– Cały czas się odnawiamy, dzięki temu w naszej grupie jest świeżość, zawsze są nowi ludzie, z którymi jest co robić – mówi ks. Piotr Dernowski.
Wszystko zaczęło się w 1990 r., kiedy Maciej Skowyra, wówczas student III roku weterynarii na Akademii Rolniczo-Technicznej w Olsztynie, wybrał się na Rekolekcje Ewangelizacyjne Odnowy Życia Chrześcijańskiego (REO) w Ostródzie. Postanowił, że w Olsztynie założy wspólnotę modlitewną dla studentów ART.
To była mieszanka...
Pierwsze spotkanie odbyło się w Domu Studenckim nr 3 w Kortowie. Oprócz Maćka było jeszcze dwóch studentów, ale z każdym tygodniem przybywało kolejnych. Maciej Skowyra o swoich planach opowiedział metropolicie warmińskiemu, abp. Edmundowi Piszczowi, który z wielką serdecznością odniósł się do pomysłu założenia studenckiej wspólnoty. Na samym początku, w październiku 1990 r., wspólnota została zarejestrowana jako koło terenowe warszawskiego Akademickiego Stowarzyszenia Katolickiego „Soli Deo”. – Pierwszym opiekunem wspólnoty był ks. Tadeusz Płoski. Potem byli kolejno ks. Andrzej Preuss i ks. Michał Bakuła. Ja przyszedłem w 1998 roku – mówi ks. Piotr Podolak. – Skład, jaki zastałem, nie był typowo akademicki. To była mieszanka studentów, absolwentów, dorosłych, nawet dziadków. Studentów było bardzo mało, a powód był prosty – przychodzili na spotkania, patrzyli na mnóstwo starszych osób i wychodzili; to nie było ich środowisko. Podjęliśmy razem z liderami decyzję, że trzeba wytłumaczyć wszystkim, że jest to wspólnota akademicka i wszyscy, którzy nie są studentami lub pracownikami uczelni, powinni sobie poszukać innych, bardziej odpowiednich dla siebie wspólnot. To się, oczywiście, spotkało z niezrozumieniem, nawet złością niektórych, którzy musieli odejść, ale to było konieczne ze względu na dobro studentów – mówi duszpasterz. Wówczas nastąpił rozłam „Soli Deo” na dwie grupy – studencką oraz małżeństw wywodzących się ze wspólnoty, tzw. dinozaurów, która jednak przetrwała tylko dwa lata. Za czasów ks. Podolaka nastąpiło jeszcze jedno ważne wydarzenie – zmiana nazwy. Przez pierwsze lata działalności olsztyńska wspólnota działała jako koło ASK „Soli Deo” z Warszawy, ale jako dojrzała grupa chciała być już strukturą niezależną. – Z wiadomych względów nie mogliśmy używać tej samej nazwy, co warszawska wspólnota, ale że byliśmy już znani i rozpoznawani, nie chcieliśmy wymyślać czegoś całkiem nowego. Dodaliśmy więc do nazwy „Soli Deo” jeszcze „Omnia” i powstało „Soli Deo Omnia” („Samemu Bogu wszystko”) – opowiada ks. Piotr.
Nie ma klepania modlitw
Przez 25 lat istnienia wspólnota przechodziła wzloty i upadki, pojawiały się różne kryzysy, jednak ze wszystkich wspólnota wychodziła jeszcze silniejsza, oddając – zgodnie ze swoją nazwą – wszystko Bogu. – Przez te wszystkie lata zmieniają się przede wszystkim ludzie – mówi ks. Piotr Dernowski, opiekun wspólnoty od 2008 roku. – Na początku każdego roku akademickiego przychodzą nowi studenci, którzy w ramach wspólnoty przechodzą formację, Rekolekcje Ewangelizacyjne Odnowy, po jakimś czasie stają się sami odpowiedzialni za formację. Cały czas się odnawiamy, dzięki temu we wspólnocie jest świeżość, zawsze są nowi ludzie, z którymi jest co robić – mówi duszpasterz. „Soli Deo Omnia” ma opiekuna, lidera, odpowiedzialnych, grupę rozeznającą oraz animatorów prowadzący spotkania w małych grupkach ze zwykłymi członkami wspólnoty. Cała wspólnota spotyka się w czwartki na modlitwie; poszczególne grupki mają spotkania jeszcze raz w tygodniu, do tego dochodzą rekolekcje w Dobrym Mieście. Co dwa lata wybierany jest nowy lider, który razem z grupą odpowiedzialnych i duszpasterzem dba o charakter wspólnoty i określa dalszą drogę. – Jestem we wspólnocie od 5 lat, pełniłam już funkcję odpowiedzialnej, a teraz zostałam wybrana na lidera. Raz w tygodniu mamy spotkanie, z odpowiednio dobranym do sytuacji, jaka panuje we wspólnocie, słowem Bożym rozważanym na modlitwie – mówi Sylwia Moroz. Tak też najprościej trafić do „Soli Deo Omnia” – przyjść w czwartkowy wieczór na Mszę św. do parafii św. Franciszka z Asyżu w Olsztynie. – Mnie przyprowadziła tutaj przyjaciółka. Wcześniej szukałam swojej drogi, byłam w innej wspólnocie, ale tam nie mogłam się odnaleźć. Tutaj czuję, że jestem na swoim miejscu. Wspólnota daje mi poczucie ważności, tego, że jest się potrzebna drugiemu człowiekowi – mówi Magdalena Krawiel. Mateusz Kostecki, który na studia do Olsztyna przyjechał z Kętrzyna, mówił, że w swoim mieście nie mógł znaleźć takiej grupy. – „Soli Deo” daje mi poczucie prawdziwej wspólnoty. To nie jest tylko klepanie modlitw, ale życie na co dzień ze wspólnotą innych ludzi, z którymi razem dążymy do świętości – zaznacza Mateusz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.