W tej szkole nie ma batalii o to, w jakim wieku należy ją rozpocząć. Na naukę w Szkole Maryi zawsze jest dobra pora.
Choć na spotkaniu otwierającym sesję trudno było znaleźć wolne miejsca, to przy kolejnych punktach programu było już luźniej. Bo Szkoła Życia Chrześcijańskiego i Ewangelizacji Świętej Maryi z Nazaretu Matki Kościoła funkcjonuje niemal jak prawdziwa. Są tu stopnie od zerowego do piątego, są uczniowie, zeszyty i indeksy. Są przerwy i kanapki. Pakiet wiedzy przekazywany przez wykładowców jest obszerny. Podczas weekendu głoszą 7 konferencji, z czego każdą na kilku stopniach nauczania.
Nie jest to łatwe, bo nie wszyscy są urodzonymi mówcami. Dużym wysiłkiem jest już samo przygotowanie – medytacja nad fragmentami Pisma Świętego, opracowanie komentarzy do cytatów, przygotowanie atrakcyjnego przekazu. Niektórym drżą nogi, ręce i głos. – Dzisiaj musiałam siebie wręcz zmiażdżyć, myślałam, że ucieknę – mówi Ela Kryszyłowicz z Mścic. Podjęła podstawowy temat, dla „zerówkowiczów”, o miłości Bożej. – W trakcie wykładu widziałam, że niektórzy wycierali oczy ze wzruszenia. Teraz czuję się bardzo radosna. Jakby napełnił mnie Duch Święty.
Zamiast do klubu
Po co tyle wiedzy? Paweł Gritzman jeszcze kilka lat temu, zanim poprosiłby o dary Ducha Świętego, postarałby się na nie zapracować. Dzięki szkole wie, że je po prostu posiada. Co innego charyzmaty, mówi, o te warto prosić. Ale trzeba było parę lat uczęszczać do Szkoły Maryi, by rozsądzać takie podstawowe według niego kwestie. „Trzecioklasistka” Anna Koch zauważa, jak wzrasta nie tylko jej wiara, ale i praktyka religijna. Z większą świadomością czyta Pismo Święte, ponadto co tydzień spotyka się na rozważaniu jego fragmentów w gronie tych uczniów, dla których spotkania raz na kwartał to za mało. Wyznaje: – Jest we mnie pragnienie, by być coraz bliżej Boga. Są i „zerówkowicze”. Karolina zamiast wyciągnąć Mateusza na randkę do klubu studenckiego, namówiła go na… wykłady. Skutecznie. Oboje czują, że ich wiara domaga się dojrzałości. Żałują tylko, że nie zabrali się z nimi znajomi, co szukają odpowiedzi na pytania o sens życia. Może tu, w rozmowie o Bogu, coś by się im wyjaśniło? – Jeszcze nie wiem, co to spotkanie zmieni w moim życiu, ale na pewno jest to inwestycja – mówi Karolina.
Wykłady wykładami, ale w tej nietypowej szkole uczą również modlitwy. I to na różne sposoby. Rankiem – medytacji. Cóż prostszego od przeczytania fragmentu Biblii i rozważania go w skupieniu? Owszem, w trzeciej „klasie” to już dość proste. Ale młodszych stażem kolegów trzeba poprowadzić za rękę. Ela siada więc z nimi, czyta powoli fragment tekstu, a potem zadaje pytania. Retoryczne. Odpowiedzi każdy szuka we własnych myślach. Po sesji, już w poniedziałkowy poranek, będzie mógł medytować nad Bożym słowem sam, w domu. – Niektórzy nawet proszą o „ściągę” – mówi Ela na dowód, że modlitewna edukacja nie idzie w las. Jest także miejsce na naukę cichej adoracji Najświętszego Sakramentu albo całkiem głośnego uwielbiania Boga w spontanicznych słowach i pieśniach. Osoby z dłuższym stażem wprowadzane są w arkana modlitwy wstawienniczej, o uzdrowienie wewnętrzne i uwolnienie. Na początkowym etapie słuchacze przechodzą modlitwę oddania życia Jezusowi oraz o wylanie Ducha Świętego.
Opowiedz mi bajkę
Natomiast wieczorami w Szkole Maryi opowiada się „bajeczki”. Takie dla dorosłych. Czyli o cudach, które Bóg działa w życiu. Raz jest to życie misjonarza, innym razem nawróconego antyterrorysty. Tym razem słuchacze usłyszeli z ust założyciela szkoły o. Piotra Kurkiewicza „bajeczkę” o Nowym Jorku i Chicago, czyli historię świeżo otwartej filii szkoły za Pacyfikiem.
„Bajeczka” Pauliny i Juliusza Nowakowskich jest nie zza oceanu, lecz spod Poznania. Przed słuchaczami szkoły małżonkowie złożyli świadectwo miłości, którą Bóg hojnie ich obdarzył. Poznali się na Światowych Dniach Młodzieży w Częstochowie. Juliusz witał Jana Pawła II w imieniu młodzieży świata, Paulina czytała komunikaty po hiszpańsku. Od tamtej pory są razem. Nie tylko ze sobą, ale i z Bogiem. I jeszcze z siódemką dzieci. Prócz najstarszego, dwudziestolatka, przywieźli je ze sobą do Koszalina, ponieważ ich świadectwem są nie tyle słowa, co wizerunek licznej, szczęśliwej rodziny. – Macie w sobie coś takiego, że zarażacie życiem – komplementuje gromadkę Nowakowskich jedna ze słuchaczek jesiennej sesji. W tej szkole nawet „bajeczki” są prawdziwą nauką.
W Szkole Maryi jest dużo słuchania. A na koniec trochę mówienia – słuchacze dzielą się tym, jak przeżyli ostatnie dwie doby. Niekoniecznie tym, co zapamiętali z wykładów, raczej czego Bóg dokonał w ich sercach. Teraz są gotowi, by iść i głosić. Przecież nie dla podpisu w indeksach przyszli do tej szkoły.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).