Rewolucja, czyli zwijanie

Naturę możemy odczytywać jako księgę, której Autorem jest Bóg. To pozwala nam zobaczyć w niej porządek, kosmos, a nie jedynie chaos.

Reklama

Benedykt XVI w wygłoszonym 31 października 2008 roku przesłaniu do członków Papieskiej Akademii Nauk zastanawiał się nad pojęciem ewolucji. Pochodzi ono, przypomniał papież mędrzec, od łacińskiego słowa evolvo; ono zaś oznacza rozwijanie zwoju – czyli czytanie księgi. Naturę możemy odczytywać jako księgę, której autorem jest Bóg. To pozwala nam zobaczyć w niej porządek, kosmos, a nie jedynie chaos. Możemy z zaufaniem do Autora szukać tego porządku, nawet jeśli jest nam trudno dojrzeć go w tym fragmencie rzeczywistości, który ogarniamy. To pomaga nam przezwyciężyć strach przed bezsensem i pracować cierpliwie nad jego rozpoznawaniem i budowaniem, w miarę odwijania zwoju.

Czytając papieskie rozważania, pomyślałem o przeciwieństwie ewolucji. Revolvere – dosłownie znaczy po łacinie zwijać, czyli zamykać zwój. To jest: odmawiać czytania, poszukiwania sensu, który jest przed nami i ponad nami. Chcemy sami ustanawiać sens, tak jak to ujmuje Marks w swoich „Tezach o Feuerbachu”: dotąd filozofowie tylko interpretowali świat, „idzie jednak o to, aby go zmienić”. Zmienić naturę, wedle przez siebie ustanowionego planu. A jeśli ktoś inny tego planu nie podziela – to go zmienić (reedukować) albo usunąć. To jest istota rewolucji.

Akurat wchodzimy w czas rocznic związanych z praktycznym wymiarem tego pojęcia. Przed nami stulecie bolszewickiej rewolucji, zaraz po tym stulecie CzK – pierwszej totalitarnej policji, służącej wymuszaniu sensu ustanowionego w Politbiurze, sensu po zamknięciu księgi; dalej – stulecie pierwszych obozów, służących reedukacji lub eliminacji przez pracę. I tak dalej, i coraz gorzej. Ktoś powie: to historia. Na szczęście już zamknięta. No, może jeszcze dotyczy bezpośrednio biednych Koreańczyków z północy, ale u nas, czy w samej rosyjskiej kolebce tej rewolucji to już zamknięta przeszłość, przynajmniej od blisko 30 lat. Nie, jednak rewolucja jest starsza dużo niż echo wystrzałów krążownika „Aurora” na piotrogrodzkim nabrzeżu. Każdy może zwinąć księgę natury i ludzkiej kultury, odmówić trudu jej czytania, interpretacji i spalić ją, żeby przez taki gest zdobyć poczucie sensu, „nieśmiertelną sławę”. Tak jak szewc Herostrates spalił świątynię Artemidy w Efezie już 2400 lat temu. Takich rewolucjonistów było w historii wielu i są z pewnością kolejni kandydaci do podobnej „sławy”. Zorganizowany wysiłek na rzecz zmiany natury, reedukacji „źle myślących” wchodzi jednak do historii od lipca 1789 roku w Paryżu. I na pewno nie skończył się z zadekretowanym w grudniu 1991 roku w Białowieży rozwiązaniem ZSRR. „Wiek” rewolucji trwa nadal.

Przyszła mi ta prosta refleksja na myśl, kiedy przeczytałem niedawno inny zupełnie od mądrości Benedykta XVI tekst: wystąpienie prof. Vitita Muntharborna, aktywisty gejowskiego z Tajlandii, który objął właśnie na trzyletnią kadencję nowy urząd w Organizacji Narodów Zjednoczonych: Niezależnego Eksperta do spraw Obrony przed Przemocą i Dyskryminacją opartą na Seksualnej Orientacji i Tożsamości Genderowej. Profesor Muntharborn wyłożył swój program reedukacji ludzkości już na Światowej Konferencji ILGA (International Lesbian, Gay, Bisexual, Trans and Intersex Association) w Bangkoku 30 listopada ubiegłego roku. – Nie zostawimy nikogo bez opieki, zapewnił nowo mianowany Niezależny Ekspert. Trzeba doprowadzić do „zliberalizowania podejścia do osób interseksualnych”, tak aby „nawet akty urodzenia nie musiały już więcej określać płci jako »męskiej« lub »żeńskiej«, ale wprowadzały kategorię »niezdecydowana«”. Profesor Muntharborn precyzyjnie wskazał cele działania, jak to sam określił, „pod parasolem ONZ”: depatologizacja (oznaczająca zakaz określania zaburzeń identyfikacji płciowej jako zaburzeń właśnie oraz zakaz leczenia „osób interseksualnych”, nawet gdyby same sobie tego życzyły), uznanie statusu (to jest wymóg przyjmowania przez wszelkie urzędy zadeklarowanej przez „osobę interseksualną” tożsamości genderowej – bez konieczności przedstawienia jakichkolwiek biologicznych przesłanek czy dokonywania operacji, a więc: mężczyzna może ogłosić, że jest kobietą, i np. w związku z tym uchylić się od służby wojskowej w krajach, gdzie jest ona obowiązkowa dla mężczyzn), kulturowa inkluzja (czyli obowiązkowa ingerencja „międzynarodowej społeczności” w zasady największych religii oraz rewizja światowego dziedzictwa kulturowego w taki sposób, aby wymusić akceptację dla żądań reprezentowanych przez Niezależnego Eksperta ONZ); wreszcie: empatyzacja, czyli przymusowa nauka od wczesnego dzieciństwa, a także reedukacja starszych, w skali całego świata, by wszyscy nauczyli się patrzeć na świat oczami Niezależnego Eksperta. Rewolucja chce wciąż zwijać ludzkie umysły. Wedle koncepcji (antykoncepcji?) tych, którzy nie chcą już czytać Księgi Natury, ale chcą ją zmienić. I zmienić nas. 

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama