Jedni znają go zaledwie ze zwieszonego z fasady budynku baneru z Jezusem Miłosiernym. Inni niemal się tu zadomowili. Bo ten dom żyje. Zmienia ludzi i miasto.
Ludzie mówią, że im się udaje. – Tutaj Pan Bóg daje impuls do podejmowania odważnych rzeczy – mówi z przekonaniem Radosław Siwiński, prezes stowarzyszenia Dom Miłosierdzia Bożego. Podpatrują to inni. Duszpasterze przywożą tu swoich młodych, by nabrali ducha i nadziei. Przyjaciele Domu z odległych miast kombinują, jak przeszczepić tę ideę na swój grunt: do Krakowa, Poznania, Szczecina. I nawet jeśli nie remontują jeszcze jakiejś rudery, to nosi ich, by pomagać ludziom: organizują imponujące spektakle ewangelizacyjne, poświęcają się samotnym, inicjują adoracje Najświętszego Sakramentu. I wracają tu, regularnie.
Siłą Domu Miłosierdzia jest modlitwa. Adoracja Najświętszego Sakramentu rozpoczęta przed trzema laty trwa dzień i noc. Zwłaszcza nocne dyżury są niełatwe. Ale to właśnie w kaplicy dokonuje się najczęściej przemiana serc ludzi. Jedni wracają do żywych z nałogów lub depresji, inni przyjmują chrzest, Komunię św., bierzmowanie.
Początkowe hasło domu „drzwi otwarte w dzień i w nocy” pozostało aktualne do dziś. Zgoda, parę razy były zamknięte, ale to wyjątkowo, gdy dyżurnemu zdarzyło się przysnąć. Jednak pierwotna koncepcja uległa z czasem zmianie. Postanowili przeznaczyć więcej pokoi na zamieszkanie, w miejsce sal funkcyjnych. Tych może być mniej, oby tętniły życiem: o dziesiątej to, o piętnastej tamto. Obecnie mieszka tu 55 osób, z czego 15 to ekipa domu i wolontariusze. A mogłoby być 120.
Nie wystarcza im też pierwotna idea otwartych drzwi. To za mało czekać na potrzebujących. Chcą opracować system szukania ludzi. – Powinniśmy znajdować ich na terenie miasta, przyprowadzać – mówi ks. Siwiński. Krokiem w tym kierunku jest inicjatywa podjęta we współpracy z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej – mieszkańcy domu zanoszą posiłki do podopiecznych MOPS-u. To efekt otwarcia w Wigilię Bożego Narodzenia jadłodajni dla ubogich na jednym z pięter domu. Schludne miejsce, smaczne potrawy, a przede wszystkim domowa atmosfera, możliwość rozmowy z mieszkańcami. A przy okazji szansa zahaczenia o kaplicę, bo przecież nie tylko o cielesną strawę tu chodzi.
Co tu się dzieje?
Są kursy Alfa, spotkania Komitetu Wolnych Wyborów, grupy Anonimowych Alkoholików i osób współuzależnionych oraz podobna grupa dla mieszkańców domu. Od kilku tygodni pod hasłem „Kino u Faustyny” państwo Trojankowie prezentują ciekawe filmy oparte na chrześcijańskich wartościach. W czwartki spotykają się grupy modlitewne: Jezusa Miłosiernego oraz sióstr zakonnych i świeckich posługujących modlitwą wstawienniczą. Są zajęcia plastyczne w technice decoupage, niebawem ruszą malarskie i teatralne. Diecezjanie korzystają w placówce z porad fachowców. Największą popularnością cieszą się poradnie psychologiczna i adwokacka. Ta przeciw sektom przyjęła dotąd jedynie 2 osoby. Jest też lekarska, w przyszłości stacjonarna, póki co działająca doraźnie – chorzy, którzy zgłaszają się do Domu Miłosierdzia, są kierowani na darmowe wizyty do zaprzyjaźnionych z placówką lekarzy. Każdy czwartek, od rana do wieczora, to możliwość spotkania z kapłanem – skorzystania ze spowiedzi lub rozmowy duchowej. Ponadto w środy przez cztery godziny dyżurują oni w konfesjonale, w pozostałe dni – godzinę.
Nowe inicjatywy
W pierwszym dniu kwietnia stowarzyszenie zakupiło duże gospodarstwo w Dąbrowie koło Sianowa. Hektar ziemi, parę zabudowań, ale wiadomo, że na tym się nie skończy, posiadłość na pewno się rozbuduje. Mieszkańcy koszalińskiej placówki potrzebują go – zarówno by formować się poprzez pracę, jak i mieć miejsce na odpoczynek z dala od miasta i uroczego, ale i hałaśliwego domu przy Monte Cassino 7. Do tej pory taką rolę pełniło dość odległe gospodarstwo w Lipiu koło Świdwina. Jednak ideą Domu Miłosierdzia jest to, by swoje filialne placówki mieć w zasięgu ręki, najwyżej o kilkanaście minut podróży samochodem.
No więc kupują. W dość nietypowy sposób. Najpierw próbują dociec, co na to Pan Bóg. Jak to odkrywają? Przez modlitwę, natchnienia, słowo Boże, rozmowy w gronie ekipy oraz z zaufanymi osobami. I, co dla nich bardzo ważne, po zasięgnięciu opinii biskupa ordynariusza. Owszem, bywa, że walczą z własnymi pomysłami, że napada ich nagły lęk o przyszłość. Wiedzą, że nie mogą się w tych lękach zamykać. Rozmowa ze sobą pozwala im spojrzeć na sprawę trzeźwym umysłem. Przychodzi spokój, pewność. Dopiero potem ruszają temat pieniędzy.
Manna nie spada im z nieba. Raczej z portfeli i to wielu. Zaczęło się od drobnych wpłat ludzi, którzy zechcieli pomóc garstce Bożych zapaleńców. Wtedy jeszcze wielu postronnych stukało się w głowę: to się nie może udać. Czemu remontują od razu 3 piętra, zamiast zrobić najpierw jedno? No i główna wątpliwość: może i uda im się jednorazowo coś wyremontować, ale utrzymanie na stałe tak wielkiego budynku i to jeszcze z ludźmi, którym trzeba dać jeść, wyprać ubrania i ogrzać pokoje? To się nie mieści w głowie. Nawet darczyńcy byli roztropni. Z czasem przekonali się, że ich pieniądze są dobrze lokowane. Zwiększyli datki. Dom utrzymuje się, choć to niemała kwota: ok. 20 tysięcy miesięcznie, w sezonie grzewczym o dziesięć więcej.
Kilkakrotnie większe koszty pochłaniają trwające remonty. Bywają sytuacje, gdy pieniędzy brakuje: nie tylko na ratę, materiał budowlany, ale i na jedzenie. Ekipa domu nauczyła się ufać Bogu. Prosić. Zauważyli, że kiedy mają nóż na gardle, bo np. brakuje 25 tysięcy na nowoczesne lodówki, najskuteczniejsze są nowenny. Angażują więc świętych, im też poświęcają swoje pokoje. Podobnie jest z drogim remontem poddasza – gdy trzeba, na koncie stowarzyszenia pojawiają się dodatkowe duże sumy. Zamarzył im się dom dla staruszków. Bo tacy ciągle do Domu Miłosierdzia zaglądają i chcieliby zamieszkać na jesieni życia wśród życzliwych ludzi. Może byłaby to szansa dla wielu z nich zbliżyć się do Boga na starość? Taki dom to koszt 6 milionów złotych.
Liczby ich nie powstrzymują. Są pewni, że jeszcze w Roku Miłosierdzia wbiją pierwszą łopatę pod dom seniora, który stanie gdzieś na obrzeżach Koszalina lub w Sianowie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.