Wizyty w szpitalu, pantomima w kościele, a teraz spektakl o cierpieniu i przyjaźni – to tylko kilka dzieł, które udało się zrealizować grupie oazowej ze Szprotawy.
Jak opowiedzieć o chorobie dziecka? W jaki sposób zagrać uczucia budzika? Po co wcielać się w rolę bezwzględnego szpitalnego łóżka? Odpowiedź jest prosta. Po to, by zwrócić uwagę na ludzkie cierpienie i miłosierdzie Boga.
Coś więcej
Osiem młodych osób z parafialnej grupy oazowej i kleryk na praktykach to niecodzienne połączenie, które dało niezwykłe efekty. Oprócz budowania wspólnotowej więzi i zdobywania doświadczenia na drodze do kapłaństwa, spotkanie kleryka z młodzieżą zaowocowało spektaklem teatralnym, popartym osobistym zetknięciem się z ludzkim cierpieniem.
– Kiedy w lutym przyszedłem na praktykę, ksiądz proboszcz poprosił mnie, bym zajął się wspólnotą oazową. Moim zadaniem było powiększenie tej grupy. To się nie udało, ale podjąłem inne wyzwanie, by zjednoczyć i wzmocnić oazę – tłumaczy kleryk Dariusz Korolik. – Chciałem dodać młodzieży odwagi i pewności siebie oraz pokazać, że nawet jako mała wspólnota z Chrystusem mogą coś zrobić dla innych. Kiedy udało nam się wspólnie zrealizować scenkę ewangeliczną w kościele, ludzie pytali, czy coś jeszcze przygotujemy. Wtedy pojawił się pomysł przedstawienia. Zdecydowałem, że zrobimy spektakl Maliny Prześlugi pt. „Światełko”, w którym sam wcześniej grałem w kleryckim teatrze „Zdumienie” – dodaje.
Spektakl „Światełko” to bajka opowiedziana z perspektywy rzeczy z pokoju dziewczynki, ale pokazująca wartości ludzkie: wsparcie, współczucie, bezinteresowność i przyjaźń, i to, jak bardzo można być oddanym drugiej osobie. Sztuka jest trochę zabawna, ale podejmuje również temat miłosierdzia. – Przygotowując ten spektakl, sugerowałem się naszym kleryckim występem. Pokazałem młodzieży, jak to zrobiliśmy w seminarium. Opowiadałem m.in. o grze aktorskiej i zachowaniach na scenie. Spektakl jest trudny, bo pada kwestia za kwestią. Są to krótkie wypowiedzi i odnaleźć się na scenie w takim repertuarze jest dość trudno. Treść przekazana jest tu przez zmysły: oczy, uszy, dotyk, dlatego trudnością dla aktorów jest też wczucie się w konkretne przedmioty, m.in. budzik, kapcie czy poduszkę, w ich emocje i przeżywanie – dodaje.
Sens codzienności
Grupa oazowa przy parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Szprotawie liczy 14 osób. Chociaż wspólnota jest niewielka, to jednak ma duży potencjał i chęć robienia „czegoś więcej”. W spektakl zaangażowało się osiem osób. Młodzież chętnie podjęła artystyczne wyzwanie. – W przedstawieniu jestem poduszką. Staram się swoją rolę dobrze zagrać i odnaleźć siebie w tej sztuce. Biorę udział w tym spektaklu, by innym przekazać konkretną treść. W naszej wspólnocie jestem animatorką. Podczas spotkań oazy mogę porozmawiać z osobami wierzącymi. Tu mogę być sobą. Zwykła codzienność to dla mnie za mało, dlatego wybrałam tę wspólnotę, która daje mi poczucie sensu w życiu – mówi Natalia Górniak. – Lubię wyzwania i dlatego gram w spektaklu. Mam rolę budzika. Lubię coś dawać od siebie, to sprawia mi przyjemność. Kiedy prowadzę spotkania jako animatorka, również sama się wiele uczę. Oaza formuje mnie i ubogaca w wierze. Te spotkania to czas dla mnie i dla Pana Boga – dodaje Paulina Szuba.
Na własne oczy
W swoim przedstawieniu aktorzy chcieli pokazać, że cierpienie przychodzi czasem w najmniej oczekiwanym momencie i że choroba może dotknąć każdego. Podjęli również temat przyjaźni i empatii. Przygotowanie przedstawienia poprzedziło ich osobiste zetknięcie się z cierpieniem i chorobą podczas wizyt w miejscowym szpitalu. – W każdą sobotę odwiedzaliśmy chorych. Te spotkania pokazały młodzieży cierpienie i samotność jako pewien aspekt bycia w Kościele. Zobaczyli Chrystusa ukrzyżowanego w ludziach biednych, chorych, samotnych i ubogich. Zrozumieli też, że Kościół jest wymagający, ale i piękny, bo daje konkretną miłość – mówi kleryk. Dla młodzieży spotkania w szpitalu i podjęcie trudnego tematu na scenie to duże przeżycie i niezwykłe doświadczenie.
– Wspomnienie szpitalnych wizyt zostanie już we mnie na zawsze. Spotkaliśmy tam osoby ciężko chore, to było wstrząsające. Rozmawialiśmy z nimi, trzymaliśmy je za rękę. To doświadczenie uświadomiło nam, że każdy może zachorować i zostać dotknięty cierpieniem. Biorąc udział w tej sztuce, uczę się zachowań na scenie, ale i empatii, bo utożsamiam się z główną bohaterką – chorą dziewczynką – wyznaje Bartek Łazarczyk.
– W przedstawieniu mam rolę smutnego, szpitalnego łóżka. Muszę być bezwzględny, bez uczuć. Moja rola przypomina o chorobie i śmierci. To ponura postać. Ten spektakl jest też o przyjaźni przedmiotów, które kiedy stykają się z cierpieniem, godzą się. Choroba dziewczynki łączy zwaśnionych przyjaciół. Wystąpić przed publicznością jest bardzo trudno, ale bardzo się wszyscy staramy, by wyszło to jak najlepiej – dodaje.
Mam pewność
Dla młodzieży przygotowanie i udział w spektaklu to jedno z ważniejszych przedsięwzięć podczas oazowej formacji. Wspólnota jest dla nich bardzo ważna.
– Jestem ministrantem i należę do oazy. Spotykamy się raz w tygodniu. Wszystkie spotkania zaczynają się i kończą modlitwą. Myślimy o Bogu i wiemy, że tylko On daje nam siłę do działania. Bardzo podoba mi się oaza, bo to charyzmatyczna i zżyta ze sobą grupa – mówi Bartek Łazarczyk.
– Jestem w oazie od trzech lat. Dzięki tej wspólnocie jestem blisko Boga. Mam tu też przyjaciół i lubię przychodzić na nasze spotkania. W przedstawieniu gram dziewczynkę. Podczas prób uczyliśmy się poprawnej wymowy i zachowań na scenie, sami też przygotowaliśmy stroje. Cieszę się, że biorę udział w tym przedstawieniu – dodaje Sara Ludziak.
Dla kleryka Dariusza praktyka i przygotowanie spektaklu to przede wszystkim doświadczenie pracy z młodzieżą i spotkanie z młodym Kościołem. Oprócz spektaklu i spotkań z oazą udało mu się również zrealizować projekt Szkoły Nowego Życia. – To były spotkania modlitewno-formacyjne, poświęcone czterem punktom kerygmatu. Odbywały się w każdy piątek w szkole na długich przerwach. Młodzież chętnie brała w tym projekcie udział. Były osoby, które przychodziły co tydzień, słuchały i angażowały się – mówi kleryk Dariusz.
– Na pewno zabiorę ze Szprotawy wiele wspaniałych wspomnień i doświadczeń. Ważne jest dla mnie przede wszystkim doświadczenie kapłaństwa we wspólnocie kapłanów, posługi akolity w kościele, przy rozdzielaniu Komunii św. i spotkaniach z ludźmi oraz posługi dla chorych. To dla mnie ogromna wartość. Podczas tej praktyki kleryk ma rozeznać, czy chce iść dalej. Ja zabieram stąd pewność, że wybrałem właściwą drogę. Ten czas utwierdził mnie jeszcze bardziej w mojej decyzji o kapłaństwie – podsumowuje kleryk.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).