Umierała, nie założywszy zgromadzenia, o które upomniał się sam Jezus. Założył je ks. Michał, ale gdy konał, Watykan wciąż twierdził, że objawienia nie są prawdziwe. Matka Paulina usłyszała od Kościoła stanowcze „nie”, a Karol, który marzył o założeniu wspólnoty, umierał sam jak palec.
Jestem niczym. Nic mi się nie udało – kto to napisał? Kard. Yves Congar. I jak wspomina, było to wyzwalające doświadczenie. Jeden z autorów dokumentów soborowych wyznawał bez owijania w bawełnę: „Piszący poniższe strony ma pełną świadomość, że zwraca się do ludzi, do braci, którzy żyją w cierpieniu i pośród trudności czasem skrajnych, podczas gdy on sam żyje w poczuciu bezpieczeństwa, zaabsorbowany ciekawą pracą, a niekiedy nawet wielbiony jako człowiek sukcesu! Mimo to absolutnie szczerze oddaje on im swoją duszę. Sam przeżył trudne chwile, spotkał się ze sprzeciwem, nieufnością, był nawet na wygnaniu. Przeżył pokusę uwierzenia, że ta noc już nigdy się nie skończy. Jedynym wsparciem była dla niego niezwyciężona nadzieja, jaką modlitwa Psalmów codziennie kładła w jego serce i na jego wargi. W końcu wyszedł on z nocy dzięki miłosierdziu Bożemu i dopiero wtedy, gdy pogodził się z tym, że jest niczym i że nic mu się nie udało”.
Czytałem wielokrotnie te słowa dominikanina i pomyślałem o tych, którzy przeszli próbę jeszcze cięższą, dotkliwszą, boleśniejszą. Zmarli, nie widząc owoców swojej pracy albo słysząc zdecydowane „nie!”. W ich przypadku nie zadziałała metoda „za pięć dwunasta”, w której Bóg interweniuje w ostatnim momencie. Odchodzili z tego świata, widząc swe dzieło „jakby w całkowitym zniszczeniu”.
Sprzeciw
Większość „odgórnych” poleceń, które słyszała, wydawała się niemożliwa do zrealizowania. Sama mistyczka ze Świnic Warckich prorokowała, że nadejdzie moment, w którym kult Bożego Miłosierdzia będzie jakby „w całkowitym zniszczeniu”. Jezus prosił o to, by powstało nowe zgromadzenie, ale konająca Faustyna nie widziała tego dzieła. Umierała, ufając, że dopiero z chwilą śmierci rozpocznie się jej posłannictwo. Pisała o tym w swym „Dzienniczku”. W jednym z listów do ks. Michała Sopoćki pisała: „Trudności i sprzeciwy temu dziełu są tylko doświadczeniem i musimy je przyjmować jako doświadczenie, a nigdy jakoby trudności te były dowodem, że dzieło to nie jest miłe Bogu” (Kraków, 21.02.1938 r.).
– Zdumiewało mnie, że Jezus włożył na ramiona Faustyny ogromne zadanie, ale nie ułatwiał realizacji – opowiada Ewa K. Czaczkowska, autorka biografii świętej. – Pewnego dnia Faustyna miała nieprawdopodobną wizję. Zobaczyła tłum, który obrzucał ją błotem, kamieniami, bił, szturchał, popychał, a jednocześnie czekał na to, aż wstąpi na ołtarz. I ciekawostka: Faustyna widziała swą kanonizację. Jednocześnie w Rzymie i w Krakowie. Nie wiedziała, jak to możliwe. My już wiemy, bo oba miejsca połączyły łącza satelitarne i telebimy.
Oskarżony o herezję
Choć wątpliwości rozsadzały mu głowę, zaufał słowom siostry Faustyny. Prosił, by spisywała swoje wizje. Tak powstał „Dzienniczek”, jedna z najbardziej rozchwytywanych lektur duchowych na świecie. Przyczynił się do namalowania obrazu „Jezu, ufam Tobie”, niestrudzenie głosił tajemnice Bożego miłosierdzia. Był często wyśmiewany, poniżany, a raz, w czasie sympozjum naukowego na KUL, oskarżono go publicznie o herezję. Ks. Michał Sopoćko pamiętał jednak o słowach Faustyny, że „to wszystko musi się stać, aby się wypełniła wola Boża”, a czas triumfu poprzedzi bolesny „okres zniszczenia”. Sama mistyczka pisała, że jest on słupem świetlanym oświecającym innym drogę do Boga, i wielokrotnie podkreślała jego ogromną pokorę.
Założył zgromadzenie sióstr, o które prosił Faustynę sam Jezus. Początki były skromniutkie: „Kiedyśmy klęczały naokoło ołtarza, ks. Michał zapłakał, patrząc na nas sześć małych i nędznych, wybranych na służbę Miłosierdzia” – pisały mniszki.
Gdy usłyszał od Kościoła stanowcze: „nie!”, nie szemrał, nie tupał nogami. Pokornie przyjął zakazy zawarte w notyfikacji Świętej Kongregacji Doktryny Wiary z 6 marca 1959 r., zakazujące rozpowszechniania form kultu Miłosierdzia Bożego. Zmarł 15 lutego 1975 roku w Białymstoku w dniu imienin Faustyny. Gdy umierał, nie miał nikogo, kto przejąłby po nim pałeczkę i stał się kontynuatorem jego misji. Co więcej, nie doczekał się nowej watykańskiej notyfikacji z 1978 r., odwołującej tę z roku 1959.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Piotr Sikora o odzyskaniu tożsamości, którą Kościół przez wieki stracił.