O historycznym i aktualnym znaczeniu chrztu Polski z bp. Grzegorzem Rysiem rozmawia Andrzej Grajewski.
Andrzej Grajewski: Czy możemy mówić o chrzcie Polski, skoro 1050 lat temu ochrzcił się jedynie książę Mieszko, władca Polan, a nie jego lud? Przecież na obecnym terytorium Polski żyło wiele plemion, które długo jeszcze były pogańskie.
Bp Grzegorz Ryś: Jest to pewien skrót myślowy, ale mający oparcie w faktach, które miały miejsce po tym wydarzeniu. Państwo polskie rozwinęło się ostatecznie z państwa gnieźnieńskiego, które stworzył Mieszko. Nie wszystko było wiadome w 966 r., ale dzisiaj już mamy świadomość tego, w którą stronę popłynęły nasze dzieje. Gdy Mieszko przystępował do chrztu, kontrolował jedynie około jednej trzeciej terytorium, które później stanowiło zrąb polskiej państwowości, a na terenach południowej Polski, czyli państwa Wiślan, chrześcijaństwo było już wcześniej. Można wiele niuansów wprowadzać, ale z perspektywy czasu widać, że Polska wyrosła z tego wydarzenia. Na to, co się wtedy dokonało, lubię używać określenia „kolebka”. To jest kolebka, w której złożona jest przyszła Polska, niewiedząca jeszcze, że tak ma na imię. Mieszko, kiedy oddawał później Polskę pod opiekę Stolicy Apostolskiej, użył nazwy „państwo gnieźnieńskie”. W ogóle mówienie o wydarzeniach z X wieku w kategoriach państwa jest nadużyciem. Zalążek pojęcia państwowości możemy znaleźć dopiero u Kadłubka, który używał terminu „Rzeczpospolita”. Ale o rzeczywistym rozumieniu idei państwa możemy mówić dopiero w czasach Kazimierza Wielkiego, cztery stulecia po Mieszku. Nie zmienia to jednak faktu, że bez jego postanowienia o chrzcie nie zostałyby podjęte następne decyzje. Chrzest Mieszka był dla nas swego rodzaju DNA, z którego wszystko później mogło się wytworzyć.
Na podstawie jakich źródeł pisanych wiemy o chrzcie Mieszka?
Jest ich całkiem sporo. Najstarsze są zapiski rocznikowe. To zapisy jednozdaniowe. Pod datą 966, a w niektórych wypadkach 965, zanotowano, że książę Mieszko został ochrzczony. Później mamy zapisy kronikarskie, tworzone już po pewnym czasie. Tu należałoby zrobić coś, co nazywa się krytyką źródłową. Inaczej czytamy Thietmara, którego wiarygodność, zwłaszcza w kwestiach kościelnych, zwykle się podkreśla. Inaczej czytamy kronikę Galla Anonima. Mamy już do czynienia z większym odstępem czasowym, a poza tym on pisze coś w rodzaju gesta, książęcego rodu. Może być więc skłonny do pewnej ideologizacji czy alegoryzacji dziejów. Mediewiści w stosunku do tych źródeł wykonali już jednak wielką pracę, która pozwala odróżnić fakty od ich interpretacji.
Decyzja Mieszka, aby się ochrzcić, była polityczna czy podyktowana osobistym nawróceniem?
Myślę, że oba czynniki miały znaczenie.
A jaka była rola Dobrawy w nawróceniu Mieszka? Mocny nacisk na ten wątek kładzie Thietmar.
Ten motyw jest także eksponowany u Galla. Bez względu na interpretacje ten fakt należy więc po prostu także odnotować. Kronikarze pokazują bowiem, jak decyzja o chrzcie rodzi się w relacji między Mieszkiem a jego żoną. Tego z kronik nie da się wyrzucić. To oznacza, że Mieszko rozmawiał o chrzcie nie tylko ze swymi najbliższymi doradcami, ale także z Dobrawą (w świecie własnego „domu”). Ich rozmowy miały zupełnie inny charakter, z pewnością nie miały wymiaru politycznego. To jest ogromne pytanie, na czym ten przewrót w wierze Mieszka polegał i czy rzeczywiście był przewrotem. Nie boimy się mówić o tym, że po jego decyzji nastał w Polsce czas swoistej dwuwiary, a nie prostej i oczywistej dominacji jednej religii. Takie zmiany nie dokonują się szybko, ale w ciągu dziesięcioleci, a czasem nawet stuleci.
Archeolodzy zwracają uwagę, że długo po chrzcie Mieszka nie ma pochówków szkieletowych, co oznacza, że pogański zwyczaj palenia zwłok pozostał.
Ten pogląd skorygowały ostatnie badania, które pokazują, że już w czasach Bolesława Chrobrego zwyczaj palenia zwłok w dużej mierze ustaje. Warto jednak prześledzić, jaki był charakter wiary pogańskiej i jakie w jej obrębie funkcjonowały konstrukcje myślowe. Zasadniczo religia pogańska nie normowała moralności, gdyż wynikała ona ze zwyczajów przodków. Rozumienie wiary i tego, co ona porządkuje, u tamtych ludzi było inne niż nasze. Musiało więc dokonać się wiele ważnych przemian w ich myśleniu, a na to trzeba było czasu.
Czy Mieszko miał jakąś pogańską alternatywę?
Jest analogia ruska, dość często przez historyków przywoływana. Książę Włodzimierz, zanim się ochrzcił, próbował narzucić na całej Rusi kult naczelnego bóstwa pogańskiego o imieniu Perun. Później jednak sam się z tego wycofał; mamy barwne opisy, jak po przyjęciu chrztu osobiście niszczy wszystkie miejsca kultu Peruna.
Podobnie było u nas. Są przekazy, że Mieszko osobiście niszczył wizerunki bóstw pogańskich.
To łączyło się z pewnym programem chrystianizacji, który został stworzony już w czasach karolińskich. W średniowiecznej Europie nie zostaje on zmieniony, aż po chrzest Litwy i Żmudzi, dokonany przez Jagiełłę. Jest moment, który w starożytności nazywało się wyrzeczeniem się zła, Szatana. W naszych warunkach oznaczało to przede wszystkim odrzucenie dawnego, pogańskiego kultu, co nie zawsze musiało nieść za sobą całkowite zniszczenie. Zarówno archeologia, jak i źródła pisane pokazują stosowanie u nas metody podpowiadanej już przez papieża Grzegorza Wielkiego czy papieża Mikołaja I w odniesieniu do Bułgarii, którą można nazwać akomodacją. Niektórzy mówią nawet o inkulturacji, ale moim zdaniem to ocena na wyrost. Znanym przykładem tego rodzaju procesów, choć nieodnoszącym się do Mieszka, jest kopiec Kraka. Nie przypadkiem w jego pobliżu postawiono jeden z najstarszych kościołów (pw. św. Benedykta) na tym terenie.
Co możemy powiedzieć o miejscu chrztu Mieszka?
Jak wiadomo, są trzy propozycje: Poznań, Gniezno i Ostrów Lednicki. Archeolodzy prowadzący badania na Ostrowie przekonują, że zanim to miejsce stało się siedzibą władcy, było siedzibą biskupa.
Ale żadnych dowodów na to nie mamy?
Nie, to jest jedna z możliwych interpretacji tego, co jest w ziemi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.