Tęsknota w sejmie bierze górę nad rozsądkiem

Z mitycznym państwem San Escobar podobno rozmowy prowadził niedawno szef polskiego MSZ-u, czym zyskał sobie niezwykłą popularność w gronie niezastąpionych twórców memów.

Naprawdę, ciekawe rzeczy się dzieją i właściwie można mieć wrażenie, że spełnia się życzenie zawarte w chińskim przysłowiu: "Obyś żył w ciekawych czasach". Tylko w sumie nie wiadomo, czy te ciekawe czasy to błogosławieństwo, czy raczej przekleństwo.

Sejm nie mógł dziś rozpocząć planowanego posiedzenia z powodu protestów opozycji, która gromadzi się znów tłumnie wokół mównicy sejmowej i fotela marszałka. Ciekawe, co też wszyscy mają do powiedzenia. A może wszyscy zgromadzeni chcieliby się do niego przymierzyć?

Tak najwyraźniej wygląda u nas bycie w opozycji i na tym polega, że przez cały okres kadencji marzy się o niedostępnych stanowiskach. Najwyraźniej frustrację potęguje fakt, że jeszcze niedawno przez osiem lat zajmowało się pewne pozycje, które teraz przejął ktoś inny. Tęsknota, jak widać, jest nie do zniesienia.

Dodatkową frustrację powoduje to, że ci, którzy przejęli miejsca za sterami mają poczucie, że gdyby tylko chcieli, mogliby przegłosować samego Pana Boga. Aszdziennik donosił już nawet, że do tego doszło na Jasnej Górze, ale o wiarygodności tego źródła nie da się wypowiadać inaczej niż z przymrużeniem oka.

Już bardziej prawdopodobne byłoby pewnie ustalenie podczas głosowania lokalizacji państwa San Escobar.

Ale żarty na bok, bo sprawa jest poważna. Można się z opozycją zgadzać lub nie, ale umówmy się, że posłów jednak wyborcy będą rozliczać z tego, jak troszczyli się o dobro państwa. A tej troski w całej okołosejmowej awanturze jednak niewiele można się dopatrzeć.