Nie tylko kulisy abdykacji. Przede wszystkim pytanie: reformator czy konserwatysta? Jaki obraz Benedykta XVI wyłania sie z Ostatnich rozmów z Peterem Seewaldem?
Na początek trzy uwagi. Zapowiadając Ostatnie rozmowy media umieściły je w kontekście trzech poprzednich wywiadów, jakie Peter Seewald przeprowadził z papieżem seniorem. Przypomnijmy zatem, że dwa przeprowadzone zostały w czasie, gdy kard. Ratzinger był jeszcze prefektem Kongregacji Doktryny Wiary, zaś poprzedni – Światłość świata – ukazał się sześć lat po wyborze na Stolicę Piotrową. Ale to nie Seewald zapoczątkował rozmowy z kardynałem. Pierwszy wywiad – Raport o stanie wiary (w Polsce ukazał się w 1986 roku nakładem Wydawnictwa Michalineum) – przeprowadził Vittorio Messori, czytelnikowi kojarzący się bardziej z Janem Pawłem II (Przekroczyć próg nadziei). I chyba jemu należy przypisać wzrost zainteresowania drugą osobą po papieżu. Wzrost oczywiście w szerokich kręgach. Czytelnik, niekoniecznie fachowiec, zainteresowany trendami współczesnej psychologii, z publikacjami Ratzingera stykał się wielokrotnie, a jedna z nich – Wprowadzenie w chrześcijaństwo – było i jest do dnia dzisiejszego niemalże lekturą kultową.
Drugie za rafael.pl Benedykt XVI: "Ostatnie rozmowy" strzeżenie dotyczy samego tytułu. Można odnieść wrażenie, iż po rozmowie z Peterem Sewaldem Benedykt XVI zamknie się w klasztorze Mater Ecclesiae i zamilknie. Tymczasem już po zapowiedzi książki media obiegł kolejny wywiad. Tym razem rozmowę przeprowadził dyrektor włoskiej edycji Communio, Elio Guerriero. Co ciekawe, znajdziemy w nim więcej szczegółów dotyczących abdykacji, aniżeli w „Ostatnich rozmowach”. Przy czym warto dodać, że z Międzynarodowym Przeglądem Teologicznym Communio Ratzinger związany był od samego początku jego istnienia, tym samym będąc dostępny dla czytelnika polskiego.
Wreszcie trzecia uwaga, również związana z tytułem. Jak przyznaje w Prologu Peter Seewald rozmowy prowadzone były zarówno „przed i po abdykacji papieża Benedykta XVI jako tło pracy nad jego biografią”. To w jakiś sposób wyjaśnia i uzasadnia strukturę wywiadu. Bez wątpienia rozdział pierwszy i dwie ostatnie części trzeciego są owocem rozmów już po abdykacji. Natomiast pozostała część raczej musiała mieć miejsce przed nią. Co wcale nie pomniejsza jej znaczenia. Przeciwnie. Pozwala lepiej zrozumieć papieża emeryta.
Przechodząc do treści rozmów. Warto zacząć od przypowieści, otwierającej wspomniane już Wprowadzenie w chrześcijaństwo. Ratzinger opowiada historię błazna, biegnącego powiadomić straż pożarną w pobliskiej miejscowości o pożarze cyrku. Gromadzi się wokół niego tłum i w przekonaniu, że jest to chwyt reklamowy, nagradza go gromkimi brawami. Tymczasem cyrk płonie. „A wystarczyło, by starł z twarzy szminkę” – konstatuje.
Choć we Wprowadzeniu chodziło o konieczną odnowę Kościoła cytat śmiało można odnieść do rozmów z Seewaldem. Przy czym trzeba koniecznie zauważyć, że w przypadku Benedykta XVI nie on sam nakładał na twarz makijaż. Wizerunek papieża w dużej mierze jest dziełem mediów i ludzi poprzez nie usiłujących go utrwalać.
We wstępie do rozdziału trzeciego Seewald napisał: „Gdy 19 kwietnia 2005 roku Joseph Ratzinger ukazał się wiernym w loggi przed bazyliką św. Piotra jako 265. Następca św. Piotra, sprawiał wrażenie nastolatka” (s. 213). Owszem, pamiętamy. Dodajmy zwrócił na siebie uwagę także rękawami swetra, wystającego spod białej sutanny. Ale komentatorzy niemalże od pierwszych chwil, nie znając raczej teologicznego dorobku kardynała, już w tym momencie posługiwali się od dawna przyjętymi schematami i kliszami. Większość tytułów sprowadzała się do jednego: pancerny kardynał został wybrany papieżem. Przy czym pancerny oznaczało najpierw włączenie hamulców, następnie biegu wstecznego.
Zatem lektura kolejnych rozdziałów Ostatnich rozmów będzie dla wielu zmywaniem makijażu. Stąd warto, po zachłyśnięciu się odsłaniającą kulisy odejścia lekturą pierwszego rozdziału i kończącym książkę podsumowaniem (przeczytaj), zatrzymać się dłużej na części drugiej.
Wyłania się z niej ambitny, pracowity i nieco (może nawet bardzo) buntowniczy młodzieniec, mający szerokie horyzonty, wykładem o Bogu wiary i Bogu filozofów wypływający na szerokie wody badań teologicznych. Na początku teologicznej drogi Ratzingera uwagę zwraca historia tekstu, który błyskotliwą karierę o mały włos zatrzymałby w punkcie wyjścia. Wspominam o nim, gdyż ta krótka, odnosząca się do Kościoła niemieckiego, analiza z końca lat pięćdziesiątych może być przestrogą w ojczyźnie Jana Pawła II. W tekście Neopoganie i Kościół Benedykt XVI zauważa: „Czuło się, że instytucjonalnie wszystko jeszcze trwa, lecz realny świat oddalił się w znacznym stopniu” (s. 112).
Być może ta, poczyniona w kontaktach z uczniami i studentami młodzieńcza obserwacja, była dodatkowym motywem, by jeszcze bardziej zaangażować się w naukowe poszukiwania, prowadzić dialog z najwybitniejszymi teologami XX wieku, zaangażować w Sobór Watykański II (gdzie młody peritus - czyli biegły ekspert - był „sprawcą” małej rewolucji), podjąć prace nad Katechizmem Kościoła Katolickiego, wreszcie podczas słynnej Drogi Krzyżowej w Koloseum mówić o miotanej burzami łodzi Kościoła.
Co wcale nie znaczy, że z lektury rozmów wyłania się papież pesymista. Przeciwnie. Widzi zachodzące procesy, analizuje i diagnozuje, poszukując prawdy niebędącej zbiorem idei, udowodnionych pewników, ale żywą, wcielającą się w historię Kościoła Osobą. To ustawia go blisko jego następcy. Nie tylko w wymiarze fizycznym i czasowym. Choć papież emeryt jest wytrawnym teologiem a Franciszek misjonarzem-charyzmatykiem, obaj dostrzegają zachodzące zmiany, mając świadomość, że centrum Kościoła już dawno nie jest w Europie, że już nie tutaj znajduje się siła napędowa chrześcijaństwa. Stąd potrzeba z jednej strony szukania narzędzi ewangelizowania Starego Kontynentu, z drugiej sposobów głoszenia Dobrej Nowiny i urzeczywistniania się Kościoła w nowych warunkach kulturowych.
Na koniec jeszcze jeden, łączący obydwóch papieży wątek. „Na obrazku prymicyjnym Ojca znalazło się następujące motto: Nie okazujemy naszego władztwa nad wiarą waszą, lecz jesteśmy współtwórcami radości waszej. Skąd ten pomysł?” – pyta Peter Seewald. Papież senior wyjaśnia: „nie tylko uzmysłowiliśmy sobie, że obnoszenie się z wielebnością jest niewłaściwe, a kapłan zawsze jest sługą, lecz także pracowaliśmy nad tym wewnętrznie, żeby nawet nie wstąpić na tak wysoki piedestał” (s. 110).
Oczywiście powyższe omówienie nie wyczerpuje treści rozmów. Tym bardziej nie odsłania pełnego bogactwa wiary i osobowości papieża seniora. Zwraca jedynie uwagę na wątki ważne w odczuciu autora. Część z nich zrodziła się długo przed lekturą Ostatnich rozmów. Ta potwierdziła jedynie słuszność wcześniejszych wniosków i spostrzeżeń. Słuszność wewnętrznej niezgody na medialny obraz pancernego kardynała i hamulcowego Kościoła. Jeśli już to reformatora i konserwatysty równocześnie. „Należy działać w dwie strony. Odnawiać – stąd też odwołując się do nowoczesnej refleksji nad wiarą, próbowałem wskazywać nowe drogi. Jednocześnie zaś potrzebna jest kontynuacja, aby wiara nie utraciła fundamentu, nie runął jej gmach” (s. 276). Niech to wyznanie Benedykta XVI będzie zachętą. Zarówno do lektury tej, jak i do sięgnięcia po inne jego książki.
Jutro (9.09) rano na portalu wiara.pl pojawi się konkurs, w którym będzie można wygrać "Ostatnie rozmowy". Zapraszamy.
__________________
Benedykt XVI, Ostatnie rozmowy, Peter Seewald, Kraków 2016, Dom Wydawniczy Rafael, tłum. Jacek Jurczyński SDB.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.