O kryzysach małżeńskich, lekarstwach, które trzeba zaaplikować, i związkach do naprawy, a nie wymiany, z ks. Robertem Awerjanowem, duszpasterzem Ekip Notre-Dame, rozmawia Agnieszka Napiórkowska.
Mówiąc jeszcze o tym, co daje Kościół, trzeba powiedzieć też o sakramencie pokuty, o towarzyszeniu małżonkom przez kapłanów w formie doradztwa duchowego. Ważną rzeczą jest regularna spowiedź małżonków, najlepiej u tego samego kapłana. Trzeba wiedzieć, jak wielką moc ma sakrament. A gdy kapłan potrafi jeszcze doradzić, łatwiej jest pokonywać kryzysy.
Stara praktyka życia zakonnego mówi, że znakiem pojednania się z Bogiem było przyjście i przeproszenie bliźnich. Tak samo powinno być w życiu małżeńsko-rodzinnym. To konkretna propozycja na Jubileuszowy Rok Miłosierdzia, żeby dla żony znakiem tego, że mąż był u spowiedzi było to, że on przychodzi i ją przeprasza. I odwrotnie. I żeby to był znak rodziców wobec dzieci. To kapitalna rzecz i mocne doświadczenie. Przebaczenie Pana Boga otwiera mnie na przebaczenie drugiemu człowiekowi. Doświadczenie Bożego miłosierdzia budzi wrażliwość na drugiego człowieka.
Parafrazując papieża Franciszka, powiem, że kiedy człowiek porządkuje swoje życie na poważnie, zaczyna też porządkować swoje relacje. Po spowiedzi musi się zmieniać jakiś konkret, jakaś choćby mała sprawa.
Bardzo laurkowy jest ten Księdza opis. Czy to znaczy, że jest na tyle dobrze, że nie ma czego poprawiać?
Zawsze jest co poprawiać. Dziś problemem jest na przykład to, że klerycy mają za mało przygotowania do praktycznej pracy z małżeństwami i rodzinami. Jest też ogromna potrzeba pomocy dla kapłanów w formie warsztatów, choćby dla spowiedników, pomagających w prowadzeniu i zrozumieniu małżonków w sakramencie pokuty.
Spowiadanie małżonków wcale nie jest łatwe. Patrząc na skalę rozwodów, na liczbę par mieszkających bez ślubu, trzeba jasno powiedzieć, że mamy co robić. I tak, jak w medycynie – trzeba więcej profilaktyki, bo wówczas leczenie będzie mniej kosztowne. Mam tu na myśli chociażby kursy przygotowujące do sakramentu małżeństwa. W różnych parafiach są one różnie prowadzone. Nie oceniamy, ale wiemy, że są miejsca, w których potrzebna jest zmiana.
Konieczna jest nowa ewangelizacja, pokazywanie prawdy o małżeństwie i rodzinie nowymi środkami i nowym językiem. Jeżeli my, jako Kościół, nie pokażemy narzeczonym, małżonkom, że mogą przyjść do nas, to oni pójdą gdzie indziej i to może być już daleko od Chrystusowej Ewangelii. Potrzeba więc, by działały rejonowe poradnie, w których małżonkowie, doradcy rodzinni i kapłani będą posługiwać i dawać dobre świadectwo.
Z praktyki duszpasterskiej widzę, że dziś problemem jest luźna relacja z Bogiem i brak życia sakramentalnego przed małżeństwem. Później się to przekłada na małżeństwo, w którym nie ma miejsca dla Pana Boga i jest On zbędny. Dlatego dziś jest postulat Duszpasterstwa Rodzin, by w kursy włączyć mocne uderzenie ewangelizacyjne. Spotkania powinny zacząć się od pokazania tego, że warto swoje życie oddać Jezusowi i Jemu zaufać. Pomóc narzeczonym doświadczyć spotkania z żywym Jezusem i z żywym Kościołem.
Jeżeli będziemy tylko sucho przekazywali „słuszne informacje”, ludzie powiedzą: „Sorry, ale to nie nasza bajka, my tego nie czujemy, my tylko chcemy ślub i proszę nam nie utrudniać”.
Rzeczywiście, ci, którzy nawet nie byli w małżeńskich ruchach, ale należeli do jakichś wspólnot, zupełnie inaczej prowadzą swoje małżeństwo.
To prawda. Kluczem jest spotkanie żywego Jezusa i doświadczenie żywego Kościoła. To jest fundament, na którym można budować szczęśliwy, bezpieczny dom, nawet gdy przychodzą życiowe nawałnice i wichury. I tego dziś brakuje. I tu znów wracamy do Jezusa Miłosiernego, który otwiera ręce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).