Nie chodzi o emocje

O tym, jak dobrze przeżyć święta Bożego Narodzenia, Pasterce z bezdomnymi i pozornych paradoksach wiary mówi nazaretanka s. Benedetta Motylak.

Reklama

Ks. Rafał Starkowicz: Już na początku listopada w hipermarketach słychać kolędy. Czy sprzyja to dobremu przygotowaniu do świąt?

S. Benedetta Motylak: Byłam dzisiaj w jednym z gdyńskich centrów handlowych. Te choinki i świąteczna muzyka to tylko biznes. To przerażające, że te święta po prostu się sprzedaje. A ludzie dają się w to wkręcać. Kiedy wszystko dookoła krzyczy, ludziom na pewno jest dużo trudniej zachować serca w oczekiwaniu.

Co zatem należy robić, by nie zagubić tajemnicy Adwentu i świąt Bożego Narodzenia?

My na przykład mocno trzymamy się tradycji. W przedszkolu w każdej sali mamy drewnianą kapliczkę. Jej wystrój zmienia się zależnie od okresu liturgicznego. Kiedy zaczyna się Adwent, pojawia się wieniec albo obrazek z dziećmi idącymi z lampionami do kościoła. Nie ma w tym czasie miejsca na choinki. Ubieramy je dopiero dzień przed Wigilią. Ze wszystkich sił pracujemy też nad tym, żeby dzieci tęskniły za Bożym Narodzeniem. Chodzi o to, by poczuły, że Bóg się rodzi i to wówczas jest święto. Choć ich do tego w żaden sposób nie zmuszamy, nasze dzieci chodzą do parafii na Roraty. Jest to dla nich i dla ich rodziców spory wysiłek. Widać jednak ogromną radość, jeśli wytrwają w swoich postanowieniach.

Te działania przekładają się na jakość przeżycia świąt?

Mówimy o rzeczach zewnętrznych, ale tak naprawdę to serce jest najważniejsze. Żeby dobrze przeżyć święta, musi dokonać się w naszym sercu wybór. Dobrze przeżyją je jedynie ludzie, dla których Jezus jest rzeczywiście Panem. Jeżeli Go nie ma w naszym życiu, to wszystko na nic się nie przyda, a nasze święta staną się karykaturą. Będą wyglądały jak ich imitacja w hipermarkecie. Aby się przed tym obronić, warto wrócić do momentu Bożego Narodzenia i uświadomić sobie, że idąca do Betlejem Maryja z Jezusem pod sercem oraz Józef tak naprawdę nie mają nic. Szukają dla siebie miejsca, ale doświadczają odrzucenia. Musieli wówczas wspinać się na wyżyny, żeby ufać i wierzyć, że Dziecko, które się narodzi, jest Synem Bożym. Wszystkie elementy zewnętrzne zdawały się temu przeczyć. To doświadczenie było zupełnie inne od tego, co widzimy na pobożnych obrazkach. Prawdą jest, że każdy lubi dostawać prezenty. Ale to nie może stać się celem samym w sobie. Jeszcze gorzej, gdy zaczyna się wyścig: kto lepiej, kto więcej, kto drożej... Absolutnie nie o to chodzi. Kiedy skupiamy się na tym, co mniej ważne, zapominamy o Bogu, a dodatek staje na miejscu pierwszym.

Nie wystarczy przecież tylko powiedzieć, że „Jezus jest Panem”. Jak sprawić, żeby to naprawdę się dokonało?

To w gruncie rzeczy bardzo proste. Trzeba uświadomić sobie, że jesteśmy stworzeni przez Boga, lecz w naszym życiu jest grzech. A Jezus po to przyszedł na świat, by nas z niego wyciągnąć. Jeżeli ktoś naprawdę pragnie Go spotkać, Bóg mu tej łaski nie odmówi. Co więcej, spotkanie z Panem pozwoli nam otworzyć się na drugiego człowieka. Kiedy byłam na placówce w Rzeszowie, w Wigilię jeździliśmy do schroniska dla bezdomnych. To były najpiękniejsze moje Pasterki. Do kaplicy wchodziło 30 chłopa i śpiewaliśmy po 10 zwrotek kolęd. Skąd oni je znali, tego dotąd nie wiem. Ludzie z pogmatwanym – często na własne życzenie – życiem, kiedy przychodził ten moment, byli szczerzy i prości. Nie było tam świecidełek ani udawania. Warto zobaczyć ludzi uboższych. Oni sobą potrafią pokazać istotę tego, co jest treścią tych świąt.

Święta Bożego Narodzenia otwierają ludzkie serca...

Tu nie chodzi tylko o wzruszenia i emocje. Potrzeba konkretnych działań. Kiedy przyjechałam do Gdyni, od początku miałam wielkie pragnienie, żeby w naszej placówce powstało Przedszkolne Koło Caritas. Jest tu bardzo dużo ludzi, którzy chcą dzielić się z innymi. Długo się z tym zbierałam, bo chciałam, żeby wszystko miało ręce i nogi. W końcu podjęłam decyzję i napisałam do rodziców list. Zgłosiło się 5 rodzin. Od razu podchwycili wszystkie pomysły. Przedszkolne koło Caritas jest czymś zupełnie innym niż te, które funkcjonują w szkołach. Ma niezwykły wymiar, ponieważ skupia nie tylko dzieci, ale także rodziców. Dzieci wiedzą, że chodzi o pomoc innym. Robią drobne rzeczy na kiermasze. A kiedy jednak widzą, że rodzice przy czymś dłubali trzy wieczory, bo chcą to sprzedać, aby zdobyć pieniądze i nimi wspomóc innych, w nich również kształtuje się postawa gotowości do pomocy.

A jak święta przeżywają siostry nazaretanki?

Boże Narodzenie jest dla nas bardzo ważne. Jesteśmy siostrami od Najświętszej Rodziny, a niedziela Świętej Rodziny jest dla nas świętem patronalnym. Nasze Boże Narodzenie jest jednak proste. Oczywiście wszystko jest odświętnie przygotowane. Nakrywamy stół, robimy sobie drobne prezenty, dzielimy się opłatkiem, składamy życzenia, mamy czas dla siebie... Ale każda z nas myśli o tym, co naprawdę stało się w Betlejem. Tutaj jest sedno. Przy zachowaniu tego, co ludzkie, najważniejsze jest to, co dokonuje się w sercu każdej z nas. Zakon niesie wolność. To może wyglądać na paradoks, bo przecież życie zakonnicy pełne jest dobrowolnie przyjętych ograniczeń. Ale to paradoks tylko pozorny. Całe chrześcijaństwo jest nim dotknięte. Nasze zbawienie przychodzi przecież poprzez narodzenie, śmierć i zmartwychwstanie Boga, który stał się człowiekiem.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama