Nie było tak, że zaraz po zmartwychwstaniu Jezusa mamy do czynienia z dwoma różnymi religiami: judaizmem i chrześcijaństwem. Wszystko kształtowało się w procesie długim i żmudnym - mówił ks. prof. Mariusz Rosik.
Spotkanie pt. "Kościół a Synagoga (30-313 po Chr.). Na rozdrożu" odbyło się w oddziale wrocławskim Civitas Christiana. Prelegent rozpoczął refleksję od ok. 30 r. n.e., czyli od śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Analizował różne okresy do roku 313 r., kiedy ogłoszono Edykt Mediolański, który zezwolił chrześcijaństwu być jedną z religii panujących w Cesarstwie Rzymskim.
Ks. prof. Mariusz Rosik postawił pytanie: w jaki sposób przebiegał proces oddzielania się Kościoła i Synagogi jako wspólnot religijnych?
- Judaizm pierwszego wieku był religią niezwykle zróżnicowaną, nie stanowił monolitu. W judaizmie nie ma i nigdy nie było takiego pomysłu, aby istniała jedna instancja, która byłaby wykładnią wszystkich przekonań. Nie ma odpowiednika naszego Watykanu - przekonywał kapłan.
Podkreślił, że w judaizmie pierwszego wieku naszej ery działała cała masa różnego rodzaju ugrupowań. Już 10-11 nurtów znamy z kart Ewangelii i nie tylko. Chodzi m.in. o faryzeuszy, czy saduceuszy. Jezusowi, spośród tych wszystkich nurtów, paradoksalnie najbliżej było do nurtu faryzejskiego, który przecież tak mocno krytykował.
- Pierwszym kamieniem niezgody pomiędzy wyznawcami Chrystusa, którzy byli żydami, a samymi żydami, było ukazanie mesjańskiej godności Jezusa. Poszczególne ugrupowania oczekiwały bowiem bardzo różnych postaci mesjasza. Np. przywódcy politycznego, który poprowadzi do walki, lub potomka dynastii herodiańskiej - opowiadał wykładowca.
W 2013 roku doszło do ciekawego odkrycia. Na jednym z kamieni, nabytym na targu starożytnych przedmiotów, zauważono napis, który udało się przetłumaczyć: „Będziesz cierpiał, ale po trzech dniach ożyjesz”. Mówi on o mesjaszu. Dzisiaj nie ulega wątpliwość data tego napisu. Przypada na 20 rok przed Chrystusem.
- A więc gdzieś w judaizmie niewielka grupa żydów wierzyła, że mesjasz będzie postacią cierpiącą, kimś, kto musi wiele wycierpieć - stwierdził ks. prof. Rosik.
Dodał, że bezpośrednio po zmartwychwstaniu Chrystusa chrześcijanie zdali sobie również sprawę, że Jezus jest Bogiem i w żaden sposób nie kłóciło się im to z monoteizmem. Ważkim argumentem za tym stwierdzeniem są listy św. Pawła, one wprost mówią o Jezusie jako Bogu.
- Dla żydów imieniem Boga było: „Jestem, który jestem” czyli Jahwe. Jezus stosuje wprost do siebie imię Jahwe i widzimy to w Ewangeliach. Chrześcijanie więc dostrzegają bezpośrednio boską naturę Chrystusa, prerogatywy boskości. Jezus, który żył pośród nich, dawał przebłyski tego, że jest Bogiem. Uzdrawiając paralityka mówi: "Odpuszczają ci się twoje grzechy", a przecież tylko Bóg według Starego Testamentu mógł odpuszczać grzechy. Takich sytuacji było kilka - mówił prelegent.
Kontynuował, że gdy Jezus zmartwychwstał, wszystkie te sytuacje, które jego zwolennicy widzieli, jak elementy układanki złożyły się w jedną całość i uwierzyli, iż Jezus był Bogiem.
- Sprawa boskości osoby Jezusa mogła być jeszcze większą kością niezgody między chrześcijanami-żydami ,a innymi żydami niż uznanie w Jezusie mesjasza - oświadczył kapłan.
Kolejny podział zarysował się między tymi grupami w kwestii świątyni. Dla żydów świątynia spełniała rolę absolutnie najważniejszej instytucji religijnej. To do niej odnoszono całe życie religijne: tradycje, obrządki, prawa. Mogła być tylko jedna i w niej składano ofiary.
- Kiedy czytamy Dzieje Apostolskie, często wędrujemy do świątyni jerozolimskiej, ale ani razu chrześcijanie nie idą tam po to, by składać ofiary (jak żydzi), ale by się modlić i głosić dobrą nowinę. To musiało być skandalem dla żydów, że chrześcijanie przestali składać ofiary w świątyni jerozolimskiej. Dlaczego przestali to robić? Uznali od razu po śmierci Chrystusa, że Jego ofiara na drzewie krzyża zastąpiła wszystkie ofiary starego prawa - wyjaśniał ks. prof. Mariusz Rosik.
Biblista zaznaczył, że chrześcijanie świętowali swoją własną ofiarę tj. Eucharystię. To kolejna kość niezgody z żydami już od początku istnienia Kościoła. Ta praktyka sprawowania Eucharystii bezpośrednio po zmartwychwstaniu Chrystusa była dla żydów czymś bulwersującym i nie do przyjęcia.
- W roku 49 dochodzi do pierwszego powszechnego soboru w Kościele, Soboru Jerozolimskiego. Apostołowie ustalają dekret: ci, którzy przeszli na chrześcijaństwo z pogaństwa, nie muszą już zachowywać żydowskiego prawa, a judeochrześcijanie jeśli chcą, to mogą, ale nie muszą. Inaczej to było w Rzymie. Klaudiusz wydaje dekret, że wszyscy Żydzi muszą opuścić miasto z powodu Jezusa, który, jak stwierdził cesarz, powoduje zamieszki. I żydzi oraz żydzi-chrześcijanie muszą opuścić Rzym - opowiadał wykładowca.
15 lat później, w 64 r. n.e. już rozróżnia się dwie religie w Wiecznym Mieście i chrześcijan oskarża się wprost o pożar Rzymu. Wówczas w Palestynie dochodzi do prześladowań chrześcijan. Zamęczony zostaje pierwszy biskup Jerozolimy św. Jakub, czyli napięcie pomiędzy żydami, którzy uwierzyli w Jezusa, a samymi żydami jest już bardzo duże.
Cezurą w powstawaniu dwóch religii w Palestynie jest rok 90. Dlaczego tak możemy to datować? Faryzeusze wymyślili wtedy nową formę judaizmu - rabiniczny. Kiedyś Żydzi odnosili się do świątyni, późnej do Tory. Ten judaizm, który mamy dzisiaj, jest więc młodszy od chrześcijaństwa.
- Faryzeusze, którzy zaczęli nazywać się rabinami, nakazali żydom odmawiać modlitwę 18 błogosławieństw dwa razy dziennie. 12. błogosławieństwo brzmi: "A wyznawcy Jezusa z Nazaretu niech będą wyklęci i niech w księdze życia nie będą nigdy zapisani..." - takie błogosławieństwo to widoczny znak, że od tego momentu chrześcijanie są wykluczeni z Synagogi. Nazywano ich później w języku hebrajskim heretykami - wyjaśniał ks. prof. M. Rosik.
Po 90 roku kontakty Kościoła i Synagogi zostały zerwane, ale ten proces zachodził dużo później na terenach wschodnich np. w Babilonii. Tam chrześcijanie wciąż przez długie lata utożsamiali się z Żydami. Nawet na początku IV wieku na terenach dawnej Persji biskupi prosili ludzi o konkretne decyzje odnośnie do przynależności religijnej.
- Chciałbym, żebyśmy z tej refleksji wynieśli jakieś przeświadczenie, że nie było tak, iż nagle jakimś dekretem czy ustawą dochodzi do powstania dwóch różnych religii. Tym bardziej nie było tak, że zaraz po zmartwychwstaniu Jezusa mamy do czynienia z dwoma różnymi religiami: judaizmem i chrześcijaństwem. Wszystko kształtowało się w procesie długim i żmudnym - podsumował prelegent.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.