Papież będzie się modlił w celi śmierci o. Kolbego

Wizyta Franciszka w b. niemieckim obozie Auschwitz, 29 lipca, zbiegnie się w czasie z 75. rocznicą apelu, podczas którego polski franciszkanin o. Maksymilian Kolbe zgłosił się na śmierć głodową w zamian za współwięźnia.

Reklama

Niemcy osadzili skazanego na śmierć ojca Kolbego - męczennika, wyniesionego na ołtarze - w celi nr 18 w podziemiach bloku 11. Do tego miejsca w przeszłości pielgrzymowali poprzednicy Franciszka - Jan Paweł II w 1979 r. oraz dziesięć lat temu Benedykt XVI.

Papież Polak po wejściu do celi ucałował betonową posadzkę i położył na niej wiązankę biało-czerwonych kwiatów. Ustawił też dużą jak paschał świecę - symbol zwycięstwa Chrystusa. Do dziś stoi ona w centrum pomieszczenia. Potem przez dłuższy czas modlił się w milczeniu.

Jan Paweł II w wystąpieniu podczas uroczystości w byłym obozie Auschwitz II-Birkenau nawiązał do ofiary ojca Maksymiliana. Podkreślił, że poprzez wiarę i miłość zwyciężył on w miejscu zbudowanym na zaprzeczeniu wiary, radykalnym podeptaniu wszelkich oznak człowieczeństwa, nienawiści i pogardzie.

"Wiadomo, że nieraz tutaj bywałem, bardzo wiele razy! Wiele razy schodziłem do celi śmierci ojca Maksymiliana Kolbego, wiele razy klękałem pod murem zagłady i przechodziłem wśród rozwalonych krematoriów Brzezinki. Nie mogłem tutaj nie przybyć jako papież" - podkreślił Jan Paweł II.

W 2006 r. jego śladami szedł Benedykt XVI. Zszedł do podziemi. Stanął na progu celi i przez dłuższą chwilę modlił się w skupieniu.

Papież podczas uroczystości w byłym obozie Birkenau nawiązał do słów poprzednika. "Jan Paweł II był tu jako syn polskiego narodu. Ja przychodzę tutaj jako syn narodu niemieckiego i dlatego muszę () powtórzyć za moim poprzednikiem: nie mogłem tutaj nie przybyć. () Był to i jest obowiązek wobec prawdy, wobec tych, którzy tu cierpieli, obowiązek wobec Boga: jestem tu jako następca Jana Pawła II i jako syn narodu niemieckiego, () nad którym grupa zbrodniarzy zdobyła władzę przez zwodnicze obietnice wielkości, przywrócenia honoru i znaczenia narodowi, roztaczając perspektywy dobrobytu, ale też stosując terror i zastraszenie, by posłużyć się narodem jako narzędziem swojej żądzy zniszczenia i panowania" - powiedział.

Ojciec Kolbe został deportowany do Auschwitz 28 maja 1941 r. z więzienia na Pawiaku. Otrzymał obozowy numer 16670. Historyk z Muzeum Auschwitz Teresa Wontor-Cichy powiedziała, że początkowo trafił do pracy przy zwożeniu żwiru na budowę parkanu przy krematorium. Potem dołączył do komanda w Babicach, które budowało ogrodzenie wokół pastwiska.

W Auschwitz Maksymilian podupadł na zdrowiu. Trafił do szpitala obozowego. Więźniowie otaczali go opieką. "Gdy poczuł się lepiej, wręcz wypchnięto go ze szpitala w obawie, by nie został w nim uśmiercony" - mówiła Wątor-Cichy. Później trafiał do lżejszych prac, początkowo w pończoszarni, gdzie reperowano odzież, a później w kartoflarni przy kuchni.

Pod koniec lipca z obozu uciekł więzień. Za karę zastępca komendanta Karl Fritzsch zarządził apel. Dokładna data nie jest znana. Wybrał 10 więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek. Opisując w 1946 r. tzw. wybiórkę powiedział on: "Nieszczęśliwy los padł na mnie. Ze słowami 'Ach, jak żal mi żony i dzieci, które osierocam' udałem się na koniec bloku. Miałem iść do celi śmierci. Te słowa słyszał ojciec Maksymilian. Wyszedł z szeregu, zbliżył się do Fritzscha i usiłował ucałować go w rękę. Wyraził chęć pójścia za mnie na śmierć". Gajowniczek przeżył wojnę.

Zamykając drzwi celi śmierci jeden z Niemców miał powiedzieć do więźniów, że "zwiędną jak tulipany". "Początkowo - jak wspominali więźniowie - słychać było śpiewy, modlitwy. Z upływem dni cichły. Cele co jakiś czas otwierano sprawdzając, kto umarł. Zwłoki były wynoszone. 14 sierpnia Niemcy zarządzili 'oczyszczenie bunkra'. Wszystkich więźniów wyniesiono. Niektórzy jeszcze dawali oznaki życia; wyczuwalny był puls. Wśród nich był ojciec Kolbe. Zabito ich zastrzykiem fenolu" - powiedziała Teresa Wontor-Cichy. Śmiertelny zastrzyk wykonał niemiecki więzień kryminalny Hans Bock.

Rajmund Kolbe urodził się 8 października 1894 r. w Zduńskiej Woli. W 1910 r. wstąpił do zakonu, gdzie przyjął imię Maksymilian. Studiował w Rzymie, gdzie w 1917 r. założył stowarzyszenie Rycerstwa Niepokalanej. Do Polski wrócił dwa lata później. W 1927 r. założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo Niepokalanów. Trzy lata później wyjechał do Japonii, skąd wrócił w 1936 r. Objął kierownictwo Niepokalanowa, który stał się największym klasztorem katolickim na świecie.

We wrześniu 1939 r. Niemcy po raz pierwszy aresztowali Kolbego i franciszkanów. Duchowni odzyskali wolność w grudniu. 17 lutego 1941 r. aresztowano go po raz drugi. Trafił na Pawiak, a potem do Auschwitz. Kilka tygodni przed śmiercią powiedział do współwięźnia Józefa Stemlera: "Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość".

Ojciec Maksymilian Kolbe stał się pierwszym polskim męczennikiem podczas II wojny, który został wyniesiony na ołtarze.

Teresa Wontor-Cichy wspomniała, że o. Maksymilian Kolbe miał dwóch braci. Franciszek był legionistą i weteranem wojny z bolszewikami. W 1943 r. trafił do Auschwitz za działalność konspiracyjną. Był przenoszony do innych obozów. Zmarł 23 stycznia 1945 r. w KL Dora-Mittelbau. Trzeci z braci - Józef, również był franciszkaninem. Zmarł w 1930 r. podczas nieudanej operacji wyrostka.

Przeczytaj także

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama