Żyj swoim życiem

O ucieczce z domu, pięciu latach włóczęgi po włoskich ulicach i o tym, jak Bóg wyciągnął go z dna, opowiada Marek „Makaron” Motyka.

Reklama

Ale „fajne życie” na ulicy nie trwało wiecznie…

To prawda. W momencie gdy powziąłem decyzję o powrocie do domu, do rodziców, poczułem niesamowity lęk. W końcu wpadłem w jakiś obłęd, słyszałem w głowie demoniczne głosy. Miałem nawet próbę samobójczą – wyskoczyłem z jadącego pociągu w mieście Civitavecchia, niedaleko Rzymu. Po tym wszystkim całą noc spędziłem na dachu jednego z domów. Zaczęło padać, a ja krzyżem padłem na ziemię i modliłem się „Ojcze nasz”. Rano siadłem przy schodach kościoła. W pewnym momencie coś mnie tknęło. Wstałem, pchnąłem drzwi i widziałem, jak ksiądz ostatniej osobie daje Komunię. Już miał się odwrócić, gdy nagle dostrzegł mnie wchodzącego do kościoła. Sięgnął ręką po Hostię, pokazał mi ją i stanął twarzą do mnie. Szedłem do niego przez cały kościół, bardzo powoli, szlochając. Zaczęło mną targać, nie umiałem złapać powietrza, łzy zalewały mi oczy. Ale w momencie kiedy dał mi tę Komunię, poczułem wielką radość i spokój. Głosy ode mnie odeszły. Odwróciłem się i popatrzyłem na ludzi. Wszyscy się do mnie uśmiechali. Od każdego promieniowała taka radość, jakby chcieli mi powiedzieć: „A widzisz! Przyszedłeś”. Z tą radością wyszedłem z kościoła.

Dokąd pojechałeś?

Do bazyliki św. Piotra, podziękować, skoro Pan Bóg dał mi taki znak. Wszedłem do drugiej kaplicy po prawej stronie, uklęknąłem i w myślach mówię: „Panie Boże, dziękuję Ci, że mnie przez Eucharystię uzdrowiłeś”. Poczułem, jak serce zaczyna mi mocno bić w klatce piersiowej. Aż w skroniach czułem ten puls. Przeraziłem się i w pewnym momencie to serce mi stanęło. Wstałem z ławki, wydarłem się na całe gardło i padłem jak trupem na ziemię. I wtedy usłyszałem w głowie głos: „Żyj swoim życiem”. Serce zaczęło mi z powrotem bić.

Jak zareagowałeś?

Od razu, jak stamtąd wyszedłem, pojechałem do jakiegoś klasztoru położonego na górze, niedaleko Rzymu. Bo chciałem iść do zakonu. Ale klasztor był zamknięty. Zobaczyłem kratę, za którą wystawiona była monstrancja. Wytłumaczyłem to sobie tak, że mam nie zamykać za kratami tej radości, którą dał mi Bóg, tylko uczyć się miłości od podstaw.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama