O internetowym hejcie, strachu, i Ewangelii bez gwiazdek z bp. Krzysztofem Zadarką, przewodniczącym Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek oraz delegatem KEP ds. Imigracji, rozmawia Karolina Pawłowska.
Gdybyśmy mieli jednak potraktować wezwanie papieża dosłownie…
…to w Polsce znalazłoby się ok. 30 tys. uchodźców. To jest możliwe, ale nie bez współpracy ze strukturami państwowymi i UNHCR [Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców – red.]. Przypomnijmy sobie, że przez Polskę przeszło 100 tys. Czeczenów. Większość z nich wyjechała dalej na Zachód, zostało 10 tys. W ponad 90 proc. to byli muzułmanie. Na początku stycznia przybędą do nas pierwsze transporty grup uchodźców i wtedy będzie potrzeba spokojnego reagowania. Po rozmowach z agendami rządowymi, odpowiadającymi za politykę państwa wobec uchodźców i imigrantów, wiem, że Polska jest logistycznie gotowa przyjąć 8 tys. osób. Nie wiemy jednak dokładnie, jak będzie wyglądała relokacja. Jest więcej pytań niż odpowiedzi. Ale też zdecydowanie za dużo lęków wynikających przede wszystkim z niewiedzy. I niestety z rozlewanego wszędzie hejtu, który kreśli najgorsze scenariusze i może zamknąć drzwi do uratowania setek tysięcy ludzkich istnień.
Obrazki, filmy i wstrząsające tytuły dotyczące zbrodni islamistów są wszechobecne. Na profilach społecznościowych roztaczane są apokaliptyczne wizje, co czeka chrześcijan, albo sarkastyczne komentarze: otwórzmy nasze chrześcijańskie serca...
To głębokie nadużycie i manipulacja. Nie zachęcam do przyjmowania w naszym kraju szaleńców i morderców, ale tych, którzy potrzebują autentycznej pomocy, bo groziła im śmierć. Nie chcę, żebyśmy przyjmowali oprawców, tylko ofiary. Ale w imię jakiego prawa mam podejrzewać czekającą na relokację do Polski rodzinę syryjską, że ma przygotowane bomby-pułapki w plecakach i noże, żeby wszystkim nam poderżnąć gardła? Procedury weryfikacyjne, które muszą przejść uchodźcy w ramach relokacji, będą wyłapywać ludzi niebezpiecznych. Dziwię się, zwłaszcza duchownym, kiedy udostępniając takie hasła, wpisują się w antyludzką narrację.
A groźba konfrontacji chrześcijaństwa z cywilizacją islamu?
To zagrożenie należy traktować poważnie. Ideologia skrajnego liberalizmu i niepohamowanej tolerancji, lansowana przez środowiska lewackie, jest niebezpieczna i zgubna. Trzeba sygnalizować zagrożenie, ale nie reagować na te sygnały agresją i nienawiścią. Jesteśmy jako chrześcijanie, jak powiedział papież, powołani do budowania mostów, a nie kolejnych murów. Jeżeli jednak człowiek przychodzący z zewnątrz, niesie zagrożenie, czy nie poprzestaje na prośbie o pomoc, ale za chwilę będzie miał litanię roszczeń, których nie będziemy w stanie spełnić, nie dziwię się, że w sercach wielu ludzi budzi się pragnienie zbudowania muru, który oddzieli „nas” od „tamtych”.
Odpowiedzią Kościoła na zjawisko uchodźców są słowa Jezusa: „Byłem przybyszem, a przyjęliście mnie”. W Ewangelii nie ma w tym miejscu gwiazdki, pod którą kryje się dopowiedzenie: przybyszem, ale chrześcijaninem, uznającym ten sam system wartości, etc…
Nie trzeba być nawet wierzącym, żeby rozumieć konieczność pospieszenia z pomocą. Wystarczy być człowiekiem, działać z poczucia humanitaryzmu. Chrześcijaństwo do tego dokłada nam obraz Chrystusa, który utożsamił się z przybyszem, głodnym, spragnionym. Tych słów nie da się wymazać z Ewangelii. Jezus też był uchodźcą. Święta Rodzina nie pojechała na wycieczkę do Egiptu, tylko ratowała swoje życie przed mordercą. Dzieci, które zostały – zginęły. To powinno być dla nas wystarczającą motywacją do tego, że kiedy uciekający przed śmiercią zapuka do naszych drzwi – niezależnie od pochodzenia, religii, rasy, koloru skóry – powinniśmy zrobić wszystko, żeby ocalić jego życie. Nie jesteśmy powołani do tego, żeby z góry wydać werdykt, że to zakamuflowani dżihadyści.
Poradzimy sobie mentalnie, kiedy pojawią się pierwsi uchodźcy?
Udowodniliśmy wiele razy, że potrafimy solidaryzować się z potrzebującymi, bez pytania o to, czy pomagamy chrześcijanom czy niechrześcijanom. Jestem przekonany, że Polacy potrafią wyciągnąć rękę i umieścić na niej swoje serce. W Niemczech i Szwajcarii niepokojące jest to, że mieszkańcy tych krajów, mając wielkie doświadczenie, przy tak wielkiej skali zjawiska zaczynają być zmęczeni pomaganiem. Obawiam się, że u nas dojdzie do sytuacji, w której będziemy zmęczeni uchodźcami, jeszcze zanim ci się u nas pojawią. Kiedy staną pod naszymi drzwiami z prośbą o pomoc, nawet najlepsi z nas będą wykończeni hejtem, bezproduktywnymi dyskusjami, histerią. Nie znajdą w sobie siły i ochoty, żeby pomagać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.