Zły fundament musiał runąć

Ich droga do bycia bliżej Pana zaczęła się... od filmu „Bóg nie umarł”. Potem musieli zmierzyć się z ciężką chorobą, a dziś Ula i Marcin mówią, że dzień bez uwielbienia to dzień stracony.

Reklama

Film zobaczyli latem 2014 r., gdy jeszcze nie wiedzieli, co przed nimi. – Teraz we wszystkim kierujemy się zaczerpniętą z niego zasadą, że Bóg jest dobry cały czas – we wszystkim, więc za wszystko Mu dziękujemy. Nawet za doświadczenie choroby psychicznej, które było trudne, ale potrzebne, a Pan pomógł nam przez nie przejść – przekonuje Marcin, a Ula dodaje, że w najgorszych momentach do pionu postawiła ich Nowenna Pompejańska.

Przeciążenie

Oboje mają po 26 lat, małżeństwem są od 2011 r., a razem są 7 lat. Początki były burzliwe, bo Ula pochodzi z religijnej rodziny, dlatego pytania o wiarę ukochanego były czymś oczywistym. Marcin wychował się jednak w rodzinie ateistycznej, której rozmodlenie narzeczonej syna niezbyt się podobało. – W pewnym momencie Marcin powiedział nawet, że musimy się rozstać, ale tak się nie stało. Potem, gdy zachorował, teściowie mówili, że to przez „Kościół” – wspomina Ula. Objawy były bowiem zaskakujące i początkowo nikt ich nie rozpoznał.

Marcin po nawróceniu, mając 20 lat, dzięki o. Markowi Donajowi, proboszczowi parafii św. Katarzyny, przyjął chrzest, bierzmowanie i Komunię św. Szybko zaczął mocno i ekspresyjnie przeżywać wiarę. W pewnym momencie wszystko jednak zaczęło się kręcić wokół niej i pracy, padło też podejrzenie o jego opętanie, a Ula nie wiedziała, co się dzieje z mężem. – W pierwszą sobotę listopada ubiegłego roku poszłam do kościoła przy ul. Bulwarowej na Mszę św. z uwielbieniem i modlitwą o uzdrowienie. Marcin słuchał transmisji przez internet. Nagle – choć miał nogę w gipsie – zobaczyłam, że wbiega do kościoła, krzycząc, by zajął się nim egzorcysta. Ksiądz nie miał jednak wątpliwości, że bardziej potrzebny jest szpital. Mąż trafił tam jeszcze tego samego dnia, a ja zostałam sama z dwójką małych dzieci – opowiada.

Marcin: – To był czas, gdy mój umysł dostawał ogromną liczbę bodźców, z którymi sobie nie radził. W pracy czułem przeciążenie – jeden z kolegów został ranny podczas wykonywania obowiązków, ale nie dostał odpowiedniej pomocy, a na mnie spadło więcej pracy. Bałem się również, by i mnie nie stała się krzywda. Dużo działo się też n płaszczyźnie duchowej, co trochę mnie przerastało. Wierzę jednak, że przed całkowitym upadkiem uratowała mnie i nas modlitwa.

W szpitalu Marcin musiał się przede wszystkim wyciszyć, dlatego modlitwa (różańcowa) była tylko o określonej godzinie. Nie wiedział, że i żona modli się w domu o ustalonej porze. Zostali wysłuchani. – Nowennę Pompejańską zaczęłam odmawiać jeszcze przed tym, jak mąż trafił do szpitala. Skończyłam kilka dni przed jego powrotem domu, a wyszedł nie do końca wyleczony, bo lekarka zaufała, że będę się nim dobrze opiekować. I rzeczywiście, wracał do sił – mówi Ula.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama