Uwiódł ich i choć początkowo bardzo Mu się opierali i robili wszystko, by „zmienił temat”, w końcu pozwolili się uwieść. Udowadniali Mu, że się nie nadają, ale On miał inne zdanie.
roman koszowski /foto gość S. Łucja Sowińska Zgromadzenie Sióstr Najświętszej Duszy Chrystusa Pana, Kraków
Ruszyłam z przyjaciółmi studentami na pielgrzymkę prowadzoną przez kapucynów. Z Sędziszowa Małopolskiego na Jasną Górę. Na tej pielgrzymce spotkałam s. Bognę Młynarz. Głosiła konferencje.
To był czas zadawania pytań. Byłam na rozdrożu. Skończyłam liceum, zdałam na filologie rosyjską i niemiecką. Dlaczego ruszyłam na pielgrzymkę? To był trochę desperacki krok. W sercu czułam pustkę. Z jednej strony miałam wszystko, byłam otoczona ludźmi, zdałam na studia, ale choć dobrze to tuszowałam, tak naprawdę nie widziałam sensu życia. Pustka była ogromna.
Na pielgrzymce w czasie prelekcji s. Bogna zaczęła opowiadać o założycielce swego zgromadzenia: matce Zofii Tajber. O tym, że na pewnym etapie życia przeżywała taki kryzys, że całkowicie odeszła od praktyk religijnych. Siostra Bogna mówiła i mówiła, a ja czułam, że mówi o mnie. Ja nie odeszłam wprawdzie od praktyk religijnych, ale wydawały mi się one puste, nie znajdywałam w nich relacji z Jezusem. Po czasie, gdy zdecydowałam się już na wejście za klauzurę, Jezus wypełnił tę pustkę. Wtedy jednak na pielgrzymce chodziłam w ciemności.
Rozpoczął się rok akademicki. Poszłam na zajęcia. W środku gotowało się we mnie. Nie potrafię tego wytłumaczyć, bo słowa są bezradne… Jak Pan dotknie, to dotknie. (śmiech) Starałam się uciekać od myśli o klasztorze, zmieniać temat. Nie pomagało. Po dwóch miesiącach na rekolekcje do mojej rodzinnej parafii przyjechała… s. Bogna. Pamiętam obrazek: stałam na końcu kościoła. Siostra powiedziała: „Jeśli jakaś dziewczyna czuje, że Pan ją do czegoś powołuje, niech zaryzykuje. I pójdzie za tym głosem. W ciemno”. Znowu czułam, że mówi do mnie i o mnie. To mnie rozbroiło.
Wróciłam na studia. Zaczęłam korespondować z siostrami. Pewnego dnia wracając z zajęć, postanowiłam: chcę zostać siostrą. Wróciłam do domu. Trochę mnie kosztowało, by powiedzieć o tej decyzji rodzicom. Bałam się ich reakcji. Zaakceptowali ją. Tacie było trudniej (mam dwóch braci, jestem jedyną córką). Jadąc do klasztoru, czytałam „Dzienniczek” s. Faustyny. Otworzyłam go na chybił trafił. Co przeczytałam? „Córko moja, bądź spokojna, pokój jest dla ciebie przygotowany”. Zatkało mnie. Powiedziałam: „Dobra, Panie Jezu, mamy umowę”. Siostra, która otwarła mi drzwi, zapytała: „Skąd pochodzisz?”. „Spod Sędziszowa Małopolskiego”. „Ja też!”. Okazało się, że pochodzi z mojej parafii! Weszłam do pokoiku, który został przygotowany. Zgadzał się z opisem z „Dzienniczka”.
Pracuję z małymi dziećmi. Kocham to! Kocham dzieci. Często otrzymuję przez nie takie SMS-y z nieba. Ostatnio mały Maks (druga klasa podstawówki) podszedł i z poważną miną zadeklarował: „Siostro, jakby mi ktoś ciebie ukradł, to ja bym oddał życie, by cię odzyskać”. A jedna z dziewczynek, Zośka, przytuliła się mocno, a właściwie cała schowała pod mój habit, i zawołała: „Siostro, jeśli w niebie jest tak jak przy tobie, to ja chcę tam być!”. Czy to nie jest genialny prezent? not. Marcin Jakimowicz
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.