Dr hab. Piotr Plisiecki, historyk KUL, o przyjaźni polsko-niemieckiej w czasach Mieszka I, prawdopodobnym miejscu chrztu pierwszego władcy oraz znikomej roli czeskiej księżniczki.
Justyna Jarosińska: Co dziś wiemy o chrzcie Mieszka I?
Dr hab. Piotr Plisiecki: Wiemy tyle, ile zostało zapisane w źródłach, a źródeł jest bardzo mało. W zasadzie mamy więcej pytań niż odpowiedzi. To, o czym mówimy, to raczej hipotezy. Dlatego z pewnym zaskoczeniem obserwuję, że dla współczesnych mieszkańców Polski wszystko na ten temat jest jakby wiadome. Według mnie i wielu innych historyków sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Kiedy stawiamy sobie pytanie, kiedy i gdzie odbył się chrzest Mieszka I, powinno się odpowiedzieć: nie wiadomo. Myślimy, że mogło to być tu albo tu i wtedy albo wtedy. Pewnego stwierdzenia jednak nie ma.
Wszystko jednak wskazuje na to, że Mieszko I przyjął chrzest na Ostrowie Lednickim. Także w Poznaniu znaleziono baptysteria.
W 1945 r., kiedy Rosjanie szturmowali Poznań, dwa pociski uderzyły w katedrę i przebiły podłogę. Podczas odbudowy pod posadzką dokopano się do dwóch sarkofagów, prawdopodobnie Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Były oczywiście puste (od czasów najazdu Czechów około 1038 r.). Znaleziono też coś w rodzaju fragmentów misy wapiennej o średnicy ok. 2 metrów z otworem pośrodku. Rozniosła się wieść, że mamy baptysteria. Uznano, że tajemnica została rozwikłana. Niestety, okazało się, że prawdopodobnie była to tylko zwykła mieszalnia do przygotowywania murarskiej zaprawy lub ewentualnie do przechowywania materiałów budowlanych. Na podobne znaleziska natrafiono także w kilku innych miejscach. Na Ostrowie Lednickim natomiast rzeczywiście znaleziono pozostałości miejsca, gdzie prawdopodobnie można było udzielać chrztu. To się zgadza. Pozostaje tylko pytanie, dlaczego mielibyśmy to miejsce kojarzyć z Mieszkiem I, skoro wielu badaczy łączy czas powstania tych obiektów dopiero z Bolesławem Chrobrym. A w ogóle warto zapytać, dlaczego Mieszko I miałby się ochrzcić w Polsce… Skąd taki pomysł?
A skąd pomysł, że miałby się ochrzcić nie w Polsce?
Przede wszystkim stąd, że chrześcijaństwa nie przyjmuje się samodzielnie, do Kościoła trzeba przystąpić. Nie mogło być tak, że Mieszko powiedział sobie, że przyjmuje chrzest i teraz nagle się ochrzci. Chrzest wymaga odpowiedniego miejsca i odpowiednich osób, które mogą go udzielić. W latach 60. Jerzy Dowiat słusznie pisał, że Mieszka I mógł teoretycznie ochrzcić każdy duchowny spotkany na drodze, trzeba jednak pamiętać, że Mieszko I był władcą dużego i silnego państwa. Już kilkanaście lat po przyjęciu chrztu uczestniczył bardzo aktywnie w polityce państwa niemieckiego na terenie Bawarii. Był tam traktowany jako jeden z ważniejszych książąt. Przyjęcie chrztu przez taką osobę jest bardzo ważnym aktem politycznym, kulturowym i manifestacją chrześcijaństwa. Takiego władcy nie ochrzcił przypadkowy duchowny. Musiał to być biskup.
Wysłanie jednak biskupa do nas to wcale nie była taka prosta sprawa. Byłoby to ogromne przedsięwzięcie porównywalne z pielgrzymką Ottona III do grobu św. Wojciecha. A przecież nie tak daleko, na granicy państwa niemieckiego i jednocześnie świata chrześcijańskiego, tworzone były specjalnie biskupstwa po to, by właśnie w tych miejscach chrzcić pogan. Z dużym prawdopodobieństwem można więc stwierdzić, że Mieszko, wzorem wielu innych książąt, udał się do jednej ze stolic biskupich po to, by tam otrzymać chrzest. Wydaje mi się, że najrozsądniej będzie założyć, że ochrzcił się w Niemczech. Patrząc na jego postawę w latach 70.–80., kiedy w pełni niemalże uczestniczy w wewnętrznej polityce państwa niemieckiego, zwykle stoi po stronie księcia bawarskiego, a Bawaria jest miejscem najbliższego kontaktu z chrześcijaństwem, powstaje pytanie: skąd się to bierze? Co więcej, w jednym z niemieckich źródeł zapisane jest, że niejaki Mieszko, „książę Wandalów” – czyli pewnie nasz Mieszko I – został raniony w rękę zatrutą strzałą i był bliski śmierci. Postanowił prosić o wstawiennictwo św. Udalryka czczonego w Augsburgu. Kazał wykonać model swojej ręki ze złota i posłać św. Udalrykowi. Ten miał go uzdrowić. To nie jest przypadkowe zdarzenie. Przecież mógł wybrać innego świętego, po drodze miał choćby św. Wita w Pradze. To pokazuje nam, że Mieszko cały czas jest zwrócony w kierunku Bawarii.
Gdzie dokładnie mógł być ochrzczony?
Najbardziej prawdopodobnym miejscem wydaje się Ratyzbona. Oczywiście to tylko hipoteza. Ale nawet jeśli było inaczej, to i tak żeby wprowadzić chrześcijaństwo u nas, potrzebni byli duchowni, misjonarze, księża. Potrzebny był konkretny biskup, który by wyznaczył takie osoby. Najbliższy biskup był właśnie w Ratyzbonie. Biskupstwo w Pradze powstało dopiero w roku 973, więc w okresie chrztu Mieszka nie było żadnego czeskiego biskupstwa. Oczywiście w grupie wysłanej prawdopodobnie przez biskupa z Ratyzbony mogli być duchowni pochodzenia czeskiego, ale decyzja o wysłaniu misjonarzy musiała zapaść w Niemczech.
Skąd w takim razie wielka rola Czech i Dobrawy?
Z legendy. Biskup merseburski Thietmar (zmarły w 1018 r.) napisał kronikę, która nie podaje niestety daty, ale opisuje pewne okoliczności przyjęcia przez Mieszka chrztu. To on stworzył legendę Dobrawy, chrześcijanki, dzięki której namowom Mieszko miałby się ochrzcić. Biskup Thietmar zapisał, że Dobrawa stawszy się żoną Mieszka, postanowiła go do chrześcijaństwa przekonać. W okresie Wielkiego Postu miała jadać mięso, by pokazać Mieszkowi, że dla niego jest w stanie zrezygnować ze swoich praktyk religijnych. Według Thietmara Dobrawa robiła tak albo w ciągu jednego Wielkiego Postu, albo nawet przez trzy Wielkie Posty. Tu pojawia się więc dodatkowo pytanie o dokładną datę przyjęcia chrztu przez Mieszka, skoro zakładamy, że Dobrawa do Polski przybyła w roku 965.
Ogólnie rzecz ujmując, zdaniem Thietmara właśnie tylko dzięki działaniom Dobrawy Mieszko miał się ochrzcić. Nie chce mi się wierzyć w te opowieści. To w ogóle nie pasuje do tego, co wiemy o roli i znaczeniu kobiety w tamtych czasach w państwie pogańskim. Kobieta w czasach Mieszka, jak opisywał podróżnik Ibrahim ibn Jakub, traktowana była niemal jak rzecz. Służyła głównie do pracy, można ją było sprzedawać. Proszę sobie wyobrazić, że Mieszko, który był silnym wojownikiem, nagle mówi swoim podwładnym: słuchajcie, od jutra się chrzcimy, zmieniamy swoje postępowanie, odprawiamy wszystkie inne żony, zostawiamy tylko jedną, przestrzegamy postów. A oni na to: a dlaczego? – Bo mi żona kazała. To jest zupełnie niewyobrażalne. Thietmar podając swoją wersję, prawdopodobnie chciał wpisać się w pewien nurt średniowiecznej teologii, ukazującej wartość kobiety.
Jednak właśnie taka teoria u nas się przyjęła.
Gdy w XIX w. pisano historię Polski, bardzo ważne było, kim jesteśmy, skąd się wzięliśmy, kto jest naszym przyjacielem. Pojawiła się idea wielkości Słowian i jednocześnie chęć odróżniania się od Germanów. Patrząc z tej perspektywy, zaczęto czasem na siłę poszukiwać podziału Europy na Europę słowiańską i germańską. W tym samym czasie prowadzono badania nad przeszłością Polski. Pojawił się także problem przyjęcia chrztu przez Mieszka I. Pomysł Thietmara o roli Dobrawy i Czechów – Słowian bardzo odpowiadał ówczesnym oczekiwaniom. A przecież musimy pamiętać, że na przestrzeni wielu wieków historii średniowiecznej wyjątkowo rzadko dochodziło do sojuszy polsko-czeskich. Sojusz Mieszka z Czechami był tylko chwilowy. Nasz książę zawsze był uważany za wiernego przyjaciela cesarza niemieckiego.
Dlaczego Mieszko I w ogóle przyjął chrzest?
To była oczywiście polityczna decyzja, ale równocześnie musimy pamiętać, że Mieszko naprawdę mógł zechcieć uznać Jezusa Chrystusa za swojego Boga. Być może właśnie w chrześcijaństwie znalazł najpełniejsze odpowiedzi na wszystkie pytania, które stawiał sobie w różnych okresach swojego życia. My tak naprawdę niewiele wiemy o Mieszku I, wciąż jest dla nas postacią tajemniczą. Wiemy jednak, że przyjmując chrześcijaństwo, bardzo dużo zyskał. Ujednolicił państwo, wprowadzając religię, która była tak samo nowa dla wszystkich jego poddanych. Umożliwił też sobie wejście do wewnętrznej polityki państwa niemieckiego. Jednak sprawą najważniejszą był fakt, że dzięki swojej odważnej decyzji Mieszko wprowadził Polskę do historii zbawienia. Dzięki temu my naprawdę staliśmy się ludźmi, których szukał Jezus Chrystus.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.