Od nich wszystko w naszej diecezji się zaczęło, bo tak naprawdę to benedyktyni, kanonicy regularni i norbertanki byli pierwszymi misjonarzami naszych ziem. Dziś, jak czytamy w uchwałach 43. synodu płockiego, przez osoby konsekrowane ma przyjść odnowa naszego Kościoła diecezjalnego.
Dobiegł końca Rok Życia Konsekrowanego, który był swoistym gromadzeniem energii do pracy apostolskiej, ale też otwarciem księgi synodalnej w Kościele płockim, w której wyrażono m.in. nadzieję na żywą obecność i zaangażowanie zakonów w dziele nowej ewangelizacji.
– Za sprawą papieża Franciszka płynnie przechodzimy z Roku Życia Konsekrowanego w Rok Miłosierdzia. Płynnie, bo ma on za zadanie dotknąć serc i umysłów tak, aby wszyscy pojęli, że wierząc w Boga, spotykają miłosierną Miłość i że ta miłosierna Miłość może stać się obecna w naszym codziennym życiu. Któż jak nie wy jesteście w Kościele uosobieniem tego wzroku utkwionego w miłosiernym Panu? – pytał 2 lutego bp Piotr Libera zakonników i zakonnice zgromadzonych w płockiej katedrze. – Niech nie brakuje wśród płockich zakonników i zakonnic ludzi o „przebitym sercu”, uosabiających w konkrecie Chrystusowe Oblicze miłosierdzia Ojca, misericordiae vultus – prosił. I wyjaśniał, że chodzi tu o wzór chrześcijańskiej postawy: współczucia, wrażliwości, nieranienia bliźniego – na wzór Maryi.
Nie stać bezczynnie pod krzyżem
Konsekrowani dają świadectwo życia, które choć upływa w klasztorze, jest jednak blisko ludzkich spraw. To oni pierwsi wstają do modlitwy, gdy jest jeszcze wcześnie rano. Wspólnie odmawiają modlitwy, indywidualnie odprawiają rozmyślanie nad słowem Bożym, uczestniczą we Mszy Świętej. I tak „duchowo uzbrojeni”, po śniadaniu, idą do obowiązków.
– Może ktoś pomyśli, że to oczywiste, ale tak jest naprawdę, że najważniejsze chwile spędzone w klasztorze to adoracja Najświętszego Sakramentu i rozmyślanie nad słowem Bożym. To daje mi siłę, aby wyjść na zewnątrz, do pracy i tam dawać świadectwo – mówi s. Ancilla, pasjonistka z Płocka. – To normalne życie, gdzie robi się to wszystko, co należy zrobić w rodzinie, a więc: praca zawodowa, gotowanie, sprzątanie, itp. Ale duch przy spełnianiu tych obowiązków jest inny, a to wszystko dzięki temu, że mieszkamy pod jednym dachem z Panem Jezusem: kaplica jest na wyciągnięcie ręki. Światłem dla każdej pasjonistki są tu słowa naszej założycielki – m. Józefy Hałacińskiej: „Aby nie stać bezczynnie pod krzyżem Jezusa”. Każda chwila, doświadczenie i każdy krzyż mają swój sens w Bogu, są po coś – mówi s. Ancilla.
Po wyjściu z kaplicy szarytki są ciągle w drodze, między chorymi i potrzebującymi. – Idziemy, aby służyć ubogim – mówi s. Stanisława z Płocka. – Chodzi o to, żeby umieć wejść w ich położenie. Ostatnio przyszedł do nas młody chłopak, który prosił o modlitwę. Mówił mi: „Proszę siostry, to już dwa miesiące, jak nie biorę narkotyków, ale mam taki lęk”. Ja odpowiedziałam: „Wiesz, bo diabeł czuje, że idziesz na dobrą drogę, chce cię omotać lękiem”. On mi mówi: „Moi rodzice rozeszli się, tata pił, mama mnie wyrzuciła”. Ja odpowiadam: „Nie myśl o tym, nie lękaj się, jesteś na dobrej drodze”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.