Otwartość mnicha

Cystersi wybierali zwykle życie w samotności i ciszy. Ale odpowiadali też na potrzeby miejsca, w którym się pojawiali. Dlatego w podkrakowskiej Mogile mocno zaangażowali się w duszpasterstwo. 


Reklama

Karp 
w wyschniętym stawie


W latach 50. ubiegłego wieku niewielki kościół św. Bartłomieja nie mógł już pomieścić parafian. Wraz z budową Nowej Huty gwałtownie wzrosła liczba ludności, której trzeba było zapewnić duchową opiekę. Zwłaszcza że na terenie nowej dzielnicy komuniści nie przewidywali budowy świątyni. Drewniany kościółek zachował więc formalnie miano parafialnego, jednak większość jego funkcji przejęła cysterska bazylika. 
Faktycznie było co robić. Nauka religii odbywała się przez siedem dni w tygodniu na dwie zmiany. – O indywidualnym ślubie nie było nawet mowy. Zdarzały się sytuacje, że do sakramentu małżeństwa przystępowało dwadzieścia par naraz – opowiada organista i dyrygent Stanisław Kowalczyk.


Duszpasterstwo prowadzone przez cystersów było solą w oku komunistycznych władz, które za wszelką cenę starały się utrudniać działanie zakonnikom. W wyniku starań UB z liczącego w 1951 r. 360 członków Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży zostało w następnym roku zaledwie 19 osób. Ale to utrudnianie życia przebiegało na wielu płaszczyznach. Jedną z nich była degradacja krajobrazu wokół klasztoru. Na terenie, gdzie mnisi mieli swoje stawy rybne, zbudowano stadion Hutnika Kraków. – Pamiętam z tamtego czasu wyschnięte stawy ze spuszczoną wodą i widok karpia bijącego płetwami o bagniste dno – wspomina Andrzej Broda. 


Krajobraz bez sacrum 


Przewodnik, który wychował się w Mogile, wyznaje, że codziennie ma łzy w oczach, kiedy widzi, co zostało z osady zapamiętanej z dzieciństwa: – Komuniści postanowili zniszczyć sacrum tego miejsca. Do dziś mam w pamięci gospodarstwa otoczone wikliną i wierzby rosnące wzdłuż całej drogi, które wieczorami przypominały różne postacie. Nad zielenią drzew górował klasztor. Dziś te miejsca trudno rozpoznać. Kiedy wybijał „Anioł Pański”, cały ruch w osadzie ustawał. Każdy zatrzymywał się tam, gdzie akurat był, żeby odmówić modlitwę.

Tata przez pewien czas pełnił funkcję cysterskiego krawca, więc poznałem zakonników jako osoby bardzo otwarte, życzliwe. Grywaliśmy nawet z nimi w piłkę. Potem powstało duszpasterstwo akademickie, które mnie wyrzeźbiło – z młodzieńczych pomysłów na życie popchnęło w stronę zainteresowania historią.


– Ze wszystkich zakonów najbardziej kocham cystersów – zwierza się dr Anna Bojęś-Białasik, badaczka dziejów architektury z Politechniki Krakowskiej. Właśnie prowadzi na terenie klasztoru badania, które mają m.in. ocenić wiek murów. Pokazuje nam cegły z czasów Kazimierza Wielkiego i wielokrotnie przerabianą komorę pieca hypokaustycznego, który istniał tu od XIII wieku.

– Cystersi otworzyli mi drzwi dla badań, pozwolili „babie” wejść do klasztoru. Są bardzo ludzcy, gościnni, pełni zrozumienia. A jednocześnie są osobami o wybitnej inteligencji, z charakterystycznym, typowo męskim poczuciem humoru – twierdzi pani architekt. 


«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11