Trzeba roztropności, nie ideologii – myślę przysłuchując się debacie o uchodźcach w Europie.
Z mieszanymi uczuciami odbieram ostatnio wystąpienia kościelnych (nie tylko kościelnych) hierarchów, którzy taka wypowiedź ganią Europę za brak właściwej reakcji na problem uchodźców. Ot, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących, kard. Antonio Maria Vegliò, zarzucił ostatnio Europie między innymi tępotę i egoizm. Kontekstem jego wypowiedzi były informacje o zatonięciu na Morzu Śródziemnym nowej grupy próbujących przedostać się do Europy. Rozumiem więc emocje. Ale z drugiej strony....
Czytelnicy pewnie pamiętają, ze jestem zwolennikiem przyjmowania przez Polskę uchodźców. Przyszli, są, trzeba im pomóc, a dopiero potem, po sprawdzeniu, ewentualnie odesłać. Nie wydaje mi się jednak, by Europa mogła przyjąć wszystkich, którzy chcą u nas zamieszkać. W każdym razie nie w tak krótkim czasie. Gołym okiem widać dlaczego. Przecież nie chodzi o to, by przyjąć jedną, dwie, trzy grupy. Jeśli powiemy: „przyjeżdżajcie do nas, czekamy” przyjedzie ogromna rzesza, z którą zwyczajnie sobie nie poradzimy. Już to zresztą przerabialiśmy. Wzywanie do czegoś takiego jest po prostu nieodpowiedzialne. Nie tylko ze względu na mieszkańców Europy, ale przede wszystkim tych przybyszów, którzy spotykając się z mniej przyjaznymi reakcjami będą się czuli mocno zawiedzeni i sfrustrowani...
Zresztą, co tu dużo mówić... Już dziś widać też, że przybysze o których mowa (bo przecież nie mówi się o emigrantach ze wschodu, ci są dla Europy jakoś niezauważalni) nie chcą zamieszkać w biedniejszych krajach Unii. Na naszych polskich granicach nie ma murów, a jakoś wielu chętnych do zamieszkania u nas nie ma. Więcej, ci, którzy u nas byli, w większości uciekli do krajów bogatszych. Ja się temu wcale nie dziwię, rozumiem, że jak się już wyjechało z biedy, to nie po to, żeby biedę klepać na obczyźnie. Ale czy Europę naprawdę stać na zapewnienie wszystkim, którzy tu zechcę przyjechać dostatniego życia? I to najlepiej bez konieczności pracy? Czy Europejczycy – w to w kontekście oskarżeń o uaktywnienie się różnych nacjonalizmów i ksenofobii – nie mają prawa się bać, że przybysze niebawem zdominują życie społeczne? Ten strach też rozumiem. Bo przecież przykładów takich sytuacji w Europie jest aż za wiele....
I to nie jest tak, że Europa kiedyś byłą otwarta, wspaniała i szlachetna, a teraz tak bardzo się zmieniła. W tej naszej Europie rozpoczęły się w ostatnim stuleciu dwie wojny światowe i wylęgły się dwie zmory ludzkości – narodowy socjalizm i komunizm. To kontynent wojny trzydziestoletniej i rewolucji francuskiej. Od zawsze borykamy się z problemem nienawiści, która od czasu do czasu wybucha z destrukcyjną siłą niszcząc wszystko, co spotka na swojej drodze. Projekt Unii był próbą zaradzenia tym wszystkim problemom. Bo w Europie zawsze to co wielkie i szlachetne przeplatało się w Europie z egoizmem i podłością. Ale Europy tylko dobrej, mądrej i pięknej nie było nigdy.
Te oskarżenia o niechęć wobec uchodźców wydają mi się jednak przede wszystkim niesprawiedliwe w kontekście tego, co o owej emigracji mówią biskupi z kraju ucieczką mieszkańców najbardziej dotkniętego: z Syrii. Od miesięcy, a właściwie nawet lat apelują: pomóżcie zakończyć tę wojnę, i pomagajcie nam tutaj, tym, którzy zostali w swoich krajach, żeby nie musieli uciekać. To naprawdę moglibyśmy zrobić. I w dużej mierze robimy. Sęk w tym, że niezbyt konsekwentnie. Z walczącymi stronami nie tylko ktoś handluje ropą czy jedzeniem. Ale przecież też skądś biorą broń, prawda? Tylko chodzi o pieniądze z handlu bronią? A może o to, żeby co lepiej wykształceni i zdolniejsi wyjechali, a zostali w Syrii sami ludzie prości, którzy nie będą w stanie po wojnie odbudować swojego kraju? Sojusznika Iranu? Nie wiem. Fakt, ze ta wojna ciągle trwa nie pozwala takich oskarżeń uznać za przejaw jakichś urojeń.
I podobnie jest z wieloma innymi konfliktami tlącymi się gdzieś w krajach, skąd przybywają do Europy migranci. Trwają w jakiejś mierze dlatego, że świat ma tam swoje interesy. I nawet gdyby miały same wygasnąć będzie je podgrzewał, by nie wyschło źródło intratnych dochodów. Tak, Europa i USA to egoiści. Tyle że ów egoizm przejawia się nie przede wszystkim w obawie przed uchodźcami, ale w rozgrywaniu własnych, egoistycznych interesów przez wielkich tego świata, którzy dla utrzymania swojej pozycji muszą zapewnić swoim współobywatelom chleb i igrzyska. .
Przesadzam? Próbuję uspokoić własne/Polaków sumienie? Może. Nie mnie oceniać. Ale w niedawnym przemówieniu papieża wygłoszonym z okazji odebrania przezeń nagrody Karola Wielkiego Franciszek zwrócił między innymi uwagę – zresztą nie po raz pierwszy – na konieczność przejścia od gospodarki pieniężnej do ekonomii społecznej; takiej, w której liczyłoby się dobro wspólne nie tylko korzyści nielicznych. I wydaje mi się, że to, nie egoizm wobec migrantów, jest głównym, choć mało zauważalnym problemem bogatej Europy. Bo przecież nie o rzucenie ochłapów powinno chodzić, nie o zapewnienie chleba i igrzysk, ale o to, by nawet zostając u siebie dzięki sprawiedliwemu systemowi gospodarczemu mogli godnie i w miarę dostatnio żyć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.