Kiedy ludziom staje się coś złego, Bóg chce, aby inni czynili im dobrze. Chodzi o przeróżne sytuacje ludzkiego cierpienia.
Fragment książki Wacława Hryniewicza OMI "Nadzieja woła głośniej niż lęk" publikujemy za zgodą wydawnictwa Charaktery.
Bóg pragnie, aby ludzie czynili dobrze innym, gdyż On sam jest dobry dla wszystkich, także dla „niewdzięcznych i złych” (Łk 6,35). Uczynki dobroci i miłosierdzia są praktycznym wyrazem miłości do Boga. Kiedy ludziom staje się coś złego, Bóg chce, aby inni czynili im dobrze. Chodzi o przeróżne sytuacje ludzkiego cierpienia.
Przypowieść uczy, że Bóg otacza ludzi cierpiących specjalną troską, jak świadczą o tym Błogosławieństwa i samo postępowanie Jezusa (nakarmienie głodnego tłumu, uzdrowienia, wskrzeszenia zmarłych). Bóg upomina się o ludzi cierpiących i broni ich godności. Czyni to za pośrednictwem innych ludzi, którzy stają się w ten sposób Jego pomocnikami. W nich i przez nich okazuje On cierpiącym swoją miłość i troskę. Jeśli ktoś czyni dobrze innym, ponieważ są w niedostatku materialnym lub cierpią, tym samym czyni coś dobrego dla Boga, sam nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Stąd w przypowieści o Sądzie tak wielkie zdumienie z powodu tajemniczej obecności samego Boga (lub Chrystusa) w cierpiących i potrzebujących. On rzeczywiście pragnie takiego postępowania ludzi i cieszy się nim.
Myśl ta znana była w judaizmie. Współczesny teolog żydowski, Byron L. Sherwin, przypomina, że talmudyczni rabini ostrzegali przed prowadzeniem pobożnego życia jedynie w celu otrzymania nagrody po śmierci. Talmud napomina wręcz: „Nie bądźcie jako słudzy, którzy służą Panu, aby otrzymać nagrodę, ale jako słudzy, którzy służą panu, nie oczekując nagrody”. Potwierdza to również urocze opowiadanie, którego bohaterem jest chasydzki mistrz, Szneur Zalmen z Ład (XIX wiek). W czasie modlitwy Bóg oznajmił mu, że nie będzie miał udziału w szczęściu przyszłego życia. Cadyk ucieszył się. Zdumieni uczniowie chcieli się dowiedzieć, skąd wzięła się ta nagła radość. Odpowiedział: „Zawsze się obawiałem, że mógłbym służyć Bogu, licząc w głębi serca na nagrodę w życiu przyszłym. Teraz, gdy wiem, że nie mam udziału w przyszłym świecie, wiem też, że nareszcie mogę prawdziwie i szczerze służyć Bogu”. Opowieść ta zawiera głęboką prawdę o motywacji życia religijnego.
Będziemy sądzeni z miłości
Ewangelia według św. Mateusza szczegółowo opowiada o Sądzie, na którym każdy będzie sądzony ze swojej miłości lub jej braku względem najmniejszych. Ten opis zdumiewa i skłania do myślenia. Na końcu naszych dni Bóg nie będzie pytał nas o wiele rzeczy, które teraz, w czasie ziemskiego pielgrzymowania, wydają się nam ważne i z powodu których toczymy także w Kościele nieustanne spory. Nie będzie nas pytał, czy należeliśmy do tego, czy innego Kościoła; czy byliśmy postępowi w swoich poglądach, czy konserwatywni; czy wierzyliśmy w prywatne objawienia, czy nie. Pytania Sędziego świata są o wiele bardziej prozaiczne i przyziemne. Dotykają naszej zwyczajnej codzienności. Utożsamiając się z ludźmi w potrzebie Sędzia pyta o zaspokojenie ich głodu i pragnienia, o przyjście z pomocą w ich życiowej tułaczce i braku najpotrzebniejszych rzeczy; o gotowość nawiedzenia chorych i uwięzionych.
Przedziwne jest to utożsamienie Sędziego z najbiedniejszymi z biednych, z „najmniejszymi” braćmi i siostrami. To oni są uprzywilejowanym miejscem, w którym można spotkać się z Bogiem i Jego Boskim Wysłannikiem w osobie Chrystusa. Oto jak ważny i cenny jest człowiek w oczach miłującego ludzi Boga! Sędzia świata przypomni, że chciał spotykać się z nami w potrzebach ludzi najbliższych, najmniejszych, ubogich, chorych, głodujących, uwięzionych i prześladowanych, którzy byli zawsze w pobliżu. Miłość wymaga najwięcej. Winy z powodu braku miłości nie da się ukryć ani jej wyprzeć z pamięci. Trzeba ją uznać w zawstydzeniu i skrusze serca, gdyż tylko wtedy będzie mogła być wybaczona. Bóg pragnie ocalenia wszystkich.
Warto w tym miejscu podkreślić, iż nie chodzi w przypowieści o sporadyczne uczynki miłosierdzia i życzliwości do ludzi, ale o stałą opcję w życiu, o trwałe nastawienie duchowe. Wskazuje na to sam obraz owiec i kozłów. Nie dotyczy on jednorazowego postępowania. W życiu ludzkim strony jasne są przemieszane ze stronami ciemnymi. Nie jesteśmy istotami anielskimi. Raz nasze postępowanie zasługuje na to, aby zaliczyć nas do białych owiec, innym razem jesteśmy bardziej podobni do czarnych kozłów. Tymczasem pragnieniem i wolą Boga jest, byśmy stale okazywali życzliwość i miłosierdzie wszystkim ludziom, zwłaszcza tym w potrzebie ciała i ducha. Są oni „braćmi” (i siostrami!) Jezusa. Ci, którzy Mu uwierzyli, mają „pełnić wolę Ojca, który jest w niebie” (Mt 12,50).
Stąd wyraźne nawiązanie do tradycji prorockiej. W Ewangelii Mateusza Jezus dwukrotnie powołuje się na słowa proroka Ozeasza (6,6): „Miłosierdzia chcę, a nie ofiary” (Mt 9,13; 12,7). Za pierwszym razem poleca „nauczyć się” (máthete), co znaczą te słowa; za drugim razem zapewnia, że gdyby ludzie naprawdę wiedzieli i zrozumieli, co one znaczą, nie potępialiby niewinnych w sytuacjach, które nie mają nic wspólnego z łamaniem prawa i przestępstwem.
Postępowanie wobec innych stanowić będzie kryterium oceny ludzkiego życia na Sądzie Ostatecznym. Jest to Sąd o rysach wyraźnie humanistycznych. Czyny ludzkie mają swoją ukrytą relację do osoby Sędziego świata. Miłość Boga objawia się w czynach miłosierdzia i dobroci względem ludzi, zwłaszcza dotkniętych niedolą i cierpieniem. Taka jest wola samego Boga, działającego za pośrednictwem ludzi. Kto tak postępuje, żyje już teraz w stanie przyjaźni z Bogiem, a to jest największym bogactwem człowieka, bezcenną „perłą” ludzkiego życia (por. Mt 13,44-46).
Przypowieść o Sądzie jest wezwaniem i zaproszeniem do życia, w którym jest wielka przestrzeń wrażliwości na innych ludzi oraz ich potrzeby materialne i duchowe. Wychodząc im naprzeciw spotykamy samego Boga i „Syna Człowieczego” (Mt 25,31), Chrystusa. Jak już wspomniałem wcześniej, przesłanie przypowieści ma charakter uniwersalny. Nic nie może pomniejszać tego uniwersalizmu. "Najmniejsi bracia" (i najmniejsze siostry) Sędziego to nie tylko uczniowie Chrystusa, ale wszyscy ludzie w potrzebie.
Każdy człowiek będzie sądzony według swojego stosunku do innych ludzi, zwłaszcza do cierpiących. Spotkanie z Bogiem w drugim człowieku dokonuje się już teraz, w życiu doczesnym. Bóg pojawia się w nim incognito. Jest prawdziwie, jak uczyli prorocy, „Bogiem ukrytym” (Iz 45,15), a raczej ukrywającym się. Nie trzeba oczekiwać na spotkanie dopiero w życiu przyszłym. Ono jest w zasięgu ręki na tym świecie. Zażyłość i przyjaźń z Bogiem (i Chrystusem) rozpoczyna się w konkretnej teraźniejszości ludzkiego życia, ale jej konsekwencje sięgają w życie przyszłe. Ten właśnie styk teraźniejszości i przyszłości jest w przypowieści rysem szczególnie ważnym.
Przypowieść o Sądzie Ostatecznym przypomina, że każdy ujrzy swoje życie w innym, pełniejszym świetle. Wtedy dopiero objawi się w pełni realizm utożsamienia Sędziego i Króla z każdym człowiekiem. Będzie to eschatologiczna weryfikacja tego, co za życia ziemskiego było treścią wiary i nadziei. Każdy będzie mógł dokonać tej weryfikacji we własnym imieniu, widząc swoje rzeczywiste spotkania z Bogiem (i Chrystusem) w ludziach potrzebujących lub oglądając swoje zmarnowane okazje do czynienia dobrze. Każdy osądzi swoje własne życiu w obliczu najwyższej Prawdy, Dobra i Piękna.
Opowieść o Sądzie Ostatecznym można odczytywać w łączności z przypowieścią o synu marnotrawnym. Ten, który zmarnował część swojego życia i roztrwonił majątek, dokonał wewnętrznego rozrachunku z sobą samym i podjął życiową decyzję powrotu do ojca (Łk 15,17-20). Jest to niepowtarzalny obraz sądu, którego nie dokonuje ojciec, lecz sam grzeszny syn. To z jego ust padają słowa skruchy i uznania winy: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem” (Łk 15,21). Sąd dokonuje się wewnątrz samego człowieka nad grzeszną, „lewą stroną” jego życia. Przypowieść o synu marnotrawnym słusznie uważać można za dobroczynne zabezpieczenie ewangelicznego obrazu Sądu Ostatecznego przed zgoła fałszywą interpretacją, która ukazuje Boga jako surowego, czy wręcz mściwego Sędziego grzesznych ludzi. W ten sposób stopniowo zbliżamy się do najbardziej istotnych wątków eschatologicznych, dotyczących tymczasowego i terapeutycznego charakteru „kary/męki wiecznej” (Mt 25,46).
***
charaktery.eu Wacław Hryniewicz OMI: "Nadzieja woła głośniej niż lęk" W ukazującej się w Roku Miłosierdzia kolejnej książce niestrudzonego rzecznika chrześcijańskiej nadziei rozważania o eschatoligii ogniskują się na nauczaniu Jezusa historycznego. Refleksja inspirowana jest Ewangelią galilejską (Źródło Q), a kontekst badawczy został poszerzony o apokaliptyczne piśmiennictwo żydowskie, aramejskie targumy i teksty apokryficzne.
Za tematyczne bieguny tej poruszającej opowieści o dobrym początku i dobrym końcu świata można uznać motyw Gehenny oraz przypowieść o Dobrym Pasterzu. W nich i między nimi jest miejsce na niezmierzone pokłady nadziei, zdumiewającą Bożą pedagogię, uzdrowienie, zadośćuczynienie i poprawę, wychowującą łaskę i miłosierną sprawiedliwość.
Wacław Hryniewicz OMI "Nadzieja woła głośniej, niż lęk". Wydawnictwo Charaktery
Książka jest dostępna w księgarni internetowej sklep.charaktery.eu
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).