Ona: Polka z Rydułtów, mocno wierząca katoliczka. On: Fin z Lahti, luteranin z dziada pradziada. Aj, to musi boleć…
Wystarczy księży na całe życie
– Nieważne, w jakim jesteś Kościele, najważniejsze, żebyś miał naprawdę konserwatywne poglądy. Biblia musi być na pierwszym miejscu, wszystko inne – na kolejnych – dodaje Markus, wyjaśniając, że w odpowiedzi na liberalizację Kościoła luterańskiego w Finlandii w tym kraju zrodziła się tzw. Fundacja Lutra. Nie jest ona zatwierdzona przez Kościół luterański, ale należą do niej wierzący o bardzo konserwatywnych poglądach. Ci, którzy wrócili do korzeni. Wśród nich jest rodzina Markusa i on sam. – Wam, katolikom, jest łatwiej, bo macie pewne granice narzucone przez Kościół. Nie musicie się zastanawiać nad tym, co jest dobre, a co złe. U nas jest „róbta, co chceta”. Kościół mówi, że aborcja, homoseksualizm są ok. A ten, kto chce wierzyć prawdziwie, ciągle musi płynąć pod prąd. Ja sam w pewnym momencie swojego życia stwierdziłem, że nie ma sensu się starać i zacząłem robić to, co mi się podobało. Później jednak wróciłem do korzeni – przyznaje Fin.
Dodaje, że dzięki Martynie wiele nauczył się od Kościoła katolickiego. Ważne dla niego jest na przykład nasze przeżywanie Triduum Paschalnego, w którym akcent kładziony jest nie tyle na Wielki Piątek, co na Niedzielę Zmartwychwstania. Są jednak rzeczy, które są mu obce. Wśród nich wymienia zbyt mocno udekorowane kościoły i bogactwo kapłańskich szat. – Gdy zaczęliśmy być razem, w marcu przylecieliśmy do Polski, żeby Markus mógł poznać moich rodziców. Kiedy przyjechaliśmy następnym razem, Dawid, mój brat, (ks. Dawid Sładek, wikary z katedry Chrystusa Króla w Katowicach – przyp. J.J.) miał święcenia i prymicje.
Markus stwierdził, że w przeciągu tygodnia spotkał tylu księży, że wystarczy mu na całe życie – uśmiecha się Martyna. Od męża luteranina uczy się ekumenizmu. – Mieszkając w Polsce i obracając się w kościelnych kręgach, nie czułam bogactwa Kościoła. Tego, że nie tylko my jako katolicy jesteśmy zbawieni. To Chrystus zbawia, nie Kościół… Od kiedy jesteśmy razem, mocno to we mnie rozbrzmiewa. Od tego momentu bardzo ważna stała się dla mnie indywidualna relacja z Panem Bogiem, przyjaźń z Nim. Oczywiście, nadal Eucharystia jest najważniejsza – wyjaśnia. Zaraz później dodaje, że nigdy żadna ze stron nie próbowała przeciągnąć drugiej połówki na swoje wyznanie. – To bogactwo naszej relacji – mówi.
Bóg w punkcie zero
Martyna ma trzech braci, Markus – jedną siostrę. Okazało się, że i jedni, i drudzy nie mieli większych problemów z akceptacją miłości ich bliskich. – Rodzice już pogodzili się z tym, że ich syn nigdy się nie ożeni. Fakt, że to się stało, okazał się jedną z najpiękniejszych niespodzianek w ich życiu – wyjaśnia Fin. – Od początku Bóg się nami zajął – mówi Ślązaczka. – Niemożliwe jest, żeby to, co nam się przydarzyło, przygotował świat – uzupełnia jej mąż. – Dokładnie 10 stycznia 2012 r. mieliśmy ważną rozmowę. Niewypowiedziane uczucia już się w nas „gotowały” – nie byliśmy jeszcze razem, ale czuliśmy, że Pan Bóg nas do siebie pcha. Stwierdziliśmy wówczas, że skoro ma to mieć sens, musimy zacząć w imię Boże. Od momentu zerowego, od rozpoczęcia naszego bycia razem, była modlitwa. Od kiedy jesteśmy małżeństwem, wspólnie modlimy się, zanim idziemy spać. Modlimy się też rano, kiedy jedziemy do pracy. W samochodzie zawierzamy jeszcze Panu Bogu cały dzień. Nie pracujemy już razem. Markus przeniósł się do innego biura – precyzuje Martyna.
Lubię to ciepło
W Finlandii Polkę zachwyciły przepiękna natura, spokój i kuchnia. – Finowie się nie spieszą, zawsze na wszystko mają czas. Urzekła mnie też ich bezpośredniość. Finowie nie owijają w bawełnę – wiesz, kiedy cię lubią, a kiedy nie – mówi. Nie ukrywa jednak, że brakuje jej rodziny. Na szczęście małżonkowie do Polski zjeżdżają dość często, jakieś 3, 4 razy w roku. – Brakuje mi też codziennej Mszy św. I wieczorów uwielbiania od czasu do czasu – uśmiecha się. Markus bardzo polubił swoją śląską rodzinę. – Lubię tam jeździć, tam mam spokój. I bardzo lubię ciepło, jakie mają w sobie Polacy. Naprawdę, spotkałem w Polsce bardzo przyjaznych ludzi, nawet jeśli nie potrafiliśmy się dogadać. Zawsze jest jeszcze język ciała – pomocny na przykład w sklepie – wyjaśnia. Bardzo polubił też najbardziej rozpoznawalną w kraju markę piwa. – To jedno z najlepszych piw na świecie – przyznaje zadowolony. Czy małżonkowie na zawsze zostaną w Finlandii? Tę kwestię, jak wszystko, zostawiają Bogu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.