Kobiety na cudnej wyspie, biedne i często niepiśmienne, potrzebują pani Agnieszki. A ona... potrzebuje ich.
Akcja Rodzina!
Po roku Agnieszka otrzymała zaproszenie od organizacji L'Action Familiale, która na Mauritiusie zajmuje się rodziną, jej ochroną, i od lat wprowadza w życie multikulturowej wysepki katolickie wartości... – Rozmowa kwalifikacyjna trwała ponad dwie godziny. Poważna sprawa. Jednak się udało i zostałam w L'Action, w departamencie rodziny.
Pani Agnieszka rozpoczęła nowy cykl życia. Co to oznacza? W dużym skrócie praca Agnieszki to praktyczne połączenie teologii ciała i teologii pastoralnej w jedno, bardzo konkretne, działanie w terenie. Wśród kobiet i mężczyzn Mauritiusa, wśród tamtejszych rodzin. Rodzin w ogromnej większości hinduskich i muzułmańskich. Rodzin tylko w 20 proc. katolickich.
Organizacja została założona w latach 60. ubiegłego wieku przez ówczesnego kardynała Jeana Margéota jako odpowiedź na pomysły władz, by „ograniczać przyrost naturalny”. Ograniczanie było rozumiane jako sterylizacja kobiet najbiedniejszych i słabo wykształconych. – Nieludzkie, prawda? Więc kardynał powiedział: „Non possumus” i powstała organizacja, której celem było przekazywanie mieszkańcom Mauritiusa dobrej alternatywy w postaci obserwacji naturalnego cyklu kobiety. Przedstawiciele L Action zaczęli pracować u podstaw, chodzić od mieszkania do mieszkania, rozmawiać, uczyć obserwacji, tłumaczyć – opowiada Agnieszka. I co może zadziwić Europę, mieszkanki Mauritiusa słuchały (i słuchają!) chętnie. A zasady proponowane przez tzw. edukatorów są im bliskie. I naturalne. – Może dlatego, że ludzie żyją tam prosto, w bliskim kontakcie z przyrodą i naturą? – zastanawia się Agnieszka. – Niestety, również na terenie Mauritiusa działają organizacje międzynarodowe, których celem jest promocja antykoncepcji czy aborcji. Jednak my cieszymy się ogromnym społecznym zaufaniem. I również zaufaniem rządu.
Praca Agnieszki polega na koordynacji działań kilkudziesięciu edukatorek. Bywa, że również sama chodzi po domach. – Nasze edukatorki to prawdziwe siłaczki. Jeżdżą, starają się, ciężko pracują. Docierają do świadomości tamtejszych kobiet, hindusek i muzułmanek. To są bohaterki. Bardzo je podziwiam – mówi Agnieszka. – Chodzimy do kobiet, które żyją w bardzo skromnych warunkach, proponujemy pomoc w obserwacji własnego ciała. Rozdajemy termometry, kajety do zapisywania objawów. Towarzyszymy kobiecie przez pół roku. Odbieramy telefony o każdej porze dnia i nocy. Niektóre panie są niepiśmienne, żyją w biedzie... Rozmawiamy też z mężczyznami, mężami. Bo bez ich zgody nie można by przecież uczyć naturalnych metod rozpoznawania płodności – podkreśla. I dodaje, że praca w terenie daje konkretne skutki: prócz nauczenia (z dobrym skutkiem) zasad NPR, kobiecego cyklu, zmniejsza się liczba przypadków agresji wobec kobiet. Na Mauritiusie – wśród hinduistów i muzułmanów – z poszanowaniem godności kobiecej bywa różnie. I tu właśnie rola edukatorek, by pokazać piękno relacji damsko-męskich i by zarazić afirmacją życia. Wtedy żona staje się partnerem i przyjacielem. I choć brzmi to może idealistycznie, skala przemocy się zmniejsza. Operowanie „językiem zachwytu” w mówieniu o relacjach małżeńskich, płodności, radości, dialogu daje wymierne, pozytywne efekty.
Kiedyś jeden z mężów, po raz pierwszy poinformowany o płodności i potrzebach kobiety, powiedział pani Agnieszce: „Dzięki temu to ja żonę do kina pierwszy raz zabrałem. Żeby pobyć razem i w płodnym czasie pozytywnie moją energię ukierunkować...”.
– Kierownikami L'Action Familiale są katolicy. Ale większość naszych edukatorek to hinduistki. Proste kobiety, które w proponowanych zasadach całkowicie się odnalazły i które skutecznie docierają do innych kobiet. Niezależnie od pochodzenia i wyznania. Organizację wspiera też część kobiet najbogatszych, wykształconych katoliczek, które z ogromnym poświęceniem „idą w teren”. To pospolite ruszenie kobiet – dla kobiet... A warto dodać, że Mauritius jest jednym z niewielu państw afrykańskich, w których wiele kultur i religii na jednej, małej wysepce nie tylko się toleruje, ale i akceptuje. – Lubimy się wzajemnie. Choć oczywiście czasem małe zgrzyty są. A przynajmniej lekkie złośliwości – uśmiecha się pani Agnieszka. – Nie przeszkadza to jednak w pokojowym współżyciu i np. świętowaniu świąt naszych sąsiadów – innowierców.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.