Czy Jezus mógł się przeziębić?

O tym, czy Jezus był przystojny, czy mógł się zakochać, i w ogóle o człowieczeństwie i bóstwie Chrystusa z ks. Dariuszem Kowalczykiem SJ rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz.

Reklama

Czy Jezus wiedział od początku, że jest Bogiem?

Teologowie zastanawiają się nad samoświadomością Jezusa, ale czynią to z pokorą. Mówimy o wielkiej tajemnicy, nie potrafimy wejść do głowy Jezusa. Niemniej Ewangelie pokazują, że w Jego życiu następuje stopniowe odkrywanie i pogłębianie wyjątkowej relacji z Bogiem Ojcem. Święty Łukasz pisze: „Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim” (2,39-40). Zatem Jezus wzrastał, rozwijał się, dojrzewał stopniowo do świadomości, że Bóg jest Jego Ojcem w innym, nieskończenie głębszym sensie niż jest Ojcem wszystkich ludzi. Tę świadomość miał na pewno w wieku dwunastu lat, kiedy tłumaczył rodzicom, dlaczego pozostał w Jerozolimie. Ciekawym momentem jest modlitwa Jezusa. Często czytamy, że Jezus wyszedł na górę, w miejsce ustronne, aby się modlić do Boga. Były to zapewne chwile potwierdzania Jego tożsamości i wypływającej z niej misji. Chrystus, rozpoczynając swoją publiczną działalność, wiedział, kim jest i co robi. Choć ta samowiedza była jeszcze poddana dramatycznym próbom podczas modlitwy w Ogrójcu czy konania na krzyżu.

Skoro Jezus był Bogiem, czym właściwie była Jego modlitwa? Bóg rozmawiał z Bogiem. Czy modlił się tylko jako człowiek?

To jest bardzo ciekawe. Jezus jest Bogiem, ale nie jest ani Bogiem Ojcem, ani Duchem Świętym. Bóg jest jeden, ale w trzech Osobach. Nie da się zrozumieć prawdy o wcieleniu w oderwaniu od prawdy o Trójcy Świętej. Dogmat chrystologiczny mówi, że Jezus jest drugą Osobą Boską, która ma dwie natury: Bożą i ludzką. Prawda o Trójcy Świętej wyrażona jest w klasycznej formule: trzy Osoby, jedna natura. Podczas modlitwy nie zwracamy się do natury Boskiej, ale do Osoby. Mówimy „Boże Ojcze!” lub „Jezu Chryste” albo „Duchu Święty!”. Jezus też nie modlił się do Boskiej natury, którą sam posiadał, ale do Boga Ojca w Duchu Świętym. Modlitwa wcielonego Syna odsłania tajemnicę samego Boga, pokazuje Jego odwieczną relację do Ojcem. Bóg jest dialogiem miłości Trzech.

Ale w Ogrójcu, kiedy Jezus mówi: „Oddal ode mnie ten kielich”, brzmi to tak, jakby się modlił tylko wystraszony człowiek, a nie Syn Ojca.

To nie jest tak, że zdjęta trwogą ludzka natura Chrystusa modli się, a natura Boska trwa spokojnie w obliczu męki. Jezus ma dwie natury i dwie wole, Boską i ludzką, natury te jednak współistnieją w osobie Syna bez zmieszania i bez rozdzielenia (tak uczy Sobór Chalcedoński z 451 roku). Jezus nie cierpiał na schizofrenię, był jedną osobą. Jednak jego modlitwa nigdy nie jest modlitwą tylko człowieka. Jezus uczył modlitwy „Ojcze nasz”, ale nie odmawiał jej razem z uczniami. Czynił wyraźne rozróżnienie: „Ojciec mój” a „Ojciec wasz”. Chrystus na modlitwie nie jest jednym z nas, jest jedynym pośrednikiem między Bogiem Ojcem a ludźmi. Modlitwa Jezusa pokazuje nam ostateczny cel naszej, czysto ludzkiej modlitwy, jest nim włączenie się w odwieczną rozmowę Osób w Trójcy.

Nieraz słychać zarzut, że to chrześcijanie uznali później Jezusa za Boga, ale On sam uważał się tylko za rabbiego z misją, nikogo więcej.

Dla Żydów słowo „Bóg” oznaczało Jahwe, który objawił się w historii Starego Testamentu. Do tego Boga Jezus zwracał się, jak mówiliśmy, w modlitwie. Jego nazywał Ojcem. Jednocześnie wielokrotnie wskazywał, że ta relacja jest na tyle wyjątkowa, że Jego żydowscy przeciwnicy oskarżali Go: „Ty, będąc człowiekiem, uważasz siebie za Boga? (10,33)”. Czy te zarzuty wymyślili ewangeliści? Święty Jan pisze: „Dlatego więc usiłowali Żydzi tym bardziej Go zabić, bo nie tylko nie zachowywał szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu” (5,18). Jezus czynił się równym Bogu, kiedy przyznawał sobie prawo do odpuszczania grzechów albo kiedy mówił: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: »Zanim Abraham stał się, JA JESTEM«” (J 8,58). Takich wypowiedzi Jezusa jest wiele. Owszem, Jezus nie nazywał siebie wprost Bogiem, ale czynił Mu się równym jako jednorodzony Syn Boży. Żydzi takie roszczenie uznali za bluźnierstwo i za to skazali Go na śmierć. Więc ostatecznie są trzy możliwości. Albo Jezus był oszustem, albo osobą niezrównoważoną psychicznie z manią Boskiej wielkości, albo rzeczywiście był tym, za kogo się podawał. Ewangelie opowiadają się za tą trzecią możliwością. I ona jest najbardziej wiarygodna.

Jeśli z historii Jezusa usuniemy prawdę o Jego Bóstwie, cały sens świąt Bożego Narodzenia zostanie zakwestionowany.

No tak! Być może wtedy trzeba by spalić kartki z napisem „Boże Narodzenie” i przerzucić się na obchodzenie „świąt zimy”, „święta zielonego drzewka” albo najlepiej „święta bałwana”. Co zresztą niektórzy już robią. Ale Boże Narodzenie, choć ma wiele pięknych sensów i tradycji czysto ludzkich, chce nam powiedzieć jedną, najważniejszą rzecz, a mianowicie, że Bóg, nasz Stwórca i Pan wszechświata, nieodwołalnie stanął po stronie człowieka. Skoro Bóg zstąpił i stał się człowiekiem, to człowiek może wstąpić i stać się Bogiem – nie w sensie, który obiecywał szatan w raju, ale poprzez łaskę Chrystusową. Okazuje się, że wszechświat nie jest czarną czeluścią, która przez przypadek wypluła z siebie istotę zwaną człowiekiem, ale wszechświat ma twarz Dziecka, Syna Bożego narodzonego w Betlejem.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama