O kryzysach małżeńskich, lekarstwach, które trzeba zaaplikować, i związkach do naprawy, a nie wymiany, z ks. Robertem Awerjanowem, duszpasterzem Ekip Notre-Dame, rozmawia Agnieszka Napiórkowska.
Agnieszka Napiórkowska: Każdy Wielki Post jest zaproszeniem do refleksji nad własnym życiem i do podjęcia „programu naprawczego”. Obecny jest szczególny, ze względu na rocznicę chrztu Polski i Jubileusz Miłosierdzia. W jaki sposób Kościół dziś chce służyć współczesnym Ewie i Adamowi?
Ks. Robert Awerjanow: Synod o Rodzinie, który niedawno się zakończył, dał praktyczną wskazówkę Kościołowi, w jaki sposób powinien on służyć małżeństwom i rodzinom. Wskazał, że – po pierwsze – powinien on towarzyszyć, po drugie – słuchać, a po trzecie – integrować małżeństwa i rodziny z Kościołem, w czym zawiera się również to, że ma dobrze radzić, czyli ukazywać tę optymalną propozycję, jaką Bóg ma dla człowieka. W Wielkim Poście wyzwaniem dla małżonków i rodzin jest skierowanie swoich oczu i uszu na Chrystusa i odkrycie, że aby życie małżeńskie i rodzinne było udane, trzeba je oprzeć na Chrystusie. On jest fundamentem, skałą, na której trzeba budować relacje i zmaganie o miłość wierną na zawsze.
Zwrócić swoje oczy na Jezusa to nie tylko wpatrywać się w Niego, ale także postępować jak On. Jak tę prawdę małżonkowie powinni przełożyć na konkrety?
Kilka lat temu słyszałem świadectwo młodych małżonków z Opola. Kobieta opowiadała historię swojego życia, nawrócenia i podejmowania decyzji o małżeństwie. W swoim świadectwie mocno podkreśliła, że kiedy jej wyobrażenie o małżeństwie, o jej mężu zaczęło odbiegać od pragnień i marzeń, jakie miała, świadoma tego, że podjęła ostateczną decyzję budowania relacji na Chrystusie, klękała do modlitwy. Mówiła: „Jezu, skoro dałeś mi tego człowieka, bym go kochała przez całe życie, to naucz mnie miłości do niego”. Tak się modląc o nawrócenie męża – jak mówiła – sama zaczęła się zmieniać. On zresztą też. To był początek odnowy.
Patrzenie na Chrystusa, zwłaszcza w Roku Miłosierdzia, a przez to patrzenie na żonę, męża Jego oczami, uczy, jak być życzliwym, dobrym, okazywać szacunek w słowach i postawie. To także uczenie się umiejętności przebaczania, cierpliwego słuchania i znajdowania czasu dla drugiego. Żyjemy w czasach, w których – zamiast słuchać najbliższych – słuchamy telewizora, muzyki, reklam. Natłok informacji jest ogromny. Kiedy przychodzi cisza, nie wiadomo, co z nią zrobić. Gdy siadamy przy stole, okazuje się, że gdy nie gra telewizor, nie ma o czym rozmawiać. Z tego wynika wiele problemów małżeńskich. Spojrzeć oczami Chrystusa to uczyć się od Niego spotkania z człowiekiem, którego się kocha, to także czynienie dobra w każdej sytuacji. Podpowiedzią i niejako instrukcją obsługi wyjaśniającą, jak żyć jest Ewangelia, z której mąż i żona mają się uczyć człowieczeństwa od Chrystusa – źródła ich miłości.
Dla wielu wymówką jest zagonienie i brak czasu. A przecież doba osób dbających o małżeńskie relacje, jak i tych, które tego nie robią, jest taka sama.
Masz rację. Grzechem dzisiejszego człowieka jest kiepskie wykorzystanie czasu. Z jednej strony szybko żyjemy, ale z drugiej – bardzo dużo czasu tracimy na oglądanie telewizji, siedzenie na Facebooku czy surfowanie po internecie. By to zmienić, potrzeba samodyscypliny. Znam kilka rodzin, które świadomie zrezygnowały z telewizora albo mocno ograniczyły jego oglądanie, po to, aby mieć więcej czasu na bycie ze sobą, na wspólne spacery, rozmowy. Rodziny na tym bardzo zyskały.
Wielki Post daje trzy narzędzia, takie lekarstwa. Są nimi: post, modlitwa i jałmużna. One pomagają w szukaniu sposobu poprawienia relacji i wzmacnia więzi. Ci, którzy to robią, szybko doświadczają, że bliskość z drugim człowiekiem, a nie otaczanie się gadżetami daje radość życia i poczucie szczęścia. Szczęśliwy dom to ludzie, którzy są ze sobą bardzo blisko, którzy są od siebie zależni w dobrym tego słowa znaczeniu, którzy myślą o sobie, troszczą się o siebie, i którzy wiedzą, że czasem nie trzeba słów, ale codziennych, prostych gestów miłości. Dlatego trzeba tych lekarstw jak najczęściej zażywać. Trzeba sięgać po wyrzeczenia, które są dla nas trudne, ale które czynią nas bardziej wrażliwymi.
Bardzo ważna jest też modlitwa, czyli czas wspólnego bycia przed Bogiem, którego jak przyjaciela wprowadza się w nasze sprawy i w to, co przeżywamy. Tak samo jałmużna, czyli ogołocenie, które boli. Ale jałmużna to również danie siebie, swojego czasu, wyrozumiałości, cierpliwości, dobroci, zrozumienia, dzielenia się tym, czego dana osoba potrzebuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.