możemy złożyć siostrom wizytę i poznać nieco bliżej ich codzienne życie.
Wyjątkowe godziny
– Zatrzymaj się przed Panem! – ten apel płynie nieustannie z kęckiego klasztoru klarysek. Wchodząc za klauzurę, odczuwa się ten inny rytm życia, podporządkowany właśnie temu, żeby trwać na modlitwie. – Adoracja Najświętszego Sakramentu jest naszym charyzmatem. Każda z sióstr ma ten przywilej w ciągu dnia i w nocy. To czas wyjątkowy, kiedy spotykamy się z Jezusem sam na sam. Trwając przy ogniu Bożej miłości, pragniemy ogarnąć ramionami naszej cichej i ukrytej modlitwy każdego: całą diecezją, wszystkich kapłanów, młodzież. Podejmujemy wszystkie intencje, które ludzie przekazują na kartkach, mejlowo czy telefonicznie, a także osobiście, przychodząc na furtę. To wszystko zanurzamy w Bożej miłości, by każdy mógł doświadczyć, jak dobry jest Pan – tłumaczy s. Laura. – Zawsze chciałam mieć takie małe schronienie w domu Pana. Jestem tu szczęśliwa i dobrze mi się tu modli – zapewnia s. Monika, jak pozostałe, promiennie uśmiechnięta. Choć czas tu nieco inaczej płynie, nie sposób o nim zapomnieć. Tykanie dużego zegara na korytarzu przypomina, że nie ma ani minuty, kiedy w kaplicy nie modliłaby się żadna z sióstr. Przy drzwiach specjalny grafik wyznacza, kto i o której podejmuje adorację nocną.
Modlitwa i praca
Obok potężnego krucyfiksu, kiedyś znajdującego się w ołtarzu klasztornego kościoła, siostry przechodzą korytarzem do swoich cel. Skromne, proste, małe pokoiki z trudem mieszczą łóżko, stolik, taboret, klęcznik. Tu siostry się modlą indywidualnie, poza modlitwami wspólnotowymi. – Wspólnie siostry też pracują: w domu, kuchni, pralni, ogrodzie. Haftują, szyją, opiekują się starszymi i chorymi siostrami. Wspólnie spędzamy czas przeznaczony na rekreację – wylicza s. Maksymiliana, mistrzyni. Nad kuchnią czuwa s. Wiesława. – Najbardziej smakują siostrom naleśniki i ruskie pierogi, a gotuje się po prostu z tego, co akurat mamy – stwierdza z uśmiechem. Czasem posiłek spożywa się w milczeniu, czasem słuchając czytanych przez jedną z sióstr książek religijnych, a kiedy indziej słychać, jak siostry śpiewają: „Naszym szczęściem jest Pan!”. W klasztornej hafciarni powstają okazałe sztandary, ornaty, stuły. To źródło utrzymania sióstr. Spod palców s. Goretti wychodzi właśnie sztandar oświęcimskiego starostwa. Obok – już gotowy sztandar Służby Maltańskiej. W sąsiedniej pracowni wyłożone są haftowane i szyte przez siostry piękne stuły, ornaty i tzw. bielizna kielichowa, używana podczas Eucharystii. – One powstają z miłości do Pana Jezusa. Ta praca wymaga cierpliwości, ale przede wszystkim serca – mówią zgodnie klaryski.
Próba naszych serc
Kiedy powstawał tu pod koniec XIX stulecia założony przez m. Walentynę Łempicką klasztor kapucynek, już mieścił się w starych budynkach. Po przyłączeniu się kapucynek do Zgromadzenia Franciszkanek Najświętszego Sakramentu (późniejszych klarysek) klasztorne budynki były rozbudowywane i remontowane. Ostatni raz kilkadziesiąt lat temu, kiedy dobudowano piętro z celami sióstr. Dziś całość z kościołem tworzy cenny kompleks architektury sakralnej, wpisany do rejestru zabytków. Skromne możliwości materialne sióstr zadecydowały o tym, że od dziesięcioleci należytą troską otaczany był tylko kościół, a na klasztorne pomieszczenia już brakowało środków. I tu ząb czasu daje o sobie znać coraz dotkliwiej. Stare mury pękają, pokryte są grzybem z powodu wilgoci, odpada farba, a okna sprzed kilkudziesięciu lat już dawno trzeba było wymienić, podobnie jak dawno już wycofane z użytku kaloryfery. Aby ogrzać kościół i klasztor, trzeba palić w przestarzałym piecu na zewnątrz budynku, wrzucając kilka razy dziennie spore porcje węgla do paleniska usytuowanego na wysokości ramion. Ciepłą wodę do mycia ogrzewa węglowy piec w kuchni, a przestarzałe urządzenia w pralni, kuchni czy kotłowni nieraz wręcz zagrażają zdrowiu.
– Siostry nie narzekają na nic, choć żyją nie tylko skromnie, ubogo, ale mierzą się z problemami, które są już groźne dla ich bezpieczeństwa. Skala koniecznych remontów jest ogromna i siostry same sobie z nimi nie poradzą – ocenia ks. kan. Jacek Gracz, z którym odwiedzamy wnętrza za kratą. – Ten klasztor to cenna cząstka dziedzictwa wiary w naszej diecezji i tym bardziej w roku jubileuszu powinny móc liczyć na pomoc. Mało jest takich miejsc. Tu siostry nieustannie się za nas modlą. Okażmy im miłość miłosierną – apeluje ks. Gracz. – Żyjąc w klauzurze, dla wielu pozostajemy nieznane, dlatego zdecydowałyśmy się pokazać nasze życie – i nasz klasztor, który wymaga gruntownego remontu. Prosimy o pomoc, a każdego z darczyńców ogarniamy modlitwą przed Najświętszym Sakramentem. Jesteśmy wdzięczne za wszelki dar serca – dodaje m. Franciszka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).