O kryzysach małżeńskich, lekarstwach, które trzeba zaaplikować, i związkach do naprawy, a nie wymiany, z ks. Robertem Awerjanowem, duszpasterzem Ekip Notre-Dame, rozmawia Agnieszka Napiórkowska.
Dziś, patrząc na Jezusa podążającego Drogą Krzyżową, jaką lekcję powinniśmy jeszcze odrobić?
Ja, myśląc o Wielkim Poście, przed oczami mam zawsze nie ukrzyżowanego czy frasobliwego Chrystusa, ale miłosiernego, który jeszcze bardziej rozkłada ręce w geście miłosierdzia. Trzeba nam pamiętać, że nie cierpiętnictwo, nie smutek jest celem. Krzyż zawsze prowadzi do zmartwychwstania. Wyciągnięte ręce Miłosiernego dają nadzieję i otwierają przed człowiekiem perspektywę nowego życia. W tym geście jest wszystko zawarte – i cierpienie, i ból, i smutek, ale też zwycięstwo i miłość. Krzyż nie jest końcem.
Zatrzymajmy się chwilę przy miłości. Ona dziś wielu kojarzy się tak walentynkowo – z serduszkami, słonikami. A przecież miłość to postawa bezinteresownego daru z siebie.
Jak czytamy w Konstytucji Duszpasterskiej o Kościele: „Człowiek nie może odnaleźć się w pełni inaczej, jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego”. Obserwując narzeczonych i małżonków, widzę, że dziś ogromną rolę pełni reklamowa zajawka, czyli postawa, że mi się to należy, że mam do tego prawo, że jestem tego wart. Nie tylko w życiu małżeńskim, ale także w kapłaństwie, życiu zakonnym i – oczywiście – w pracy człowiek nieustannie zastanawia się, co będzie miał ze swojego zaangażowania. Czy zostanie dostrzeżony, czy spełni swoje marzenia, pragnienia, tęsknoty.
I, oczywiście, z jednej strony jest to normalne, ale nie bez powodów XXI wiek nazywany jest wiekiem egoistów. Każdy z miłości chce wycisnąć jak najwięcej dla siebie. Przez takie nastawienie do małżeństwa czy kapłaństwa wchodzi się z konkretną listą oczekiwań. A kiedy się nie udaje, zaczyna się szukać innej osoby, która zaspokoi te pragnienia. Tak myśląc, ani małżeństwa, ani relacji się nie poprawia, tylko wymienia współmałżonka na nowszy model. A trzeba pamiętać, że w małżeństwo wchodzi dwoje ludzi, którzy do końca się nie znają.
Ewangelia uczy, że pierwszą rzeczą, której trzeba się nauczyć, jest słuchanie siebie nawzajem, bez oceniania, ze zrozumieniem. Nie służy temu podsycana przez media walka płci, walka między kobiecością a męskością. A Boży pomysł na małżeństwo i rodzinę pokazuje, że bycie mężczyzną i kobietą jest dopełnieniem w nas tego, co inne, co różne. Każdy daje to, co najlepsze, daje to „Boże wyposażenie”. Trzeba choć trochę zrozumieć, jak funkcjonuje kobieta, a jak mężczyzna. Bez tego małżonkowie nie poznają swojego wewnętrznego świata. Nie zrozumieją się i nie będą potrafili szukać dobrych rozwiązań i zapobiegać sytuacjom konfliktowym.
Dziś, patrząc na liczbę rozwodów, wolnych związków, chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że mamy do czynienia z kryzysem małżeństwa.
Dziś jest kryzys człowieka, którzy owocuje kryzysem małżeństwa i rodziny. Człowiek nie jest tym, kim powinien być. Jak mówią niektórzy, jest on taką „rozrywkową małpką”, dla której najważniejsze jest pojeść, poleżeć i się zabawić. A z drugiej strony ogromnym dramatem są zniszczone ludzkie więzi i ogromna ludzka samotność. Mimo że wkoło nie brakuje wielu gadżetów do komunikacji.
Jak temu zaradzać? Co Kościół może zaproponować dzisiejszym małżonkom poszukującym wzrostu i przeżywającym różnego rodzaju kryzysy?
Kościół w Polce ma przebogatą ofertę i dla małżeństw, i dla rodzin. Kiedy patrzymy na działania różnych duszpasterstw, widzimy, że jest bardzo wiele propozycji, począwszy od rekolekcji, warsztatów, poprzez różne szkoły, poradnie, spotkania. Mamy formację ojców, wieczory dla zakochanych, ruchy duchowości małżeńskiej. Mamy też duszpasterstwa dla osób w sytuacjach trudnych i nieprawidłowych, jak np. „Sychar” – wspólnota trudnych małżeństw czy dla związków niesakramentalnych. Dla wszystkich jest proponowana jakaś forma pomocy.
Odpowiadając na pytanie, co Kościół dziś może zaproponować, trzeba mocno zaakcentować i podkreślić, że Kościół małżeństwom proponuje to, czego nie daje dzisiaj świat. Proponuje miłość wierną, nieodwołalną, na zawsze. Świat mówi: „Nie naprawiaj, zmień”. Oferta Kościoła płynie z Jezusowej Ewangelii.
Kościół też daje narzędzia. Wprowadza małżonków do szkoły Jezusowej. Zaprasza do różnego rodzaju wspólnot, ruchów, duszpasterstw, szkół dla rodziców. Problem jest w tym, że wielu ludziom trudno się angażować, bo to wymaga wysiłku, dania swojego czasu i uczciwości wobec siebie. I to gdzieś umyka. Po powrocie z pracy, niewielu chce się skupiać na małżonku. Łatwiej sięgnąć po jakiegoś umilacza. I życie się toczy, aż w pewnym momencie dochodzi się do tego, że relacje są suche, bez emocji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.