Anonsowani „goście” nie dali długo na siebie czekać. Zdążyliśmy jedynie bez paniki rozesłać dzieci z naszych szkół, by wracały do domów. Koło jedenastej zbrojni wchodzą do wsi. Jest ich z dwudziestu.
Nazajutrz po mszy przyprowadzam naszym wojakom pielęgniarza, bo kilku z nich jest chorych, jeden nawet poważnie. Dąsy dąsami, ale człowiekowi choremu trzeba pomóc. Zdrowego trybu życia to oni bynajmniej nie prowadzą. Palą nieustannie jakieś skręty, a przyuważyłem sobie jednego przy piciu wody – środek jego plastikowej butelki po koli zielony o glonów… Merostwo organizuje się z szefami dzielnic na jedzenie dla wojaków wedle zasady: gdy żołądek jest pełen, łatwiej się dogadać. W geście solidarności, siostry dają Pani Mer kozę i worek mąki kukurydzianej na zaspokojenie apetytów nieproszonych gości. Sami Seleka proponują usunąć się ze skraju drogi w głąb koncesji fabryki, by swą obecnością nie paraliżować ludzi. Ale mimo to dzień targowy w czwartek jest dniem martwym. Pasywny opór ze strony populacji oraz znak, że konserwa i goście po trzech dniach śmierdzą…
Równocześnie taje się coraz bardziej ewidentne, że naszym przybyszom wcale nie śpieszno w dalszą drogę. Wraz z upływem czasu prawdziwym problemem staje się nie to, co zrobią seleka, ale to co ludzie im zrobią. Z godziny na godzinę narasta wściekłość w sercach tutejszych. Bo co to ma znaczyć, żeby dwudziestka uzbrojonych przybłędów szarogęsiła się u nas? Młodzi stawiają się i mają rację: Od czasu, gdy na początku 2014 roku Seleka opuścili Ndim oni sami zapewniali ochronę swej wsi. Gdy RJ ze wschodu chcieli założyć swą bazę na skrzyżowaniu, powiedziano im – nie. Anti balle AK z południa też nie zostali tu wpuszczeni. Mbororo wrócili w 2015, ale pod warunkiem, że bez broni. Co więcej, od dobrego roku obowiązuje rozporządzenie, że jeśli rozjemcze siły międzynarodowe Minusca znajdą kogoś uzbrojonego, to mają prawo doń strzelać bez uprzedzenia - nikt więc już od dawna broni nie nosi. A tu nagle grupa intruzów instaluje się z ich „kałachami” w samym środku wsi, i im wolno! Krew bije do mózgów.
Następne dni zejdą mi na zapobieganiu konfrontacji. Gdzie tylko mogę powtarzam do znudzenia: „Nie dajcie się sprowokować! Powstrzymajcie narwańców i nie pozwólcie nikomu zaatakować Seleka! To intruzi, ale jak dotąd nic wam złego nie zrobili. Jeśli pierwsi podniesiecie na nich rękę, cała wina spadnie na was i zła fama pójdzie w świat, że ludzie w Ndim są przeciw pokojowi. Co innego obrona własna, a co innego atak na potencjalnego złoczyńcę – nikt wam nie przyzna racji. Całe trzy lata, gdy inni się wzajemnie zabijali, Ndim stanowiło zieloną wyspę spokoju. Nie pozwólcie sobie odebrać tej zasługi. Czy teraz dacie się głupio wrobić?”
I włos coraz bardziej jeży mi się na głowie. Przecież jak to chłopstwo Pana się skrzyknie - a to krewcy i ambitni ludzie - samymi czapkami zaduszą tę garstkę chojraków, którzy nie zdają sobie sprawy w co wdepnęli! Tajemnicą poliszynela jest, że w ostatnich latach każdy szanujący się facet musiał sobie zorganizować jakiegoś domowej roboty samopała – ot, choćby tak na wszelki wypadek! Ale z tą garstką ryzykantów i gołymi rękami by sobie poradzili. Seleka wsadzili nos do gniazda os! Przypominam sobie tego królika z agape w Ndoubori i gorąco mi się robi na samą myśl, co też może się przydarzyć pod tymi mangowcami naprzeciw mego kościoła…
Uszczęśliwiani na siłę
Moje bicie na alarm via internet w końcu przynosi skutki. Na piątek zapowiada swój przyjazd misja mieszana Minusca i paru ONG. Mam dodatkowy argument na uspokajanie wzburzonych umysłów: Dajcie im szansę! – proszę mych ludzi. „E pika patara, e pika tere pepe” – w sango jest taka gra słów z tym „pikaniem” (Rozmawiajmy, a nie bijmy się). W noc poprzedzającą przyjazd misji ONZ do wsi przybywa jeszcze druga „misja” - kilka motorów z Seleka. Grupa intruzów powiększa się o kolejną dziesiątkę. W ludziach krew się gotuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.