Zapukaj i daj im chleb

„Pamiętajmy o tym, 
że musimy zasilać naszą miłość ku bliźnim Bogiem, 
bo inaczej wyschnie, ograniczy się tylko do tych, 
co z natury są sympatyczni” – pisał sługa Boży bp Wilhelm Pluta.


Reklama

Pomoc dla ubogiego popa


Wrażliwość na ludzkie potrzeby bp Wilhelm Pluta wniósł także do posługi biskupiej. – Nie tylko mocno akcentował rolę Caritas i parafialnych grup charytatywnych, które kształcił przez rekolekcje zamknięte i wzywał do posługi wobec potrzebujących. Sam także dzielił się otrzymaną pensją czy ofiarą, przekazując każdego miesiąca znaczne sumy na rzecz dzieci niepełnosprawnych, pozostających pod opieką zaufanej pani Trockiej. O tym nie wolno było mówić, podobnie, jak i o innych darach, jakie przeznaczał dla biednych – tłumaczy bp Socha. – Dowiedziałem się o tym dopiero pod koniec jego życia, kiedy biskup nie mógł tego sam dać i wręczył mi kopertę, abym przekazał pieniądze – dodaje.


Jego wyczulenie na ludzkie potrzeby i cierpienie potwierdza wielu współpracowników. – On każde działanie rozpoczynał modlitwą, bo wiedział, że wszelkie dobre owoce bazują właśnie na niej. Ale to także osoba wielkiego szacunku dla człowieka. Objawiało się to w prostych gestach. Jak przyjeżdżali księża, a niektórzy mieli naprawdę daleko, to zaraz biskup prosił nas, aby podawać im obiad. Żaden kapłan z odległych parafii nie wracał głodny z kurii.

Bp Pluta był bardzo wrażliwy na potrzeby kapłanów – wspominała w rozmowie z GN urszulanka s. Andrzeja Bętkowska, która pracowała wówczas w kurii. – Biskup był przekonany, że jak człowiek jest w potrzebie, to trzeba mu pomóc niezależnie od wyznania. Wtedy za kościołem pw. Podwyższenia Krzyża była kaplica prawosławna. Tamtejszy pop żył bardzo ubogo. Ordynariusz poprosił mnie kiedyś, abym poszła i zaniosła mu ciepłe ubrania – dodaje.


Spiesz z pomocą sąsiedzką


Do chrześcijańskiego miłosierdzia stale zachęcał w swoim nauczaniu. W liście pasterskim z 7 września 1973 roku pisał o rozbudzaniu ducha braterskiej miłości w parafii. Oto kilka wybranych przykładów, którą obrazują, jak dobrze znał życie zwykłego człowieka: 

  • „Zaopiekować się dziećmi w domu, gdy matka jest chora: w domu lub szpitalu”,
  • „Budzić szacunek dla rodzin, które mają odwagę mieć więcej dzieci, wspierać je okazywaną życzliwością i konkretną pomocą”,
  • „Ratować poczęte dziecko, któremu grozi śmierć przed urodzeniem”,
  • „Pomóc rodzinie i osobom cierpiącym przez pijaństwo kogoś z ich grona”,
  • „Odwiedzać osoby chore, stare, opuszczone przez wszystkich, przeczytać im rzecz o radosnej treści, poczynić im drobne sprawunki”,
  • „Zawieźć chorego własnym środkiem lokomocji do kościoła w niedzielę i święto, aby spotkał się z tłumem wiernych i Panem Jezusem”,
  • „Dać bezpłatną usługę zawodową osobom potrzebującym jej”,
  • „Spieszyć z pomocą sąsiedzką wówczas, gdy ta pomoc jest konieczna: żniwa, pożar, choroba, nieszczęście, śmierć”,
  • „Zgłosić kapłanowi lub ludziom dobrym tych, którzy są w potrzebie, a nikt o nich nie wie”.


Niezwykle ważna była dla niego kwestia duszpasterstwa charytatywnego. „Miłość do Pana Boga bez miłości do bliźniego jest kłamstwem, jest niemożliwością wprost ze swych założeń. Miłość do Boga sprawia, że wszyscy parafianie są dziećmi jednego Ojca i w tej wspólnocie miłości chcą pomagać zagrożonemu bratu: parafia jest wspólnotą braterskiej – usłużnej miłości. Jeżeli w parafii nie ma choćby najmniejszej liczby zespołów wiernych, którzy na co dzień żyją Bogiem, sobie nawzajem i dla otoczenia są braćmi serdecznymi – to słowo Boże w tysiącach lekcji katechizacji i w tysiącach kazań głoszone – nie będzie przyjęte przez świat jako prawda. Najskuteczniejszym apostolstwem, a dziś jeszcze i u nas możliwym, jest szeroko pojęte duszpasterstwo charytatywne” – pisał w rozporządzeniach duszpasterskich. 


Biskup Pluta wiedział, że praca charytatywna, która – jak podkreślał – jest „konkretną formą realizacji Ewangelii”, musi być zadaniem całej parafii. „Czynna miłość jest zatem zadaniem nie elitarnych zespołów, lecz całej wspólnoty parafialnej – razem i każdego z osobna, który chce wierzyć” – pisał w „Vademecum współpracy ludu Bożego i duszpasterza”. Wiedział dobrze, że musi o tym przypominać, a nawet bratersko upominać: „W każdej parafii musi być nareszcie stworzona grupa charytatywna – i nie »jest w przygotowaniu« ta grupa, bo już ją 20 lat przygotowujecie – i nie ma ani jednej w 1/4 parafii” – pisał w komunikacie z 1984 roku.


Wiedział, że miłości Bożej nie można zatrzymywać dla siebie. „Komu Pan Bóg jest blisko, przyjacielem, ten winien nosić w sobie stale radość, ale i tę radość szerzyć wokoło siebie, starać się co dzień na nowo ją nieść bliźniemu; wielkie to apostolstwo: bliźnim nieść radość, miłość na co dzień, dobroć, uprzejmość, życzliwość. Kto ma serce naprawdę pełne Boga, ten nie może inaczej. Kogo spotkało wielkie szczęście, o ile jeszcze nie jest duchowo wykrzywiony i chory, ten chciałby się z innymi tym szczęściem podzielić, sprawić innym radość, być dobrym. Mamy Boga w duszy na co dzień, żyjemy Nim przez łaskę. Wielkie wybranie, wielkie szczęście zobowiązuje nas na co dzień nieść miłość i radość naszym braciom, ludziom spragnionym dobroci, serca” – tak pisał o książce „O życiu Bożym w człowieku”.


«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama