Po dwóch dniach pracy w małych grupach Synod Biskupów o rodzinie obradował na sesji plenarnej.
Przedstawiano przede wszystkim relacje z dyskusji w grupach językowych nad drugą częścią Instrumentum laboris.
W rozmowie z Radiem Watykańskim abp Henryk Hoser zwrócił uwagę na niektóre postulaty przedstawione przez ojców synodalnych. Chodzi tu na przykład o częstsze odniesienia biblijne w planowanym tekście końcowym czy o większą dyscyplinę pojęciową w używanej terminologii. Sugerowano również, by język dokumentu nie był zbyt trudny i przepełniony pojęciami teologicznymi, lecz taki, który będzie mógł zrozumieć przeciętny człowiek. Ponadto proponowano, by raz jeszcze przypomnieć prawdziwą i właściwą definicję rodziny.
„Domagano się, żeby przypomnieć, jaka jest definicja rodziny, wobec faktu, że istnieją tzw. rodziny pochodne czy zastępcze albo niepełne. Dzisiaj wylicza się całą listę rodzin, w tym także homoseksualnych. Chodzi o to, żeby wrócić do podstawowej definicji rodziny, w jaką wierzymy i w której się realizujemy”.
Ordynariusz warszawsko-praski zwrócił także uwagę na te głosy ojców synodalnych, które wyrażają zbyt mocno spojrzenie na rodzinę i małżeństwo przez pryzmat Europy. Na innych kontynentach rodziny borykają się bowiem często z zupełnie innymi problemami, a Synod ma być głosem Kościoła powszechnego.
„Afrykańscy biskupi zwracają uwagę na terror narzucania antykoncepcji, aborcji i różnych obcych ideologii. Mówią, że to działa jak tłocznia; spłaszcza społeczeństwo tego rodzaju działanie, które jest narzucane silą, i to zwłaszcza siłą ekonomiczną. Chodzi o to, że subsydia na inne projekty rozwojowe są uzależnione od przyjęcia właśnie tej «dyktatury bioetycznej», jak można powiedzieć, dotyczącej biologii małżeństwa. Synod wchodzi w fazę bardzo interesującą dlatego, że następują te czynności porządkujące i dochodzimy już coraz bardziej do pewnych konkluzji”.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.