A może pewną rewolucją powinno być odkrycie na nowo, że tak naprawdę chodzi o służbę, a nie o zaszczyty.
Jak donosi Katolicka Agencja Informacyjna, kard. Gerhard Müller, prefekt Kongregacji Nauki Wiary wyjaśnia, że jego kongregacja przygotowuje listę ekspertów, którzy mieliby zająć się tematem diakonatu w Kościele. Zastrzega jednak, że nie ma podstaw, żeby spodziewać się rewolucji w tej sprawie.
Rewolucji wcale nie oczekuję, ale jestem po prostu ciekawy, jak się ta sprawa rozwinie i jakie będą argumenty, które tę kwestię rozstrzygną. Obecnie bowiem nerwowość wprowadzają stwierdzenia, że skoro były diakonisy w pierwszych wspólnotach chrześcijańskich, to dlaczego do tego nie wrócić? Domagające się tego siostry zakonne podczas spotkania z papieżem używały właśnie takich argumentów.
Dla mnie osobiście nie stanowiłoby to żadnego problemu, gdyby Kościół zdecydował, że wracamy do instytucji diakonis. Moją wiarą by to raczej nie zachwiało. No, chyba że któraś z diakonis wygadywałaby na kazaniu jakieś wyjątkowe bzdury. To tak tylko na marginesie, bo mówiąc uczciwie, w tej akurat kwestii obowiązują jakieś samoregulujące się parytety. Ale żarty na bok, bo temat jest poważny.
Zastanawiam się już od pewnego czasu, skąd ta presja, żeby wracać do czegoś, co było, a co, moim zdaniem, w Kościele wyewoluowało w inne struktury - być może właśnie zakonne. Skoro bowiem siostry same przyznają, że tak naprawdę robią w Kościele "robotę" diakonis, to czy naprawdę potrzeba zmieniać wypracowaną przez wieki strukturę?
Jeśli przypomnimy sobie, po co właściwie byli powołani diakoni, to będziemy musieli przyznać, że tak naprawdę nie było w tej funkcji nic, czego można by jakoś specjalnie im zazdrościć. Chodziło o to, że apostołowie nie mieli już "mocy przerobowych", by zajmować się obsługiwaniem biednych i potrzebujących. Stąd ustanowili zaufanych diakonów, którzy tę funkcję przejęli. Nietrudno się temu dziwić w sytuacji, gdy wspólnota Kościoła dynamicznie rosła. Wyobrażam sobie, że kiedy wspólnota rozrosła się jeszcze bardziej, nie wystarczyło już i siedmiu diakonów czy diakonis. Potrzebne były całe struktury, które przejęły tę pracę. Możliwe, że tak się odbywał ten proces ewolucji Kościoła. Dobrze by było jednak, żeby specjaliści się wypowiedzieli w tej kwestii.
Niezależnie jednak od tego, co postanowią watykańskie komisje, warto jeszcze zwrócić uwagę na jedną rzecz. Diakonat - jak zresztą chyba każda funkcja w Kościele - ma charakter służebny. Osoby, które podejmują tę czy inną posługę, powinny mieć świadomość, że przyjmują na siebie pewne zobowiązanie, wręcz obciążenie, które ma się przyczynić do tego, że swój czas, swoje życie wręcz, wydadzą na służbę Kościoła. Podobnie jest zresztą z charyzmatami, o których ostatnio wypowiedział się Kościół. Nic w Kościele nie jest dane, by być źródłem zaszczytów czy czyjegoś dobrego samopoczucia. Mam wrażenie, że tej świadomości brakuje. Przeważa za to mentalność "prymusa", który lubi brylować i być na świeczniku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).